Gdybym kiedykolwiek zdecydowała się napisać książkę poświęconą tematyce fitness, tam, gdzie autor zwykle dziękuje za inspiracje i udzielone mu wsparcie musiałoby się znaleźć miejsce dla Małgorzaty Pietrzak-Lenart. Gosia, którą znam jeszcze z czasów studenckich, zawsze motywowała mnie do rozwoju a z perspektywy czasu mogę już powiedzieć, że znajduje się w grupie osób, które wskazywały mi właściwy kierunek. Ponieważ mobilizuje ona nie tylko słowem, ale i swoim własnym przykładem, dziś postanowiłam zapytać ją o to, jak wygląda praca menedżera w klubie fitness, bo takie stanowisko ona właśnie zajmuje. Tym bardziej, że fitness jako dziedzina, która rozwija się prężnie, może być sposobem na życie. Jak zwykle, Gosia potrafiła wskazać kilka ciekawych aspektów, na które warto zwrócić uwagę.
Fintess zaczyna się w głowie, ale nigdy się tam nie kończy.
Magda Piestrzyńska: Zacznijmy Gosiu od tego, że chciałam się z Tobą spotkać, bo uważam, że robisz coś wartościowego w życiu i właśnie na temat Twojej pasji, którą uczyniłaś zawodem, chciałam Ci zadać kilka pytań. Jesteś menedżerem w klubie sportowym. Na czym polegają Twoje codzienne obowiązki?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: Jestem menedżerem w klubie fitness Jatomi Lublin Plaza. Moje obowiązki są przeróżne, bo osoba na tym stanowisku musi być wszechstronna i nie może być nastawiona wąskotorowo, wyłącznie jednokierunkowo. Jest tak dlatego, że przychodzą do nas różni ludzie, którzy mają różne oczekiwania. Właśnie na wszechstronność patrzę, dobierając kadrę do zespołu. Do moich obowiązków należy również kontrola czy wszyscy swoje obowiązki traktują tak, jak powinny być one traktowane, czy zajęcia fitness odbywają się o odpowiedniej porze, czy jakość usług, które oferujemy jest zadowalająca dla naszych klientów. Zwracam też uwagę na przeciwny aspekt – czy ktoś działa na niekorzyść klubu fitness.
MP: Czyli zależy wam na tym, aby pracownik rozwijał zarówno siebie, jak i klub?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: Tak. Dobierając zespół, zwracam uwagę na to, żeby to były osoby z pasją. Trener personalny powinien być po świetnych szkoleniach. To dla mnie bardzo ważne – powinny być to szkolenia naprawdę solidne. Dobrze, gdyby miał już jakieś doświadczenie, ale to nie jest priorytet. Ostatnio nawet zatrudniłam osoby, które nie miały doświadczenia, bo dostrzegam, że kiedy są jeszcze w fazie uczenia, chłoną nową wiedzę i chcą od razu ja praktykować. W tym wypadku oceniam je lepiej niż osoby, które pomimo doświadczenia nie chcą już przyjmować nowej wiedzy. Chciałabym też, żeby to byli ludzie, którzy interesują się tym, co robią i żyją sportem także po pracy – żeby czytali we własnym zakresie różne publikacje, byli zaciekawieni tym, jak fitness się rozwija. Ostatnio nawet zatrudniłam trenera, którego sama wyłowiłam pośród klubowiczów. Wiedziałam, że robi dobry kurs trenera personalnego. On się sprawdza a ja jestem bardzo zadowolona.
MP: Czyli kierujesz pracą samego klubu i pracą zespołu? A Twój zespół powinien umieć nawiązać relacje z osobami o różnych osobowościach i oczekiwaniach, i robić to z pasją?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: Tak. Chodzi tu o kierowanie działem fitness. A osoby te powinny być lojalne, uczciwe i ciągle się doszkalać. Przy czym zależy mi też, żeby zwracały uwagę na jakość tego, czego się uczą i wykorzystywały nabytą wiedzę.
MP: Czy w takim razie teraz jesteś usatysfakcjonowana ze składu, który dobrałaś?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: Bardzo. Ludzie są tak dobrani, że się uzupełniają. Wiem, np. kto może zająć się osobami po ciężkich urazach i kieruję takie osoby do właściwego trenera. Jeżeli ktoś chce nabyć popularną ,,masę”, też mamy odpowiednich do tego trenerów. Po prostu jeżeli ciężko nam wymyślić jakąś koncepcję treningową na daną osobę, to przekierowujemy ją do innego trenera, aby klient i trener byli zadowoleni. Praca w zespole jest najważniejsza! Nie toleruję skrajnej postawy „każdy sobie rzepkę skrobie”, bo tak naprawdę w tym miejscu wszyscy strzelamy do jednej bramki.
MP: Czyli musi być to osoba, która lubi pracę zespołową?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: Tak. Taka, która się odnajduje w tej pracy. Żeby być skutecznymi, musimy traktować to jak sport drużynowy.
MP: Czy długo pracowałaś nad tym, żeby zbudować taki zespół?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: Trwało to 2 lata. Chociaż wcześniej - ale już po otwarciu naszego klubu - ja sama nauczyłam się dużo od naszej wcześniejszej menedżerki - Aleksandry Maciejczyk, która przyjechała wtedy z Krakowa, aby otworzyć nasz klub. Można powiedzieć, że wyszkoliła mnie w odpowiedni sposób, tak więc prawie połowa (razem ze mną) obecnego zespołu jest zatrudniona jeszcze przez nią. Znowu można powiedzieć - praca zespołowa.
MP: A czy zawsze chciałaś się zajmować tym, co teraz robisz?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: Zawsze chciałam być w fitnessie, w sporcie, ale nie myślałam, że to pójdzie w takim kierunku, jak poszło.
MP: Ja znam Cię jeszcze z czasów, kiedy byłaś studentką. Jak wówczas sobie wyobrażałaś swoją przyszłość i rozwój zawodowy?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: Instruktor fitness. Wtedy był tylko fitness. Po jakimś czasie pomyślałam też, że warto uzupełnić swoją wiedzę o treningi na siłowni. Mój rozwój w ogóle trwał długo. Jak tak spoglądam wstecz, to teraz myślę, że bardzo dobrze, że przeszłam ten zachwyt samymi zajęciami fitness, bo dzięki nim mam świetną koordynację, dobry zakres ruchu, ładnie budują mi się mięśnie – mam dobre podłoże pod rozwój. Chociaż, muszę szczerze przyznać, że sam fitness to już za mało dla mojego ciała. Teraz zachwyca mnie siłownia i treningi funkcjonalne. Nie tęsknię, bo taka jest naturalna kolej rzeczy i tak rozwija się moja miłość do aktywności. Obecnie stawiam na treningi personalne, a nie na zajęcia fitness, a w swoim przypadku trening funkcjonalny i trening siłowy.
MP: Co z tą starą miłością?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: To jest bardzo dobre dla mnie jako menedżera. Wiem, co się tak naprawdę dzieje na zajęciach. Widzę błędy i dobre strony w prowadzeniu zajęć fitness przez instruktorów. Jestem w stanie skorygować taką osobę, jeżeli tego potrzebuje albo ją pochwalić. Znam się na tym. Natomiast podkreślam, że nie można stać w miejscu i trzeba iść do przodu. U mnie poszło to w kierunku, o którym już wspomniałam.
MP: Czy zawsze tak się dzieje w przypadku osób, które chodzą na zajęcia fitness?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: Każdy nowy bodziec jest dobry dla ciała. Osobom, które zaczynają swoją przygodę z jakąkolwiek aktywnością, ja najpierw polecam zajęcia z trenerem personalnym. Dzięki temu z większym prawdopodobieństwem nauczą się wykonywać ćwiczenia poprawnie, zachowywać właściwą technikę i bezpieczeństwo. Potem można ćwiczyć na zajęciach grupowych, gdzie instruktor nie ma czasu, żeby całą godzinę stać przy tej konkretnej osobie. Jeżeli ktoś nie może sobie pozwolić na treningi personalne, to najpierw polecam Pilates, spokojne zajęcia wzmacniające i stopniowe wdrażanie się w cały system, który tworzy w ogóle rekreacja ruchowa. Jeżeli ktoś będzie ćwiczył regularnie, to z doświadczenia i obserwacji mogę powiedzieć, że nasze ciało będzie potrzebować kolejnych rozwijających bodźców mięśniowych - chodzi tu o poziom intensywności i stopień zaangażowania poszczególnych grup mięśniowych. Na zajęciach fitness ćwiczenia i intensywność jest dopasowana do ogółu uczestników, a nie poszczególnych jednostek. Poza tym są to zajęcia grupowe, a z biegiem czasu będziemy chcieli rozwijać to, co nas najbardziej w naszym ciele interesuje.
MP: Zwróciłaś uwagę na taką bardzo fajną kolejność – najpierw trening personalny, potem zajęcia grupowe. Tak sobie myślę, że to może być odpowiedź na zniechęcenie części osób do zajęć fitness. Chodzi mi tu o te osoby, które twierdzą, że ich nie lubią, bo tam wszystko dzieje się dla nich za szybko i nie nadążają za prowadzącym a przez to w ogóle nie podejmują prób albo bardzo szybko się zniechęcają. Czasami uczestnicy (a właściwie częściej uczestniczki) myślą, że na zajęciach grupowych łatwiej będzie im się wtopić w tłum, trochę poobserwować a tymczasem może jest jeszcze lepsza kolejność.
Małgorzata Pietrzak-Lenart: W ten sposób można by potraktować treningi personalne właśnie jako kurs wprowadzający. W zasadzie taki, który owocuje potem przez całe życie. Dobre podstawy dają właściwą świadomość. Należy zdawać sobie sprawę, że na zajęciach grupowych ćwiczenia są dobrane do grupy. Tymczasem ktoś może mieć wadę postawy, którą niektóre ćwiczenia mogą pogłębiać. Instruktor fitness musi zwracać na takie rzeczy uwagę, ale same warunki nie zawsze pozwalają zaspokoić kompletnie potrzeby wszystkich uczestników. Zwłaszcza, jeżeli grupa jest liczna.
MP: Obecnie fitness jest w modzie. Tego się nie da ukryć. Czy kiedy Ty nabywałaś tej wiedzy na świeżo, byłaś już w stanie przewidzieć ten nadchodzący boom i to zainteresowanie?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: Swoją przygodę z fitnessem zaczęłam jeszcze jako nastolatka. Byłam zauroczona taką formą aktywności. Dużo mi pomogło to, że jeździłam szkolić się do Warszawy, gdzie obserwowałam prezenterów fitness na bardzo wysokim poziomie. Najpierw przekładałam ich styl na swoje zajęcia. W miarę nabywania doświadczenia wyrobiłam swój własny.
MP: Wiedziałaś czy wyczuwałaś, że to się tak rozwinie?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: Widziałam, co się dzieje w Warszawie i wiedziałam, że prędzej czy później przyjdzie to do nas.
MP: Wspomniałaś o twoim własnym stylu w prowadzeniu zajęć fitness. Jaki on jest?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: Myślę, że luźny. Jestem daleka od sztywnego, niemal wojskowego podejścia do zajęć fitness. Ważne, aby mieć ciągły kontakt z grupą. Fajnie, jeżeli wszystko wychodzi, ale każdy ma dziś dużo obowiązków i nie można ludzi jeszcze dodatkowo stresować. Traktuję to tak, że jest to dla nich odpoczynek i przyjemność. Starałam się wyrazić swoje podejście nawet poprzez ubrania. Właśnie w Warszawie spodobało mi się, że prezenterzy tam ubierali się zawsze na kolorowo. W Lublinie jeszcze kilka lat temu dominowała czerń na zajęciach grupowych. Ja też chciałam poprzez kolor dodać samym zajęciom trochę żywotności. Widziałam też, że to się podoba.
MP: Wizerunek też jest ważny.
Małgorzata Pietrzak-Lenart: Dla instruktora bardzo. Nie chodzi o to, żeby mieć najmodniejsze ciuchy, ale powinny być schludne i oddawać charakter danej osoby.
MP: To dotyczyło zajęć fitness. Czy da się powiedzieć o stylu prowadzenia treningów personalnych?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: To jest bardziej indywidualna sprawa, bo każdy człowiek jest inny. Jak sama nazwa wskazuje, to jest trening personalny i powinien być on dostosowany do konkretnej osoby. W konsekwencji mój sposób bycia na treningu personalnym również powinien być do danej osoby w miarę możliwości dopasowany.
MP: Już o tym nieco wspomniałaś, ale jak myślisz, czy to konieczne, aby menedżer klubu fitness był jednocześnie instruktorem?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: Nie jest to konieczne, ale dobrze jeżeli miał taką przygodę, ponieważ wie, na co ma zwrócić uwagę. Natomiast moim zdaniem powinien być w ogóle związany ze sportem, żeby się na tym znać. Mi to dużo daje. Widzę np. w jakim stopniu trenerzy skupiają się np. na technice swoich podopiecznych. Widzę też, ile mogliby poświęcać im uwagi w ogóle – trening personalny powinien być godziną oddaną temu konkretnemu człowiekowi.
MP: Czy myślisz, że to działa też w drugą stronę? Czy twoi podopieczni – tym razem trenerzy – inaczej patrzą na Ciebie właśnie dlatego, że jesteś związana z aktywnością fizyczną przez długi okres swojego życia?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: Na pewno ich to mobilizuje do lepszej pracy, bo zdają sobie sprawę, że rozumiem ich obowiązki.
MP: Wspomniałaś już, że rozwój pchnął Cię do przodu, ale czy jesteś jeszcze instruktorem?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: Instruktorem jestem i będę zawsze, ale ze względu na czas czynnie prowadzę tylko zastępstwa. Jestem też bardziej skoncentrowana na indywidualnej pracy z klientem. Interesuje mnie bezpośredni kontakt a nawet bardzo szczegółowe sprawy fizjologiczne, jeżeli to sprawi, że mogę się kimś lepiej zaopiekować.
MP: Czyli Twoja praca jest i praktyczna i logistyczna. Masz jakiś gotowy sposób, jak te wszystkie obowiązki pogodzić?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: Myślę, że trzeba mieć do tego pewien dryg. Chodzi tu również o poczucie czasu i obowiązku. Ja do tego bardzo cenię sobie kalendarz.
MP: Co Ty osobiście najbardziej lubisz w pracy menedżera?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: To, że zależą ode mnie nowe projekty. To, że mam wpływ na coś, co jest moją pasją i mogę wdrażać do niej również swój sposób widzenia, swój styl. Bardzo lubię też to, że na co dzień mam kontakt z ludźmi. Nie tylko inni uczą się ode mnie, ale ja też mogę od nich.
MP: W takim razie pytam jeszcze o nasze miasto – o Lublin. Jak rozwijał się tutaj fitness widziany Twoimi oczami?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: Najpierw były to proste siłownie i sale fitness. Uruchamiano je niemal na zwykłym dywanie. Dzisiaj jest to niedopuszczalne, ale wiadomo - trening jest lepszy niż brak treningu. Przez następne lata poszło to w dobrym kierunku. Dużym bodźcem akurat w Lublinie było otworzenie 3 lata temu klubu, w którym jestem obecnie menedżerem. To miejsce na poziomie europejskim, które ma wypracowane wyraźne standardy i system szkoleń pracowników. Osoby wychodzące z naszej firmy są dobrym kąskiem dla innych klubów. To popchnęło do pracy także inne kluby fitness.
MP: Pozytywna konkurencja?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: Tak. W ogóle konkurencja sama w sobie nie jest zła. Tylko moim zdaniem powinna to być przede wszystkim konkurencja oparta o ciągłe podwyższanie jakości usług i obsługi klienta, a nie obniżanie cen. Fajnie też, że będą otwierać się nowe kluby, bo i trenerzy zaczynają się coraz lepiej szkolić, więc nowe stanowiska pracy umożliwią im dobre spożytkowanie tej wiedzy. Myślę też, że w samym Lublinie na razie jest jeszcze miejsce dla dobrze wyszkolonych trenerów.
MP: A co to znaczy, że jesteście dobrym kąskiem?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: Wymaga się od nas samodyscypliny i samorozwoju. To są wartościowe cechy. Pracujemy też w zespole a ja nie toleruję obgadywania kolegów czy koleżanek po fachu. Dalej, obrażanie się prowadzi do osamotnienia. Uważam natomiast, że więcej możemy osiągnąć współpracując. Konstruktywna wymiana myśli – nawet uwag – daje rozwój i staram się, żeby to u nas działało.
MP: Zawsze ceniłam ten twój sposób myślenia. A w jakim kierunku będzie rozwijał się teraz fitness?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: Myślę, że skomplikowane, choreograficzne zajęcia, gdzie trzeba myśleć nie mają dużej przyszłości. Choć mnie osobiście to trochę boli, bo ja bardzo takie lubiłam. Natomiast stres i zmęczenie powodują, że ludzie potrzebują zajęć typu Body&Mind, gdzie dostają jednocześnie wyciszenie, rozluźnienie, ale i wzmacniają mięśnie. Myślę też, że w dalszym ciągu będą utrzymywać się typowe zajęcia wzmacniające, gdzie jest typowy wysiłek wydolnościowy, mięśnie rzeczywiście czują zmęczenie, ale jako uczestnicy nie musimy się bardzo skupiać i analizować. Do tego dochodzą treningi obwodowe i wszelkie funkcjonalne formy zajęć. To może się przydać nawet mamom. Ostatnio kołysałam dziecko koleżanki i usłyszałam: „Wow, robisz to na miękkich kolanach; Normalnie mamy tak nie robią”. Ja wiem, że mam tak dzięki treningom funkcjonalnym. Taki kierunek rozwoju obserwuję i dlatego takie jest moje zdanie.
MP: Czy wy jako klub wprowadzacie jakieś innowacje lub autorskie projekty?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: Tak. Teraz będziemy wprowadzać projekt przygotowujący do Triathlonu razem z Trinity Club. Chcemy, żeby nasi klubowicze trenowali, ale też mieli swoje cele i żeby się to przełożyło na ich życie prywatne. Drugi projekt jest raczej rozluźniający – darmowy kurs tańca dla par. Tu chodzi o to, żeby umożliwić osobom w związkach wspólne spędzanie czasu, wspólny rozwój i motywację. Moi trenerzy wymyślają też cykliczne zawody dla klubowiczów, a aktualnie wprowadzamy do klubu nowe krótkie zajęcia Jatomi Balance, podczas których wykonuje się ćwiczenia, które wymuszają utrzymanie równowagi ciała.
MP: Gdzie Ty sama ćwiczysz?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: Ostatnio przygotowuję się do Mistrzostw Polski Bikini Fitness. Teraz robię głównie treningi siłowe i sesje cardio. Każdy trening ma mnie teraz przygotować do realizacji celu. Prowadzi mnie nasza świetna trenerka personalna, Gosia Krawczyk (Płaza). Ćwiczę rano, przed pracą. Lubię wyzwania, więc takie sobie znalazłam, ale myślę, że to pozwoli mi też jeszcze lepiej pracować z innymi.
MP: Czym jest więc dla Ciebie sukces zawodowy?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: Na pewno są to widoczne efekty założonych przez siebie celów. I jak już osiągnęłaś ten cel, to trzeba ustanowić nowy. Tak mam.
MP: Czyli masz na myśli sukcesy w liczbie mnogiej?
Małgorzata Pietrzak-Lenart: Tak, sukcesy.
MP: Na zakończenie naszej dość długiej rozmowy ,ja życzę Ci jak najwięcej sukcesów. Oczywiście poza tymi, które już osiągnęłaś. Jak zwykle i tak nie wyczerpałyśmy tematu, ale i tak bardzo Ci dziękuję.