Się narobiło. Przeczytałam wpis Agnieszki Stein i myślałam, że na tej subiektywnej interpretacji wpisu Rzecznika Praw Dziecka się skończy. Ale nie. W ciągu kilku godzin, jak to w Internecie, ruszyła fala protestu wobec Rzecznika.
Psycholog dziecięcy i rodzinny, psychoterapeuta. Wykładowca w Strefie Młodzieży SWPS. Redaktor Naczelna magazynu dla rodziców "Gaga".
O co to oburzenie?
O to, że Rzecznik zachęca do podtrzymywania wiary w magię, która jest częścią dzieciństwa? Czy o to, że ów wpis umieścił na szablonie kampanii "Reaguj masz prawo", która akurat trwa i na jej stronie FB, przez którą komunikuje się z rodzicami? Ba, słyszę nawet głosy, że wpis ten sugeruje, że łamanie tej wiary Rzecznik uznaje za przemoc? Za chwilę pewnie dopiszemy mu intencję wpisania prawa do wiary w Świętego Mikołaja do podstawowych praw Konwencji Praw Dziecka zaraz obok prawa do życia i rozwoju lub prawa do tożsamości… Litości...
Agnieszka Stein pisze "dzieci mają prawo, aby ich nie okłamywać". Z zasady się zgadzam, ale… Czy to nie my dorośli decydujemy o tym, jak kreować rzeczywistość dziecka, gdy jeszcze tego nie wie? Co przykrywać, co chronić, a co eksponować? Jak objaśniać to, czego nie rozumie? Jak interpretować to, co go spotyka? Ale też jak czynić jego życie, które nie zawsze jest kolorowe, lepszym? Czy magia nam w tym pomaga? Tak. Święty Mikołaj od prezentów. Wróżka Zębatka od mleczaków. Waleczny Duszek z siatką na złe sny. Czy też Niewidzialny Przyjaciel, którego do domu przyprowadza samo dziecko.
No właśnie. Rozwój. Popatrzmy na kilka teorii z psychologii dziecka, a zrozumiemy skąd pojawiają się wymyślone postacie w jego życiu i dlaczego rodzice używają swoich płatów ciemieniowych do ich kreacji. Nie łatwiej byłoby powiedzieć "my kupujemy prezenty", "zęby wypadają i tyle", "każdy miewa złe sny"? Koniec tematu, sprawa załatwiona. Niby tak, ale troskliwi rodzice chcą przecież, by dziecko przestało się bać, by wierzyło w symbolicznego obrońcę, który jest, gdy rodziców nie ma obok, by święta zawierały w sobie element czarów, który podkręca ekscytację i wyjątkowość tego zdarzenia. I używają do tego języka symboli.
Język ten dostosowany jest do jego poziomu rozwoju. Dzieci w wieku przedszkolnym żyją w świecie swojej wyobraźni. To okres przedoperacyjny, który cechuje myślenie wyobrażeniowe, gdy pojęcie symbolu jest dziecku bliższe niż jego rzeczywiste przeznaczenie. Zabawa symboliczna zajmuje dziecku większość jego aktywności poznawczej. Świat, który go otacza, a którego nie do końca rozumie, przerabia w wyobraźni. Udaje mamę lub tatę. Odgrywa scenki. Organizuje bal na niby. Świat jest trochę na niby. Stąd magia, stąd duszki, stąd Święty Mikołaj. I tak samo, jak się zjawiają w życiu dziecka, tak też znikają wraz z pojawieniem się pytań, potrzeby urealniania pojęć, rozumienia świata w sposób konkretny i logiczny. Tyle na temat "okłamywania" dzieci, które ja nazwałabym "współpracą na poziomie wyobraźni".
Kochani, nie przyczepiajmy się do Rzecznika, jego apelu w obronie Mikołaja. Wiem, że Rzecznik pisząc to na FB miał na myśli prawo do marzeń. A w tym chyba wszyscy jesteśmy zgodni. Niech nasze dzieci marzą jak najdłużej w sposób jak najbardziej nioograniczony i niech "dowyobrażają" sobie to, czego potrzebują w swoim życiu. Na końcu i tak do nas rodziców należy decyzja, czy Mikołaj będzie częścią wspomnień dziecięcych czy nie. Podobnie jak decydujemy o wielkości choinki, Mikołajkach w skarpecie czy worku lub ilości wigilijnych potraw. Na końcu liczy się atmosfera, bliskość i miłość. Z Mikołajem lub bez - to nasze najważniejsze zadanie.
Moja córka Klara (lat 8) zapytała mnie wczoraj tak: "Mamo, wy się zdecydujcie wreszcie, czy Mikołaj istnieje czy nie. Ty i Tata mówicie, że tak, Jurek (brat, lat 11), żebym się ogarnęła, jeśli w to wierzę, Filip (syn koleżanki lat 7), że Jurek jest nieogarnięty, bo kłamie. Więc kto tu mówi prawdę, a kto nie ogarnia?".
Przyznaję szczerze, nie ogarnęłam wczoraj, była dziesiąta wieczór i powiedziałam jej, że jutro porozmawiamy na poważnie. - Aha - Klara na to - czyli nie ma, bo jak na poważnie, to ja od dawna wiem, że to wymyśliliście" . I zasnęła. I chyba dobrze spała mimo deziluzji, bo ledwo ją rano obudziłam :-)