
„Pirat w roli nowego kanclerza to najgłupszy pomysł o jakim słyszałem”. Niemiecka Partia Piratów walczy o miejsca w Bundestagu.
REKLAMA
Piraci z Magdeburga spotykają się co wtorek o 20:00 w jednej z uniwersyteckich knajp. Zebrania są otwarte dla wszystkich, dlatego wizyta gościa z Polski nikogo nie konsternuje. Grupka mężczyzn przy soku i pizzy właśnie decyduje o rozdysponowaniu środków na kampanię wyborczą. Kwota, którą dysponuje lokalny odział partii to 1,5 tysiąca euro. Wybory do niemieckiego parlamentu odbędą się za nieco ponad miesiąc 22 września. Aby dostać się do Bundestagu, Piraci muszą przekroczyć 5-procentowy próg wyborczy.
- Internet jest w centrum naszego programu. To fenomen, który pozwala wycisnąć więcej z demokracji – Andreas Morcinek znajduje czas podczas planowania plakatowania miasta, aby wprowadzić mnie w tajniki partii. W 2006 roku wśród założycieli partii dominowali sieciowi aktywiści. Domagali się ochrony internetu, jako przestrzeni wolnej od wpływu państw i korporacji. Również w obecnej kampanii, Piraci stawiają na ochronę danych użytkowników. – Kompromitująca historia Edwarda Snowdena pomaga nam dotrzeć z programem do wyborców – przyznaje Morcinek, który koordynuje kampanię wyborczą na terenie Magdeburga.
Ale Piraci to już nie tylko grupka internetowych freaków. Aktualny program wyborczy dotyczy wszystkich istotnych dla funkcjonowania państwa kwestii. – Zabrzmi to paradoksalnie, ale jesteśmy partią socjalno-liberalną – Morcinek zaczyna prezentację programu. Omawiając poszczególne kwestie wyjaśni się, że socjalna strona Piratów dotyczy głównie gospodarki, a liberalna kwestii obyczajowych. Piraci opowiadają się m.in. za wprowadzeniem dochodu podstawowego, stałej sumy pieniędzy dla każdego mieszkańca kraju, bez względu na wykonywaną pracę. – Zgadzamy się co do ogólnych założeń pomysłu, ale już na wprowadzenie go w życie mamy bardzo wiele różnych propozycji – mówi otwarcie Morcinek.
"Wiele różnych propozycji" to termin dobrze opisujący funkcjonowaniu Piratów. Andreas Morcinek często mówi „większość partii to popiera”, aby zaraz dorzucić kilka zdań o alternatywach. Członkowie partii nieskrępowani dyscypliną partyjną chętnie prezentują swoje odmienne zdanie. Wielogłos dotyczy dochodu podstawowego, ale i polityki jądrowej. U Piratów istnieje frakcja opowiadająca się za rozwojem reaktorów IV generacji. Istnienie frakcji nie przeszkadza większości popierać kurs na odnawialne źródła energii przyjęty przez obecnie rządzącą koalicję.
Czy takie partyjne rozgadanie nie oznacza braku umiejętności podejmowania decyzji? Morcinek przyznaje, że wejście do Bundestagu będzie dla Piratów eksperymentem. – Nasz system działa zgodnie z zasadami demokracji. Każdą kwestię programową poddajemy pod partyjne referendum. Używamy do tego internetowego narzędzia Liquid Feedback. Nad sprawami kluczowymi głosujemy „w realu”, na spotkaniach partyjnych. Potrzebna jest wtedy poparcie 2/3 głosów.
Piraci chcą być powiewem świeżośc w hermetycznie funkcjonującym Bundestagu. Nie wiadomo jednak, czy zechcą tego wyborcy. Słupek poparcia oscyluje w granicach 3% poparcia. Morcinek liczy na głosy niezdecydowanych i znużonych polityką wielkich partii, które w coraz większym stopniu upodabniają się do siebie nawzajem. – Nie mamy obecnie aspiracji do rządzenia -szczerze wyznaje Morcinek. - Pirat w roli nowego kanclerza, to najgłupszy pomysł o jakim słyszałem. Chcemy wejść do Bundestagu, zobaczyć jak to wszystko działa i rozpocząć ewolucję.
