Bramka Roberta Orzechowskiego, zdobyta na sekundy przed końcową syreną, w czwartkowym spotkaniu przeciwko Serbii dała Polsce bardzo ważne zwycięstwo. Skrzydłowy reprezentacji oraz MMTS Kwidzyn rzutem w ostatnich sekundach meczu na zawsze zapisał się w pamięci kibiców piłki ręcznej. Jednak sam nie czuje się bohaterem - Bohaterem jest cały nasz zespół – mówi reprezentant Polski.
Rzut Karola Bieleckiego w ostatnich sekundach meczu przeciwko Rosji na MŚ w Niemczech, dwa lata później bramka Artura Siódmiaka w spotkaniu z Norwegią, teraz Pana rzut. Czuje się Pan bohaterem ostatniej akcji w pojedynku z Serbami?
Na pewno nie. Do mnie trafiła tylko ostatnia piłka i ją wykorzystałem. Bohaterem jest cały nasz zespół, który zmobilizował się i do końca walczył o zwycięstwo. Potrafiliśmy podnieść się z wyniku 8-13 i wygrać to spotkanie.
Czy ostatnia akcja zakończyła się dokładnie tak jak ją zaplanowaliście w trakcie przerwy na żądanie?
Rzut miał oddać Karol (Bielecki – red.). Pod niego była ustawiona cała zagrywka. Jednak Serbowie swoją grą obronną spowodowali, że to ja kończyłem akcję.
Darko Stanić przy tej ostatniej akcji nie zachował się wzorowo. Rozpoczynał Pan karierę jako bramkarz. Chyba nie wystawiłby Pan wysokiej oceny takiej interwencji?
On ma taki styl bronienia rzutów ze skrzydła. Chciał mnie podpuścić, abym rzucał w krótki róg i tak się stało. Jednak nie zdążył go zamknąć i piłka przeleciała między jego nogą, a słupkiem. Gdzieś tam się zmieściła.
Pomimo wygranej z Serbią nie był to mecz idealny. W wielu akcjach brakowało skuteczności albo obijaliście bramkarza. Z czego to wynikało?
Trzeba pamiętać, że Serbia to obecnie jeden z najlepszych zespołów na świecie. Ich obrona świetnie funkcjonowała podczas tego spotkania. Poza tym to są mistrzostwa świata, podczas nich ciężko o każdą bramkę i nie ma łatwych przeciwników.
Jednak dobrze wyglądała formacja obronna, w szczególności od momentu kiedy odcięty został Momir Ilić. Czy to był klucz do wygranej?
Gra obronna to dla trenera Michaela Bieglera najważniejszy aspekt gry. Dlatego na treningach poświęcamy dużo czasu i pracy temu elementowi. Jak widać przynosi to efekt.
Po takich emocjach na pewno nie można było długo zasnąć. Noc była długa?
Nie, nie było problemów ze spaniem. Była dobrze przespana.
Piątek był luźniejszym dniem, czy trener jak zawsze przygotował dla Was jakieś niespodzianki treningowe?
Oczywiście był trening, który już był ukierunkowany pod styl gry naszych najbliższych rywali, Koreę Południową. Jednak był też luźniejszy czas oraz spacer.
W sobotę zagracie właśnie z Azjatami. To bardzo niewygodny przeciwnik dla europejskich zespołów. Jaka jest recepta na pokonanie ich?
Myślę, że trzeba zagrać bardzo dobrze w obronie. To od niej zależy najwięcej i jest kluczem do zwycięstwa w każdym meczu.
Pomimo tego, że awans do następnej rundy jest pewny, nie można tego meczu odpuścić, ponieważ w ostatecznym rachunku może on wiele znaczyć. Nie będzie oszczędzania sił w sobotę?
Na pewno nie. To ważny dla nas mecz i trzeba go zagrać na sto procent przez 60 minut. Na chwilowy odpoczynek przyjdzie czas dopiero po tym spotkaniu. Niedziela będzie dniem wolnym na regenerację sił.
Porażka ze Słowenią trochę skomplikowała sytuację w grupie. Możecie skończyć fazę grupową zarówno na 1. jak i na 3. miejscu. Czy myślicie już o kolejnej fazie?
Mamy nadzieję, że następną rundę zagramy w Barcelonie, a tam grają dwa pierwsze zespoły z naszej grupy.
Wróćmy jeszcze do spotkania z Serbią. To był Wasz najlepszy mecz na tym turnieju, czy jest on odzwierciedleniem waszej wartości na tym turnieju? Czy może zobaczymy jeszcze lepsza grę Polski?
Myślę, że we wszystkich meczach, które odbyły się do tej pory, pokazaliśmy, że naszym najlepszym punktem jest obrona. Niech tak pozostanie do końca tego turnieju.