Długotrwały pokój, kryzys i coraz większe przyzwolenie dla agresji demoralizują społeczeństwo. Idealizacja przemocy jako metody walki o swoje cele to narastająca od lat tendencja. Wykwitami chorobowymi są zarówno postacie takie jak Brunon K., które marzą o zbrojnym przewrocie, jak i idące coraz bardziej w stronę radosnego absurdu sposoby obchodzenia rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego.
Antropolog kultury, podróżnik, autor przewodników i map
Każdego 1 sierpnia spośród wielu ostatnich lat możemy w okolicach oglądać taki oto scenariusz: rozradowana młodzież z patriotycznymi przypinkami uśmiecha się i wychwala bohaterskość powstańców, a samo powstanie – jako jedną z najważniejszych rocznic, jakie powinniśmy czcić. Wypowiedzi wskazujące, że powstanie było zbyt słabo przygotowaną i przedwczesną akcją, a ostatecznie przyniosło olbrzymią klęskę, są marginalizowane. Liczy się tylko powstańczy karnawał.
Im bardziej idealizowany jest wielki zryw, tym bardziej krytykowane są przemiany dokonane bez przemocy, ze sztandardowymi przemianami rozpoczętymi w wyniku obrad Okrągłego Stołu. Jeśli prawdą jest, iż 40 procent młodzieży uważa Powstanie Warszawskie za wygrane, to można podejrzewać, iż jednocześnie zmienia się ocena przemian końca lat 80. Ryzykowałbym twierdzenie, iż coraz mniej osób uważa je za sukces, a coraz więcej za porażkę.
Kolejność uaktywniania się tych tendencji widać wyraźnie w aktywności środowisk, które z kolei krytykę Okrągłego Stołu uznały za sztandar swoich działań. Jeśli więc tak dokonywane przemiany były złe, to wówczas jakie są wzorce pozytywne? Oczywiście przewrót zbrojny a niemal przemilczane przez lata komunizmu Powstanie było najbardziej odpowiednim biegunowo odwrotnym wzorem.
Pierwszym przejawem zmian, trendów w kulturze jest zwykle język, a ściślej zmiany znaczeń słów i wzrost popularności, częstotliwości użycia określonego rodzaju słownictwa. Zmianę w języku widać od dłuższego czasu. Począwszy od osób wyrażających sprzeciw wobec „oficjalnej wersji”, poprzez różnego rodzaju „rebelie” „guerille”, „partyzantki”, po coraz większą obecność języka wojskowego.
Grupy nazywają się batalionami, powstają nazwane lub nienazwane bojówki, popularnością cieszą się grupy paramilitarne. Coraz bardziej także przesuwana jest granica dopuszczalności agresji czy zwykłego chamstwa, legitymizowanego patriotycznymi hasłami. Politycy starają się wykonać jak najwięcej ukłonów w stronę środowisk kibiców, różnego autoramentu radykalnych grup.
Czy to początek procesu, który doprowadzi do rozruchów, zamieszek, rewolucji czy nawet wojny? Zależy, na jaką pożywkę trafi. Dziś jednak rośnie w siłę szybciej niż kiedykolwiek w ostatnich dziesięcioleciach.