Uzależnia. Wciąga. Mam na nią ochotę o każdej porze roku, choć zimą bardziej niż latem. Bo kubek gorącej czekolady nie dość, że cudownie rozgrzewa – zwłaszcza jeśli dodamy odrobinę cointreau – ale jeszcze poprawia nastrój. Endorfiny uaktywniają się od pierwszego łyka, ba, nawet od samego zapachu...
Restauratorka, malarka, podróżniczka, czarodziejka w kuchni i w życiu. Kreatoria nowych miejsc i nowych smaków. Autorka wielu książek o tematyce kulinarnej. Prowadzi program "Kuchenne rewolucje", jest też jurorką polskiej edycji "MasterChef". Stała felietonistka tygodnika "Newsweek Polska".
Wśród zasług Kolumba ważniejsze od odkrycia Ameryki jest, moim zdaniem, odkrycie czekolady. Aczkolwiek nieświadome. Bo żeglarz nie miał pojęcia, na jaki skarb trafił, gdy w 1520 roku natknął się na wyspie Guanaja na aztecką łódź pełną ziaren kakaowca. I kompletnie nie rozumiał, dlaczego właściwie tubylcy z taką troską traktują niepozorny na oko ładunek. W związku z tym nie zastanawiając się wiele, wywalił całość do morza, zachował tylko garść ziarenek, które przywiózł do Hiszpanii w charakterze ciekawostki z podróży.
W związku z czym splendory muszą spłynąć na Cortesa, który też nie po czekoladę wyprawił się do Nowego Świata, a po złoto. Przywiózł jednak do Europy większą ilość ziaren kakaowca, choć potem musiało upłynąć sporo lat, zanim Europa poznała i doceniła ten smak. Ale jak już doceniła, to na dobre. Dziś czekolada – aromatyczna, gładka, zmysłowa – to lek na całe zło. Działa antydepresyjnie, leczy złamane serce. No i poprawia smak szczęśliwych chwil. W dodatku uwodzi, a w każdym razie pomaga uwodzić. To cudowny afrodyzjak. A czekolada z truskawkami powinna, moim zdaniem, być w żelaznym zestawie romantycznej kolacji...
Wiem coś o tym – mojemu drugiemu mężowi (który jeszcze wtedy mężem nie był, bo ja zawsze zaczynam od karmienia mężczyzn) zaserwowałam czekoladę Pendereckiego – ze spirytusem, skórką pomarańczową, śmietanką i orzechami laskowymi. Zapewniam, że efekt był piorunujący...