„Ci, którzy domagają się cudów, nie dostrzegają, że tym samym żądają od natury, aby przerwała ich ciąg”, napisał Antoine de Rivarol.
...No właśnie. Przyjrzyjmy się byle jakiemu cudowi przyrody, temu na przykład, że człowiek nie jest rybą, a jednak każdy zarodek ludzki ma skrzela i ogon, pamiątkę po wahaniach, które przeżywał nasz gatunek co do ewentualnych dróg ewolucji. Albo przywołajmy rzecz większą, od razu największą, to że wszechświat w całości był najpierw niczym, po czym to nic wybuchło i stało się czymś. Niebywałe, fantazmat i absurd! Ale ponoć i fakt naukowy. A teraz może drobiażdżek psychologiczny: mnie zawsze dziwi, że wszyscy mamy tak samo na imię. Każdy człowiek, zwracając się do siebie, mówi przecież „Ja”. Czyli wszyscy mamy na pierwsze imię Ja. I jeszcze mały dziw chemiczny: wrzucasz kryształki siarczanu miedzi do roztworu szkła wodnego, a po chwili w naczyniu rozrasta ci się nieorganiczny ogródek, łodyżki i listki naśladujące formę botaniczną. I tak dalej. Najniezwyklejszym zwyczajnym dziwem jest jednak dla mnie to, że w codziennym użyciu cuda się uzwyczajniają, tracą swój blask i stają się jakąś rutyną, chemiczną, medyczną, techniczną, psychologiczną, wcale już nie cudną, raczej nudną. I to jest dopiero cud!