Po wczorajszym programie Kuby Wojewódzkiego coś mnie tknęło. Mieliśmy okazję posłuchać rozmowy z Fokusem i Rahimem, legendami polskiej sceny hiphopowej. I chociaż powodem ich obecności był film „Jesteś Bogiem”, mogliśmy również zobaczyć, dzięki prowadzącemu, inne oblicze tej muzyki, kultury, społeczności. Mogliśmy, ale Pan Wojewódzki wpisał się idealnie w medialny punkt widzenia hip hopu.
Udzielono mi głosu, więc korzystam i mówię, co myślę.
Po okresie boomu, cała kultura zniknęła z mediów – wiadomo, słupki zaczęły spadać, muzyka przestała się rozwijać i fascynować cały kraj, prawa rynku. Od tamtego czasu sporo się zmieniło – pojawiła się świeża krew (zarówno wśród fanów jak i raperów), sprzedaż płyt wzrosła, a media społecznościowe pokazały jaka siła tkwi w tej kulturze (dominacja w YT, czołówka w rankingach na Facebooku). Siłą rzeczy media nie mogły pozostać obojętne. Tym razem jednak ich postawa jest zupełnie inna. Chciałbym przeczytać wartościowy artykuł, posłuchać rzeczowej audycji (ok, takie akurat na szczęście istnieją), oglądnąć program, w którym hip hop nie będzie traktowany niepoważnie, bez researchu, gdzie prowadzący nie będą zachowywali się jakby musieli mówić o rapie z przymusu. Chciałbym, ale poza radiem, wciąż nie mogę.
W 2009 roku mieliśmy okazję przekonać się w jaki sposób media chcą pokazać hip hop. Rozdmuchana do granic możliwości afera związana z Peją i koncertem w Zielonej Górze – do dziś wszyscy spoza środowiska sądzą, że to wina rapera. Kto jednak spytał ojca, jak wychował swoje dziecko, że przychodzi na koncert, kupując bilet za pieniądze rodziców, i obraża artystę? Tak samo zachowuje się odmawiając pójścia do szkoły lub zjedzenia obiadu? Tamta sytuacja bardzo źle wpłynęła na wizerunek całej kultury hiphopowej w Polsce – a media w ogóle się tym nie przejęły – ważne, że temat był chwytliwy. Peja twierdzi, że jest najbardziej medialnym raperem – ok, może mieć rację, nie przeczę – ale ile warta jest medialność zbudowana na takiej aferze?
2010 rok i 47. KFPP w Opolu. Nikt nie zaznaczył jakim wydarzeniem był występ Pjusa – pierwszego człowieka z cyfrowym słuchem, który dzięki rozwojowi nauki nie jest głuchy, mógł nagrać płytę i wystąpić na tak popularnym festiwalu. Dzięki mediom miliony ludzi mogły zrozumieć co tak naprawdę dzieje się na ich oczach, poznać siłę człowieka, siłę muzyki - i przy okazji poznać twórczość rapera, który na dobrą sprawę wcale z ulicą, blokami i narkotykami kojarzony przecież nie jest. Zamiast tego miliony ludzi siedziały przed telewizorem zdezorientowane, zadając sobie pytanie „Co to ku**a jest?”.
Po Pjusie przyszedł czas na Tede i Eldo. Raperów, którzy w 10 minut pokazali dwa zupełnie inne oblicza hiphopu. Zero bloków, dragów, bójek – z jednej strony zabawa z przekazem, z drugiej miłość do Ojczyzny. I znów drętwa zapowiedź, w dodatku z błędami, w połączeniu z wstawką przypominającą dwóch poprzednich zwycięzców kategorii „Hip Hop” - Mezo i Verbę, a na zakończenie upokarzające wręczającą nagrodę Odetę Moro-Figurską „Eloooo”. TVP i Opole nie zauważyły potencjału jaki tkwił w przywróceniu chociaż tej małej namiastki dawnej atmosfery Festiwalu Hip Hop Opole. Kategoria „Hip Hop” znalazła się w programie KFPP z przymusu – a przynajmniej takie wrażenie prezentowali prowadzący i wręczająca nagrodę.
Wracając do czasów obecnych. Wini, właściciel Stoprocent, z którym ostatnio przeprowadzałem wywiad, zwrócił mi uwagę na ciekawą rzecz – celebryci, ludzie mediów są zafascynowani hip hopem. Widzą jego potencjał, chcą go poznać. I jednocześnie się go boją. I taka jest prawda. Fullcap na głowie nie czyni nikogo „człowiekiem obsadzonym w środowisku hiphopowym”.
Zachwycanie się uczestnikiem, który może i rap kocha, wie co robi, ale jednocześnie prezentuje umiejętności na poziomie raperów z głębokiego podziemia zakłamuje obraz tej muzyki. 90% osób rapujących, które widzimy w programach poszukujących talentów nie byłoby w stanie zaistnieć nawet na lokalnej scenie pięciotysięcznego miasteczka – a jurorzy zachwycają się klikając TAK, gdy tylko zauważą, że ktoś umie złożyć do kupy kilka rymów, bez większego przekazu i dykcji. Seriale, mówiąc o marihuanie, w roli bohatera mającego problemy muszą obsadzić młodego chłopaka, obowiązkowo ubierającego się w bluzę z kapturem, jednoznacznie sugerującego przynależność do środowiska hiphopowego.
Kuba Wojewódzki oraz Rahim i Fokus. Mam pełną świadomość, że miała to być rozmowa o filmie, o legendzie Paktofoniki, gdzie sam hip hop miał być tylko dodatkiem. Liczyłem, że Pan Kuba, ze względu na przeszłość, kiedy był poważanym dziennikarzem muzycznym, pokaże jak należy podejść do tej kultury i jej przedstawicieli. W końcu miał okazję rozmawiać z legendami, pionierami, współsprawcami boomu, który ogarnął całą Polskę.
Sami raperzy podeszli do niego z dużą rezerwą – nie dali się wciągnąć w bezsensowną rozmowę, jednak nie mogli nadać jej innego, bardziej wartościowego dla widzów, tonu. Podkreślenie, że Paktofonika „śpiewała”, niestosowne pytanie o żonę skierowane m.in. do Fokusa, tragiczny research przejawiający się pytaniem „Co to jest Pokahontaz?”, „To hip hop czy electro?” i uwagą o wejściu w tekstylia – to świadczy jedynie o niepoważnym podejściu do swoich rozmówców. Kiedy już padło ciekawe pytanie - „O czym 30 latek opowiada młodej widowni?” - zanim padła jakakolwiek zrozumiała odpowiedź, temat został ucięty, a do studia wszedł następny gość.
Celebryci, redaktorzy, dziennikarze, ludzie mediów – czemu przez Was mam się wstydzić hip hopu?* Czemu nie dacie nam możliwości pokazania Wam jak ta kultura wygląda dzisiaj, o czym mówi, jakie wartości ze sobą niesie? Temat nie jest nośny? Bzdura, popatrzcie jak rozwinęły się media hiphopowe. Dziwicie się, że nadal wolimy „pieprzyć media"?
Zmieńcie do nas nastawienie. Nikt z nas się nie łudzi, że przeżyjemy kolejny boom. Nikt z nas go nie chce. Hip Hop pozostanie kulturą zamkniętą, hermetyczną – ale to nie znaczy, że nie chcemy, by była mocniejsza – a obecność w mediach to szansa na mocną polską scenę muzyczną – czyli na coś, czego wszyscy od niej oczekują, ale prawie każdy po kolei partoli kolejną szansę. Media nie zyskają sympatii społeczności hiphopowej zakłamując jej obraz lub żądając pieniędzy za patronaty płyt.
Hip Hop w mediach? Nic na siłę - ta kultura dobrze radzi sobie bez nich. Dzisiaj to media potrzebują hip hopu, by stać się znów atrakcyjne dla młodych odbiorców. Czas się obudzić.
* - nie, nie wstydzę się tej kultury, tej muzyki - wstydzę się tego czegoś co pokazują i nazywają hiphopem polskie media.
Pierwotnie niżej umieściłem utwór O.S.T.R. - "Sram na media", po czasie postanowiłem jednak zmienić go na bardziej aktualny.