Jeśli rockowa grupa The Smiths rzeczywiście kiedyś się reaktywuje, radzę na wszelki wypadek rozejrzeć się za schronem przeciwatomowym, gdyż brytyjscy dziennikarze muzyczni mogą z radości uczcić ten fakt wystrzeleniem bomby atomowej na Europę.
Zapowiedź zagłady Starego Kontynentu wskutek spotkania na scenie czterech podstarzałych rockmanów z Manchesteru jest oczywistą przesadą z mojej strony, ale świetnie oddaje klimat częstej lektury magazynów muzycznych z Wielkiej Brytanii.
"Zmartwychwstanie!", "Przemówili!" takimi nagłówkami witały przechodniów wiosną tego roku pierwsze strony muzycznego tygodnika "New Musical Express", na wieść o reaktywacji uwielbianego przez Brytyjczyków bandu - The Stone Roses. Zespół nie grał koncertów i nie nagrywał od ponad 20 lat, ma w swoim dorobku kilka hitów, które weszły do kanonu gitarowej muzyki alternatywnej. Zachwyt żurnalistów nad ponownym spotkaniem Iana Browna z resztą zespołu na scenie był jednak nakręcany w brytyjskich mediach do takiej rangi, jak gdyby co najmniej doszło do ponownego zjednoczenia Irlandii.
Przeglądając codziennie internetowe serwisy muzyczne z kraju Szekspira, chyba nawet najzagorzalsi fani brit-popu mogą się rozchorować od newsowej biegunki na temat potencjalnych powrotów grup Blur i Oasis. "Blur reaktywują się", "Blur jednak nie wróci", "Jednak są szanse na nowe nagrania", "Nie jednak nie", "Liam Gallagher nienawidzi brata", "Noel Gallagher kocha Liama", "Oasis powróci?". "Oasis na pewno nie powróci".
W lutym 2011 roku muzyk Blur Graham Coxon napisał na swoim Twitterze "Wychodzę, by spotkać się z chłopakami z Blur na kawie. Może włączymy też magnetofon!!!".
Z pozoru błahy strzępek zdania o wypiciu małej czarnej, gdzie muzycy Blur mogli po prostu pogadać, albo dopiąć jakieś stare sprawy np. finansowe, rozgrzał brytyjskich dziennikarzy do czerwoności, jak gdyby kamienne kolumny Stonehenge ułożyły się nagle w piramidę, niczym domek z kart. "Będą nagrywać!", "To może być album!", Czyżby powrotna trasa?", "Jaką kawę będą pić?" rozstrząsały przez najbliższe godziny internetowe serwisy muzyczne.
Kilka dni później Coxon oczywiście ze śmiechem zdementował plotkę, zapewne po raz trzydziesty w minionym dziesięcioleciu, od kiedy Blur działają wspólnie tylko sporadycznie.
Mimo faktu, że w ostatnich latach reaktywowały się koncertowo i płytowo naprawdę ważne i wpływowe dla polskiej sceny zespoły, jak Izrael, Kaliber 44, Kazik Na Żywo czy Illusion, to jednak daleko tym wydarzeniom do rangi "sprawy narodowej".
Brytyjczycy są naprawdę "szurnięci" na punkcie muzyki i mówię to w jak najbardziej życzliwy sposób. Nie wyobrażam sobie, aby kiedykolwiek u nas, nad Wisłą, "Newsweek", "Wprost" i "Polityka" (bo prasy muzycznej poza "Teraz Rockiem" praktycznie już nie ma), zaśpiewały "jedynkami" jak jeden mąż "Reaktywacja!". Choćby nawet, dajmy na to, Zbigniew Hołdys powrócił do grania z Perfectem.
Niestety ten poziom pasji, ekscytacji i gorączkowego gromadzenia faktów przez polskie media jest zarezerwowany dla innej grupy społecznej - polityków.