Dyskryminacja płacowa w Polsce raczej nie następuje ze względu na płeć. Prędzej stawiałbym na „kwestie nepotyczne”. Ponadto ogólny poziom zarobków jest na tyle niski, że czasem po prostu nie da się mniej płacić, a co za tym idzie – nie ma jak różnicować wynagrodzeń.
1. Wg Eurostatu kobiety w Polsce zarabiają tylko o 6,4% mniej niż mężczyźni.
2. GUS podaje, że kobiety otrzymują średnio 20% niższe wynagrodzenia. Kobiety zarabiają 2533 zł netto, a mężczyźni 3026 zł netto (w podziale na płci mediana dla mężczyzn wynosi ok. 1730 zł netto, a dla kobiet ok. 1450 zł netto), ale w tzw. „wielkich grupach zawodowych” w przypadku pracowników biurowych średnia pensja dla mężczyzn wynosi 2320 zł netto, a dla kobiet 2277 zł. Różnice można uznać, za mało istotną, spowodowaną innymi czynnikami np. częstsze chorobowe ze względu na dziecko.
3. Istnieje cały szereg powodów tej dysproporcji, ale najważniejszy z nich sprowadza się do określenia, że to kobiety zwykle poświęcają się opiece nad dziećmi – korzystają ze zwolnień lekarskich, urlopów wychowawczych i macierzyńskich. Nie pozostaje to bez wpływu na czas i staż ich pracy, co pośrednio ma przełożenie na kształtowanie wysokości wynagrodzeń. Otwarte pozostaje pytanie, czy te elementy zawierają się w definicji dyskryminacji płacowej?
2. GUS potwierdza, że Polacy przeciętnie w pracy spędzają 39,4 godziny tygodniowo. Mężczyźni średnio pracują o 4 godziny dłużej od kobiet. Panie poświęcają pracy 37,1 godzin w tygodniu, a panowie - 41,3 godzin.
3. Kobiety częściej niż mężczyźni pracują na niepełny etat –aż 11% kobiet wobec 5,4% mężczyzn wykonuje pracę w niepełnym wymiarze. Równocześnie panowie częściej pracują w więcej niż jednym miejscu. Decyduje się na to ok. 7,8% pracujących panów wobec 5,7% pracujących kobiet.
4. W grupie „specjalistów” mężczyźni średnio zarabiają ok. 1 tys. zł netto więcej. Jednak do tej zbiorowości zaliczymy zarówno nauczycieli, jak i programistów. Zawód nauczyciela jest praktycznie sfeminizowany, podczas gdy wśród lepiej wynagradzanych programistów przeważają mężczyźni.
4. Różnice w płacach wg GUS sugerują, że w Polsce panuje ogromna dyskryminacja płacowa, ale wszystko rozbija się o metodologię i dane statystyczne.
5. Państwo płaci lepiej niż sektor prywatny. Przeciętne wynagrodzenie na państwowej posadzie wynosi 2920 zł netto. To o 300 zł więcej niż w przypadku prywatnych przedsiębiorstw.
5. NIK przeprowadził kontrolę w jednostkach budżetowych, z której wynika, że różnice w wysokości wynagrodzenia nie wynikają z naruszania przez pracodawców prawa dotyczącego równego traktowania kobiet i mężczyzn. Badanie dotyczyło tylko sektora publicznego, ale łącznie pracuje w nim ponad 3 mln ludzi, czyli 20% pracujących w Polsce. To niezła próba.
6. NIK sprawdził, czy nie dochodzi do dyskryminacji płacowej w przypadku, gdy kobieta i mężczyzna zajmują porównywalne stanowiska. Uchybienia stwierdzono tylko w przypadku 3,4% par, co można uznać za margines.
7. Kobiety zarabiają mniej, ponieważ zwykle zajmują gorzej płatne stanowiska np. w instytucjach częściej niż mężczyźni zatrudniane są w działach odpowiedzialnych za organizację i administrowanie pracy. Z kolei panowie trafiają do wyspecjalizowanych działów odpowiedzialnych za realizację zadań danej jednostki. Tego typu stanowiska są lepiej wynagradzane. Nie stwierdzono uchybień w kwestii doboru pracowników na konkretne stanowiska, gdzie zasadniczą rolę odgrywa wykształcenie, staż i kompetencje.
8. Z raportu „Dyskryminacji w zatrudnieniu ze względu na płeć” przygotowanym przez biuro analiz i dokumentacji Kancelarii Senatu wynika, że w sektorze prywatnym różnice płacowe są większe niż w publicznym. Zatem wprowadzanie rozwiązań (np. parytetów w urzędach), które egzekwowane będą tylko w administracji mija się z celem. Mogą też zaszkodzić tym jednostkom, które są sfeminizowane.
9. W UE kobiety muszą pracować przeciętnie 14 miesięcy, aby zarobić tyle co mężczyzna w rok. Komisja Europejska podaje, że różnice w płacach wynikają z tego, że kobiety często wybierają gorzej płatne zawody z sektorów opiekuńczych, edukacji i zdrowia. W raporcie nie podano przyczyn i danych, które wskazywałyby na to, że kobiety zatrudnione na podobnych stanowiskach – są istotnie dyskryminowane. Oczywiście nie oznacza to, że to zjawisko nie występuje.
10. Komisja Europejska w oficjalnych sprawozdaniach przyznaje, że najważniejszą przyczyną różnic płacowych pomiędzy płciami jest segregacja zawodowa –nawet pomimo, że nie ma wyraźnych przeszkód przy wyborze kształcenia. Innymi słowy, kierowca ciężarówki zarabia więcej niż opiekunka.
11. Samo używanie sformułowania segregacja wzbudza negatywne konotacje - warto prześledzić ile zgłoszeń CV przychodzi na ofertę pracy stereotypowo męską i stereotypowo żeńską. Segregacja sugeruje, że jest to utarty i kontrolowany mechanizm systemowy jak apartheid w RPA. Jednak w tym wypadku ma on charakter oddolny, bo nie ma prawa, które nakazywałoby kobietom lub mężczyznom podejmować prace w konkretnych zawodach.
12. Kobiety mają silniejszą motywację do nauki. Z danych OECD wynika, że wskaźniki ukończenia studiów dla młodych kobiet wynoszą 46% i są wyraźnie wyższe niż dla młodych mężczyzn (31%). Jednak nawet pomimo statystycznie lepszego wykształcenia – kobiety przeciętnie zarabiają mniej. Why?
13. Brakuje wskazania przyczyn – dlaczego mężczyźni np. nie kończą studiów? Podaje się tylko argument, że kobiety relatywnie są lepiej wykształcone i w związku z tym należy im się lepsza płaca. Kłopot polega na tym, że płaca nie zawsze jest powiązana z wykształceniem. Często decydującym czynnikiem jest doświadczenie. Skoro bezrobocie wśród mężczyzn jest niższe, to równocześnie można przyjąć, że „mężczyźni nie kończą studiów tak często, jak kobiety, ponieważ wcześniej rezygnują z nich na rzecz pracy zawodowej”. Czy to może być źródłem powstania luki płacowej? Niekoniecznie, bo podobnie jak argumenty KE – ten również stanowi duże uproszczenie.
14. Sektor publiczny łatwiej skontrolować niż prywatny. Komisja Europejska pracuje nad wprowadzeniem prawa, które umożliwi monitorowanie zarobków kobiet i mężczyzn w firmach prywatnych. Problem w tym, że różnice płacowe niekoniecznie muszą wynikać z reprezentowania konkretnej płci. Nawet na podobnych stanowiskach istnieją trudne do zmierzenia różnice np.: w zakresie kompetencji, zaangażowania, pomiaru skuteczności pracy czy autorytetu. Zatem może być tak, że kobieta zarobi więcej niż mężczyzna i na odwrót. Nawet gdy zajmują podobne stanowiska. Brak danych na ten temat nie pozwala na wyciąganie innych wniosków.
15. Dane GUS, KE i kontrola NIK nie negują istnienia zjawiska dyskryminacji płacowej ze względu na płeć w sensie celowego niedowartościowywania wynagrodzeń kobiet względem mężczyzn zajmujących podobne stanowiska. Potwierdzają jedynie tezę, że nie jest to w Polsce problem powszechny, bo przyczyny różnic wynikają z tego, że mężczyźni pracują dłużej; częściej wybierają lepiej płatne zawody, spędzają mniej czasu na chorobowym, rzadziej decydują się na urlopy wychowawcze, itp . To wpływa na statystkę wynagrodzeń, z której na pierwszy rzut oka wynika, że kobiety przeciętnie zarabiają mniej.
16. W ocenie zjawiska i formułowania poglądów na temat dyskryminacji potrzebna jest dokładna analiza szczegółowych danych. Bazowanie tylko na „średnich” w istocie pozwala populistom i populistkom na wyciąganie błędnych wniosków. To z kolei może być argument do tworzenia praw, które bardziej zaszkodzą rynkowi pracy niż „wyrównają szanse”. Takim, w mojej ocenie absurdalnym pomysłem, jest tworzenie parytetów w instytucjach państwowych.
17. Część środowisk wręcz apeluje o zwiększenie płacy w sektorach sfeminizowanych w celu wyrównania dysproporcji. Tu pojawia się pytanie, np. dlaczego górnik jest górnikiem? Czy gdyby wiedział, że jako opiekunka zarobi podobnie, to ryzykowałby życie pod ziemią? Nie wiadomo nawet, czy dostałby pracę w tym zawodzie. Różnic w płacach pomiędzy sektorami gospodarczymi po części z powodów rynkowych, kulturowych, a nawet społecznych – po prostu nie da się wyrównać dekretem. Obawiam się, że takie działanie mogłoby nawet kobietom zaszkodzić, bo zwiększyłoby konkurencję w tych sektorach, które są sfeminizowane.
18. Podstawowym zadaniem instytucji państwowych jest dbanie by nie dochodziło do sytuacji, gdzie kobieta i mężczyzna wykonujący dokładnie taką samą pracę, byli różnie wynagradzani. Innymi słowy, bardziej chodzi o zadbanie, by wszyscy mieli równe prawa i szanse, by zarobić jak najwięcej, a nie po równo. W danych, może błędnych, wynika że jednak nie ma w Polsce różnic płacowych wynikających z celowego niedowartościowania lub jest to problem marginalny. Proszę bardzo uważać na skrajne pomysły i skrajne poglądy – najprawdopodobniej nie mają one pokrycia w rzeczywistości i służą tylko tym, którzy je wygłaszają.
Oczywiście zawsze można odpowiedzieć, że dane i raporty przygotowują mężczyźni więc są celowo przekłamane. Ja stoję na stanowisku, że świadoma dyskryminacja ze względu na płeć powinna być zakazana i karana, ale tylko w przypadku, gdy zostanie ona udowodniona, a nie wymyślona.
Łukasz Piechowiak, główny ekonomista Bankier.pl
Źródła:
1. GUS: Monitoring rynku pracy. Kwartalna informacja o aktywności ekonomicznej ludności publ. 25.06.2013 r.,
2. GUS: Struktura wynagrodzeń według zawodów w październiku 2012 r. publ. 23.12.2013 r.,
3. NIK: Informacja o wynikach kontroli "Zapewnienie prawa do jednakowego wynagradzania kobiet i mężczyzn w sektorze publicznym" publ. 10.12.2013 r.,
4. Sprawozdanie z Międzyparlamentarnego Posiedzenia Komisji nt. „Równa płaca za równą pracę” Parlament Europejski Bruksela, Kancelaria Senatu 8 marca 2012 r.,
5. Opracowanie „Dyskryminacja w zatrudnieniu ze względu na płeć”, Kancelaria Senatu, luty 2013 r.