Kampania wyborcza w Belgii
Kampania wyborcza w Belgii własne archiwum
Reklama.
Prowadzić kampanię w Belgii nie jest łatwo. Tamtejsze prawo zabrania płatnych reklam wyborczych w radiu, telewizji i na billboardach. Materiały wyborcze nie mogą znajdować się też na żadnych komercyjnych miejscach reklamowych. Plakaty można wywieszać jedynie na specjalnie instalowanych w czasie kampanii tablicach, o ile zgodzą się na to radni...
By uniknąć nielegalnego plakatowania np. nocą, afisze można wywieszać tylko w ściśle określonych godzinach. Na prowizorycznych tablicach plakaty są chronione siatkami, co zabezpiecza je przed zdzieraniem przez konkurentów (ale już nie przed pryskaniem sprayem).
logo
Kampania wyborcza w Belgi własne archiwum

logo
Prawdziwa kampania odbywa się na cyklicznych spotkaniach wyborczych, podczas debat telewizyjnych i w Internecie, w szczególności na stronach internetowych partii politycznych czy blogach.
Partie polityczne oraz kandydaci nie mogą przekazywać żadnych dotacji pieniężnych podczas oficjalnego 3 miesięcznego okresu kampanii.
Partie finansowane są głównie z budżetu państwa, w oparciu o wyniki uzyskane w poprzednich wyborach. Dodatkowe finansowanie partii politycznych jest możliwe na poziomie regionów, o ile parlamenty regionalne tak zadecydują, zabrania się jednak korporacyjnych darowizn i ściśle ogranicza darowizny od osób fizycznych. Budżety partii zasilają, poza dotacją, tylko składki członkowskie. Istnieją również limity wydatków na kampanie wyborcze, zarówno partii politycznych jak i kandydatów indywidualnych: 1mln euro dla każdej partii, zaś pułapy dla kandydatów indywidualnych związane są z ich pozycją na liście, lub populacją okręgu wyborczego (w zależności od rodzaju wyborów). Darowizny od osób fizycznych mogą wynosić max. 500 euro rocznie na rzecz jednej określonej partii i ogółem 2.000 euro - na rzecz różnych partii politycznych w skali roku. Partie polityczne i kandydaci muszą składać oświadczenia o wszystkich wydatkach poniesionych na cele kampanii wyborczej w trakcie oficjalnego okresu trwania kampanii, który rozpoczyna się na trzy miesiące przed dniem wyborów.
Belgia jest trochę jak Europa w miniaturze, z majętną północą - Flandrią i biedniejszym, zadłużonym południem – Walonią. Niezły orzech będzie miał do zgryzienia po wyborach nowy, niedoświadczony w negocjacjach flamandzko-walońskich Król Belgów - Filip, który objął tron w zeszłym roku i nigdy jeszcze nie „mediował” rządu.
A nie jest to łatwe. Po wyborach federalnych w 2007 r. tworzenie gabinetu trwało 194 dni, ale rekord świata pobito w 2010 r., gdy rząd sześciu koalicjantów formował się 541 dni!
25 maja br. Belgowie będą głosować w wyborach do Parlamentu Europejskiego, do sześciu parlamentów krajowych i regionalnych oraz w wyborach pośrednich do federalnego senatu.
Kumulowane wybory to nowy dla nich pomysł, ale począwszy od tego roku wielopoziomowe wybory będą w tym kraju już regularnie organizowane co pięć lat (z wyjątkiem tych na szczeblu lokalnym). To celowa próba zapobieżenia polityce krótkoterminowej i niestabilności politycznej, które regularnie towarzyszą elekcjom w tym kraju.
A stawka wyborów jest wysoka. Zwycięzca bierze wszystko, a partie, które nie odniosą sukcesu, będą musiały czekać na kolejną szansę aż pięć lat, czyli do 2019 r.
Co ciekawe, w Belgii nie ma głosowania na szczeblu ogólnokrajowym. Flamandowie mogą głosować tylko na flamandzkich polityków, a Waloni na swoich francuskojęzycznych.
W dniu 25 maja, Belgowie wybiorą 21 posłów do PE. 12 z części flamandzkiej, 8 z francuskiej i 1 z niemieckiej.
Z pozdrowieniami
Lidia Geringer de Oedenberg