Choć nie ominął ich kryzys finansowy, rynek religijnych funduszy inwestycyjnych stale rośnie. Zapatrzeni w ikony świętych emeryci w odpowiedzi na machlojki maklerów z Wall Street z jeszcze większym umiłowaniem oddają swoje oszczędności do dyspozycji towarzystw inwestycyjnych opartych na wierze.
Maciej Kowalski - konopny rolnik, obywatel "Polski B"
„Boskie” inwestycje charakteryzuje – przynajmniej oficjalnie - przedkładanie deklarowanych wartości ponad bezwzględne dążenie do zysku. Zarządzający funduszami brokerzy (jak dotąd brak funduszy zarządzanych przez duchownych) szerokim łukiem omijają spółki, których działalność jest niezgodna z wybraną religią. A tych do wyboru do koloru – można znaleźć fundusze dla chrześcijan wszelkiej maści (chociaż na próżno szukać różnic między portfelami funduszy greko-katolickich, luterańskich, baptystów itd.), muzułmanów (oczywiście osobno sunnitów i szyitów), a także oparte na „wartościach Talmudu”.
Oprócz oczywistych grzeszników – producentów alkoholu, tytoniu, broni, przedsiębiorstw z branży pornograficznej, hazardowej itp. - na czarnej liście wyznaniowych inwestorów są także bardziej nieoczekiwane podmioty. Dla muzułmańskich funduszy haram są też np. producenci wieprzowiny, sieci hoteli (siedliska rozpusty i rozwiązłości) i studia filmowe (bezbożna propaganda). Oszczędności wierzących katolików nie zostaną natomiast ulokowane m.in. w dużej części branży farmaceutycznej, która w ich oczach poprzez produkcję środków antykoncepcyjnych jest ni mniej ni więcej szajką płatnych morderców. Do czasu powołania pierwszego funduszu Jah-Rastafari raczej nie należy też spodziewać się religijnych inwestycji w branżę konopną.
Zarządzający przyglądają się nie tylko profilowi działalności spółki, ale także relacjom z pracownikami, kontrahentami, rodzajom reklamy czy obejmowanym patronatom. Dyskwalifikujące są np. „obsceniczne” billboardy, wspieranie organizacji pozarządowych popierających świadome rodzicielstwo czy akceptowanie niemoralnych zachowań pracowników. Nie oznacza to jednak ograniczania się do inwestowania w sklepiki z dewocjonaliami i pielgrzymkowe biura podróży – największymi pozycjami funduszy są takie spółki jak Apple, Microsoft, a nawet Pepsi.
Szacuje się, że w sumie funduszom wyznaniowym powierzone zostało do tej pory około 100 miliardów dolarów. Największą instytucją oferującą moralnie prawe inwestycje dla katolików watykańskich jest istniejąca od ponad 10 lat Ave Maria, której owieczki powierzyły prawie miliard dolarów. Niestety kierowanie się katechizmem w inwestowaniu nie zawsze prowadzi do sukcesów w życiu doczesnym. W 2008 r. najbardziej agresywny z funduszy Ave Maria stracił ponad 38% - widać Bóg tak chciał.
Co ciekawe, w Polsce do tej pory nie powstała rodzima oferta dla naszych krajowych dewotów. Naród, który nie może się zdecydować, czy na Króla Polski powołać Najświętsze Serce Jezusowe czy całego Chrystusa z pewnością chętnie skorzystałby z oferty inwestycyjnej opartej na Biblii. Jeden ze SKOKów oferuje wprawdzie „etyczne” możliwości inwestycyjne, ale jak do tej pory nikt nie odważył się na otwartą ofensywę pod szyldem Jezusa, Maryi i wszystkich świętych. Ojcze Dyrektorze?