Nie milkną głosy oburzenia pod adresem Jean - Claude'a Junckera, od 1 listopada br. szefa Komisji Europejskiej, na którym spoczywa odpowiedzialność za "kreatywną" politykę podatkową Luksemburga, gdzie przez 18 lat premierował.
Media żądają jego "głowy", a tymczasem ściąć mogą przy okazji i te pozostałych 27 komisarzy. W tej instytucji odpowiedzialność jest zbiorowa i nie można odwołać jednego członka kolegium tylko... wszystkich na raz. Po niecałych dwóch tygodniach od zaprzysiężenia Komisji taki skandal odbiłby się rykoszetem na unijnej gospodarce.
Europa ciągle nie może pożegnać kryzysu ekonomicznego, rządy są zmuszane do oszczędności, przedsiębiorstwa tną wydatki, domowe budżety się kurczą - nic dziwnego, że tak rozsierdza fakt, iż z największych ulg korzystają najbogatsi. O sprawie pisałam tutaj.
Luksemburg nie jest oczywiście jedynym rajem podatkowym. Wg dziennikarskich doniesień np. Google, numer jeden na liście najbardziej znaczących marek na świecie - przychody z reklam z Europy kieruje na konto swojej irlandzkiej spółki, ta zaś poprzez spółkę w Holandii przekazuje wpływy dalej, by w rzeczywistości z podatków rozliczać się na Bermudach, gdzie podatek dochodowy wynosi zero procent. Wszystko zgodnie z prawem!
Juncker razem z całą klasą rządzącą Luksemburga faktycznie jest politycznie odpowiedzialny za zaistniałą sytuację, ale nie można oskarżać go o wydawanie nielegalnych poleceń swoim ministrom ds. finansów i łamanie prawa.
Swoją drogą wydaje mi się dziwne, że tak wielka afera ujrzała światło dzienne akurat teraz. Czyżby w grę wchodziło zastraszenie Junckera zaraz na początku jego urzędowania, jako szefa Komisji Europejskiej?
Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg