W minionym tygodniu problem dopalaczy ponownie stał się przedmiotem burzliwej dyskusji, która przetoczyła się przez niemal wszystkie media. Wszystko za sprawą ostatnich, bardzo niepokojących doniesień o skutkach sięgania po te niebezpieczne substancje. Co kieruje młodymi ludźmi, którzy sięgają po dopalacze? Jakie są tego konsekwencje, a przede wszystkim co my, dorośli możemy zrobić, aby przeciwdziałać temu zjawisku?
Medycyna od dawna przekonuje, że lepiej zapobiegać niż leczyć. Niestety, profilaktyka w tej dziedzinie jest daleka od realnych potrzeb. Wprawdzie powstało już wiele programów stworzonych dla szkół na różnych poziomach edukacji, a organizacje pozarządowe aktywnie włączają się w działania na rzecz szkół oraz udzielają medialne. Jednakże, pomimo szerokiego wachlarza możliwości, szkoły nie zawsze efektywnie z nich korzystają. Problemem jest także brak wystarczającej liczby szkoleń i zajęć dla nauczycieli i rodziców, których zaangażowanie w życie młodzieży jest przecież niezbędne.
Truizmem należy nazwać stwierdzenie, że okres dojrzewania jest trudnym czasem dla młodego człowieka. Składa się na to bardzo wiele symptomów. Jednym z ważniejszych przejawów tego wieku jest przedkładanie opinii grup rówieśniczych, nad stanowisko osób dorosłych. Dla młodzieży to właśnie koleżanki i koledzy w naturalny sposób stają się autorytetami, osobami budzącymi podziw lub zasługującymi w ich mniemaniu na potępienie. Rodzice natomiast, zamiast równorzędnym partnerem do rozmów, są dla nich często czymś w rodzaju autorytarnej władzy, wyposażonej w sprawnie działający aparat zakazów i nakazów. W rozumieniu młodzieży tyleż dotkliwych co absurdalnych.
Aby lepiej przyjrzeć się temu problemowi, warto wrócić wspomnieniami do lat naszej młodości i zadać sobie pytanie w jaki sposób nasi rodzice najczęściej radzili sobie z rolą rozmówcy i wychowawcy. Niestety, jak się okazuje, w przeważającej części przypadków, były to zaledwie zdawkowe komunikaty, które tak dobrze pamiętamy. Niejednokrotnie „rozmowy” dorosłych z dziećmi sprowadzają się do niewymagającego od nikogo trudu przepytywania: „Co było w szkole?”, „Czy jadłeś obiad?”, „Była klasówka z matmy?”. Tego typu pytania zamiast otwierać, zamykają komunikacje.
Powodów tego stanu rzeczy jest z całą pewnością bardzo wiele. Wynikają często z zapracowania, braku czasu, bądź też wzorców wyniesionych z domu. W tej sytuacji trudno o dokładne rozeznanie w życiu dziecka. Wielu rodziców jest utwierdzonych w przekonaniu, że ich dzieci nie dotyczą problemy, o których słychać co jakiś czas w mediach. W końcu, nie pochodzą one z rodzin patologicznych, wiodą zwyczajne, pozbawione większych problemów życie nastolatków. Niestety. Jak się okazuje takie przeświadczenie może być zgubne. Jedną z najważniejszych potrzeb, którą jak się wydaje zaniedbują dorośli jest rozmowa, czyli nie tylko wyłożenie tego, co należy lub nie należy robić, ale także aktywne wysłuchanie tego, co młody człowiek ma do przekazania.
Taka komunikacja wymaga wysiłku i prawdziwego zaangażowania, na które w dzisiejszych czasach często po prostu brakuje czasu. Trudno zapobiegać lub rozwiązywać problemy młodzieży zostawiając ich z nimi samych.
Niestety, nawet gdy już dojdzie do sytuacji, w której najszczersze chęci rodziców w przymykaniu oczu na sprawy dotyczące ich dzieci na nic się zdały, w sytuacji gdy uczeń zostanie złapany na używaniu środków odurzających, to czy dorośli zadają sobie trud zrozumienia i zadania sobie pytania dlaczego po coś sięgnął?
Jak pokazują badania oraz doświadczenie w pracy z młodzieżą, najczęstszymi powodami są problemy rodzinne, nuda, presja rówieśnicza, trudności adaptacyjne, nieumiejętność radzenia sobie ze stresem czy samotność. Rozmowa i zaangażowanie w życie młodego człowieka może pomóc przezwyciężyć te trudności, wypracować konstruktywne sposoby radzenia sobie w takich sytuacjach. Niestety, brak czasu dorosłych nie daje często młodzieży takiej szansy.
Należy jednocześnie pamiętać, że niebagatelną rolę w wychowaniu dzieci oprócz rodziców, powinna odgrywać także szkoła. Wydaje się jednak, że ta, zamiast na wychowaniu, swoje działania koncentruje w dużej mierze na wynikach. Na rozwiązywaniu testów, dobrych stopniach, rankingach oraz różnego rodzaju konkursach i olimpiadach. W tym wyścigu, o jak najlepszą renomę zapomina się często o najważniejszej roli szkoły. A tą jest właśnie wychowanie. Nauczanie tolerancji, odnajdowania się w sytuacjach trudnych, budowania prawidłowych relacji, a także odnajdywania pasji. Uczniów, którzy nie pasują do takiej koncepcji, sprawiających problemy, przyłapanych na sięganiu po używki, zazwyczaj releguje się ze szkoły, wystawia naganę lub wysyła do szkolnego pedagoga. Mało która placówka rzeczywiście próbuje dociec przyczyn takiego stanu rzeczy. Taka „trudna młodzież” wędruje zatem od szkoły do szkoły będąc dla nich jedynie uciążliwym balastem.
W rozwiązaniu tego problemu warto także sięgać po sprawdzone już wzorce. W wielu krajach europejskich zauważono, że angażowanie się młodzieży w działalność stricte nie związaną z zajęciami szkolnymi, ma pozytywny wpływ na alternatywne sposoby spędzania wolnego czasu, uczy empatii i postaw społecznych. Może warto byłoby pomyśleć o zaangażowaniu różnych organizacji pozarządowych we włączenie się w proces wychowania, poprzez zorganizowanie młodym ludziom czasu pozalekcyjnego. Oferując pomoc w odnajdowaniu pasji, odnalezieniu się w środowisku ludzi młodych poprzez współpracę i dążenie do wspólnego celu. Takie zajęcia powinny uczyć akceptacji, wzajemnego zrozumienia oraz tolerancji.
W końcu musimy zdać sobie sprawę, że problem z dopalaczami oraz wszelkimi innymi używkami nie spoczywa tylko na barkach naznaczonej „nowoczesnością” młodzieży. Ten problem jest znacznie szerszy, a oczekiwanie, że karami, zakazami i nakazami uniemożliwi się sięganie po używki przez młodzież jest największym błędem nas, dorosłych.
Artykuł napisałam po rozmowach z młodymi ludźmi oraz posiadając wieloletnie doświadczenie w pracy z młodzieżą.