"Into the Jaws of Death — U.S. Troops wading through water and Nazi gunfire"
"Into the Jaws of Death — U.S. Troops wading through water and Nazi gunfire" fot. Robert F. Sargent,
Reklama.
Na samym wstępie zaznaczę jednak, że mimo znaczącego przerostu swojego ego nad faktycznymi możliwościami mojej skromnej osoby, nawet nie pokuszę się o porównywanie dwóch wydarzeń wspomnianych w czołówce niniejszego wpisu. Moje 42 kilometry są niczym w porównaniu z przerzuceniem ponad 150.000 żołnierzy przez kanał La Manche w czerwcu 1944 roku, a skromne kilkumiesięczne przygotowanie do przebiegnięcia tego dystansu mają się nijak do logistyki niezbędnej do przygotowania jednej z największych operacji desantowych w historii. Wierzę jednak, że emocje, jakich doświadczali zarówno dowódcy jak i żołnierze w dzień poprzedzający D-Day były, jeśli nie analogiczne, to przynajmniej zbliżone do tych, które mną targają. To prawdziwa mieszanina przeciwstawnych i sprzecznych ze sobą emocji.
Z jednej strony spokój wynikający ze świadomości, że ostatnie miesiące wykorzystane zostały na sumiennych treningach. Z drugiej strony niepokój czy oby na pewno nie można było jeszcze lepiej tego czasu zagospodarować.
Z jednej strony przekonanie o możliwościach własnego organizmu, z drugiej obawa czy w kluczowym momencie któryś z jego elementów nie odmówi posłuszeństwa.
Z jednej strony doświadczenie pokonanych setek kilometrów na treningach i wcześniejszych zawodach, z drugiej lęk przed nieznanym wyzwaniem.
Jestem całkowicie świadomy, że na sukces składa się nie tylko ciężka praca, ale również szereg elementów, na które często nie mamy i nie możemy mieć wpływu, a które powodują wzrost poczucia niepewności. Jednak, to co można zrobić w drodze do upragnionego celu, to minimalizować udział tych "niewiadomych" w końcowym sukcesie, nie tylko przez ciężki trening, ale również przez dobre planowanie swojego startu - począwszy na dokładnym poznaniu profilu trasy, właściwej diecie czy doborze odpowiedniego stroju. Suma drobnych elementów często decyduje o powodzeniu całej operacji - czy to desantowej czy biegowej. W niedzielę 13.04 sprawdzę osobiście czy swoją pracę domową odrobiłem wystarczająco starannie i czy będzie mi dane dotrzeć do brzegów mojej prywatnej Normandii.