Woodstock należy do miejsc, w które w żadnym okresie mojego życia nie wybrałabym się dobrowolnie. Nie lubię tłumów i głośnej muzyki, nie lubię też piwa i spania w namiocie. Ale Jurkowi Owsiakowi się nie odmawia.
Pojechałam na Woodstock do Akademii Sztuk Przepięknych w doborowym towarzystwie (m.in.): Marii Czubaszek, Agnieszki Holland i ks. Lemańskiego. „Na polu” przechadzały się setki tysięcy młodych ludzi. Różnorodnych, radosnych, otwartych, na luzie, szukających kontaktów (np. „szukam męża”, „szukam żony”, „mamo jest fantastycznie!” – zawiadamiały napisy przypięte do skąpych ubrań).
Woodstock to miejsce, dzięki któremu poziom kapitału społecznego w Polsce znacząco rośnie, bo tam rodzi się kilkudniowa wspólnota, tym autentyczniejsza, że nie podporządkowana żadnej ideologii, żadnemu przywództwu (Owsiak jest tu autorytetem, nie ideologicznym organizatorem życia jak np. Rydzyk) czy wierze.
Mam wrażenie, że nie chodzi nawet o muzykę, której notabene jest tam w nadmiarze (kilkanaście zespołów dziennie). Muzyka to tylko pretekst, kontekst, tło, medium dla „bycia sobą, u siebie” poza represją i zakazami. W mieście prohibicja, pić można tylko piwo. Ci, którzy go nadużyli byli chętnie filmowani przez telewizję „Trwam” jako dowód na degenerację młodzieży, która znalazła się pod wpływem Owsiaka i jego hasła „Róbta co chceta”. Ks. Lemański interpretował je po augustyńsku. Mówił: „To znaczy: kochaj i rób co chcesz”.
Lemański mówił pięknie, mądrze, z dużą wrażliwością i wyczuciem tego, co dręczy młodych ludzi. Spokojnie powierzyłabym mu lekcje katechezy: uczyłby o wartościach, wolnej woli, miłości, tolerancji i odpowiedzialności oraz o Jezusie, o którym w polskim Kościele dawno zapomniano. Wśród publiczności niemal sami katolicy („szczęść boże!” zamiast „dzień dobry”) najczęściej wyrzuceni poza Kościół - arogancją, pazernością i politycznym zacietrzewieniem księży, biskupów, hierarchów.
Co zrobić by zmienić Kościół? Lemański odpowiadał, że wszystko zależy od wiernych, od ich odmowy uczestniczenia w pewnych praktykach (np. płacenia za usługi, zgody na agitację polityczną i mowę nienawiści w kościołach) i że Kościół to nie Episkopat.
Kościół jest jak Akademia Sztuk Przepięknych: otwarty na świat, dobrowolny, jest miejscem, gdzie wchodzi się z zainteresowaniem, gdzie stawia się pytania i uzyskuje nadzieję. Lemański ma charyzmę, wrażliwość i wiedzę. Gdyby Kościół miał więcej takich księży, polski katolicyzm byłby w świetnej kondycji.
Nie jest i nie będzie. Dziś obserwujemy proces jego przyśpieszonej degeneracji. Lemańskiemu zamkną usta. Zamkną tym samym Kościół otwarty. Woodstockowicze byli zapewne ostatnią tak zaangażowaną i potężną publicznością Lemańskiego.
Mnóstwo widzów zebrała Agnieszka Holland. Kochają tu jej kino, ale i krytykują…. Rozmawiano o „Hause of cards” i Powstaniu Warszawskim. O kulturze masowej i serialowej zemście scenarzystów. Mądrze i zabawnie. Na swoim spotkaniu czułam się jak na Uniwersytecie: rozmowy o edukacji, obywatelstwie, sumieniu i pięknie. Wszechpolaków nie było. Ponoć zostali w Warszawie by obrzydzać imprezy związane z rocznicą Powstania Warszawskiego.