Od kilku dni w mediach trwa burza w sprawie budowy drugiej nitki gazociągu jamalskiego, Jamał-Europa 2. Opozycja już zapowiedziała wniosek o dymisję Ministra Skarbu z powodu braku panowania nad spółkami skarbu państwa. A w kraju zapanowała histeria jakby w rzeczywistości groziło nam jakieś poważne niebezpieczeństwo.
O co tak naprawdę chodzi?
O podpisanie memorandum „o wzajemnym zrozumieniu”, dotyczącym ekonomicznej oceny opłacalności ewentualnych planów realizacji gazociągu Jamał II, które zostało podpisane między Gazpromem i EuRoPol Gazem (właścicielem polskiego odcinka gazociągu Jamał Europa). Dokument ma charakter wyłącznie analityczny, nie zawiera decyzji o budowie gazociągu, nie jest prawnie wiążący, nie zobowiązuje też Polski do zawarcia jakiejkolwiek umowy.
Skąd więc panika? Jak powszechnie wiadomo, Gazprom to nie byle jaki podmiot, ale rosyjska spółka państwowa. Największy na świecie wydobywca gazu. A w rzeczywistości firma realizująca politykę zagraniczną Rosji.
Wiadomo również, że PKB Rosji tworzy głównie sektor naftowo-gazowy. W 2013 r. planowany udział tego sektora ma wynieść 46 proc. ogólnych dochodów rosyjskiego budżetu.
Inną znaną prawdą jest to, że rynek gazu bardzo się zmienia. Dzięki rozbudowie sektora LNG i wydobyciu gazu łupkowego szybko powstaje globalny rynek gazu. Oznacza to, że będzie się zmniejszała rola „tradycyjnej” infrastruktury przesyłowej na korzyść terminali LNG, służących do sprzedaży gazu skroplonego. Może on pochodzić z najodleglejszych części świata.
Sytuacja ta, niewątpliwie, nie jest korzystna dla Rosji. W najbliższych latach coraz łatwiej będzie można kupić gaz i Rosjanie doskonale o tym wiedzą, co może potęgować ich nerwowość. Nie zawsze też zachowują się tak, jak my wyobrażamy sobie prowadzenie interesów.
Gazowa geopolityka
Od wielu lat Rosjanom nie udaje się podpisać umowy na dostawy gazu dla Chin. Dlaczego? Chińczycy nie chcą się zgodzić ani na proponowaną cenę, ani na sposób jej ustalania. Kontrakt na ponad 6o mld m3 gazu niewątpliwie poprawiłby kondycję finansową Gazpromu, zwłaszcza w obliczu kurczącego się rynku europejskiego.
Utrudnianie przez Rosję sprzedaży gazu z Turkmenistanu skończyło się tym, że Turkmeńczycy wybudowali własne gazociągi i wysyłają swój gaz do Iranu i Chin.
Również w Europie Gazprom nie ma dobrej prasy. Odcięcie gazu dla Ukrainy odczuło wiele państw europejskich. Po tym zdarzeniu Gazprom stał się niewiarygodnym partnerem handlowym dla państw unijnych, a jego sytuacja finansowa jeszcze się pogorszyła po serii obniżek cen gazu w Europie. Co więcej, negatywnie na wartość rynkową firmy wpływają też mniejsze dostawy surowca na kontynent europejski. W 2012 r. eksport Gazpromu do Europy z zaplanowanych 150 mld m3 gazu wyniósł w rzeczywistości niecałe 139 mld m3. W tym roku tendencja spadkowa najprawdopodobniej się utrzyma. Kilka dni temu po raz pierwszy od 2009 r. Gazprom został wyceniony poniżej 100 mld dolarów.
Dodatkowo Komisja Europejska wszczęła procedurę sprawdzania, czy Gazprom w swoich europejskich transakcjach nie narusza zasad konkurencyjności. W odpowiedzi na działania Komisji Europejskiej Władimir Putin zakazał rosyjskim spółkom współpracy z Komisją. Sytuacji Gazpromu nie poprawia prowadzona przez Unię Europejską liberalizacja unijnego rynku gazu. Zresztą, rosyjski prezydent bezskutecznie próbował wymusić zwolnienie Rosji ze stosowania trzeciego pakietu liberalizacyjnego.
Rosnące wydatki
Kosztowne dla Gazpromu są również wydatki na Nord i South Stream.
Nord Stream ma łączną przepustowość 55 mld m3. Obecnie każda z jego dwóch nitek wypełniona jest tylko w jednej trzeciej. Gazprom ponosi zaś koszty jak przy pełnym wykorzystaniu gazociągu. W maju zeszłego roku spółka ogłosiła plany budowy dwóch dodatkowych nitek. Nie wiadomo jednak, co z tego wyniknie. Jedna z odnóg może biec do Wielkiej Brytanii, ale po podpisaniu niedawno długoterminowej umowy na zakup skroplonego gazu ze Stanów Zjednoczonych Brytyjczycy mogą być już mniej zainteresowani budową tego gazociągu.
South Stream ma mieć przepustowość 63 mld m3. Będzie kosztować około 40 mld dolarów. Jak pisze Rzeczpospolita, po wybudowaniu Gazociągu Południowego moce eksportowe Gazpromu wyniosą 350 mld m3, czyli dwa razy więcej niż wynosi obecny eksport koncernu. Brak zamówień na istniejące moce raczej nie będzie zachęcał inwestorów do finansowania rozbudowy kolejnych gazociągów. W obliczu zmniejszającego się zapotrzebowania na gaz w Europie trudno uznać, że Rosjanie poważnie traktują przedstawioną przez siebie propozycję budowy gazociągu Jamał 2.
Konkluzje
Póki co, Gazprom zjednuje sobie więcej wrogów niż przyjaciół, więc rozsądek w ocenie przedstawionej informacji związanej z budową drugiej nitki gazociągu jamalskiego jest wskazany. Inwestycji tak kosztownych jak budowa gazociągów wymagająca współpracy kraju, przez który one przebiegają, nie prowadzi się w trybie, jaki właśnie obserwowaliśmy.
Tym bardziej więc stan emocjonalnego rozgorączkowania, jaki właśnie obserwujemy w kraju, wydaje się niepotrzebny. Jeśli ktoś już miałby stracić na tej inwestycji, to byłaby to Ukraina, nie Polska. Projekt Jamał-Europa 2 z punktu widzenia Polski i możliwych wpływów związanych z tranzytem, byłby dla nas korzystny. Wydaje się, że nie jest on jednak do niczego potrzebny Rosjanom. Trudno uznać, ze chcą zwiększać moce przesyłowe, skoro nie są w stanie zapełnić już istniejących.
Ale skąd takie zachowanie Rosjan? To wiedzą tylko oni. Jedno jest pewne: trudno uznać to za jakąkolwiek poważną propozycję. A jeśli chcą budować, świetnie. Na tranzycie można dobrze zarobić.
Politycy opozycji, którzy podnoszą larum w sprawie nieistotnego dokumentu, zdają się zapominać o bardzo niekorzystnej umowie na zakup gazu podpisanej przez Wojciecha Jasińskiego w czasach rządów PiS. Umowa ta spowodowała wzrost cen gazu dla Polaków o 10 proc. Minister jej dokładnie nie przeczytał, ponieważ nie miał czasu, więc podpisał to, co przedłożyli mu Rosjanie. Czyżbyśmy chcieli wówczas pokazać, jacy jesteśmy hardzi?
Przykład ten pokazuje, że należy przywiązywać uwagę do dokumentów, które faktycznie mają znaczenie. Kolejny istotny dokument, tym razem pozytywny, o którym warto pamiętać, to negocjowany przez wiele miesięcy aneks do umowy gazowej, podpisany w listopadzie 2012 r. Jego podpisanie przez PGNiG faktycznie obniżyło ceny gazu w kraju o ponad 10 proc. I to są realne dokumenty, które mogą wpływać i wpływają na interesy Polski i Polaków.