Swego czasu, guru polskiej alternatywy - Kazik Staszewski zwykł trzymać statuetki Fryderyka pod piwnicznym zlewem (vide okładka płyty "Oddalenie"). Marii Peszek i Monice Brodce taki pomysł nie powinien przyjść do głowy. Mimo pewnych braków, nominacje do polskich nagród muzycznych prezentują bowiem rodzimą muzykę rozrywkową w pigułce, od której nie powinien zaboleć brzuch.
Liczba tegorocznych "fryderykowych" nominacji, wzorem brytyjskich Brit Awards, stopniała z gargantunicznych 39 do zaledwie 13. W przypadku cieszących się najbardziej masowym zainteresowaniem nagród dla "Muzyki rozrywkowej", inspirowana Chopinem statuetka zostanie przyznana w zaledwie czterech kategoriach. Zważywszy na prestiż nagrody, taki krok wydaje się rozsądny.
Co sądzę o samych nominowanych? Uważam, że w dość precyzyjny sposób syntetyzują to co było w minionych dwunastu miesiącach dobre, a jednocześnie popularne. Bolączką wydaje się pominięcie prężnie działających scen niszowych.
Brodka i Maria Peszek, które mają po trzy szanse na nagrodę, potrafiły przełożyć medialne zainteresowanie swoimi osobami na sukces stricte muzyczny, którym były wyprzedane trasy koncertowe oraz bardzo dobrze sprzedające się płyty -"Jezus Maria Peszek" pokryła się platyną, zaś poprzednie dzieło Brodki "Granda", osiągnęło nawet podwójne tego typu wyróżnienie.
Monika Brodka jako jedna z nielicznych potrafiła udowodnić, że tzw. inteligentny pop w polskim wydaniu nie jest tylko pustym akademickim frazesem. Singiel "Varsovie" był ochoczo wklejany przez hipsterów na tablicę Facebooka, jednocześnie pojawiając się w playliście radia RMF FM co, jak chyba państwo się zgodzą, stanowi rzadki wyczyn.
Nieścisłością w decycji Akademii wydaje się decyzja o nominowaniu "LAX" wyżej wymienionej w kategorii Album Roku. Jak sama nazwa wskazuje, chodzi tu o albumy długogrające. Dziełko Brodki zawiera natomiast jedynie dwa premierowe utwory. Pozostałe cztery stanowią remiksy piosenek "Varsovie" i "Dancing Shoes"
Sukces innych nominowanych przez Akademię ZPAV również wydaje się koherentny. Zarówno Hey, Luxtorpeda jak i Mela Koteluk (posiadacze dwóch nominacji do Fryderyków), byli obecni w radiu, popularni w internecie, wszyscy intensywnie koncertowali, zaś ich płyty - w szczególności Heya i Luxtorpedy - sprzedawały się naprawdę przyzwoicie (rzecz jasna, jak na polskie warunki).
Być może nieco odważniej powinna prezentować się kategoria Debiut Roku. Przydałoby się, aby pojawił się także mocniejszy akcent ze strony prężnie działających rodzinych scen hip-hopu, metalu czy reggae.
Przysłowiowym "kijem w mrowisko" i sensacją nominacji mógłby być, nie boję się tego powiedzieć - nominacja w kategorii "Przebój roku" dla discopolowego przeboju grupy Weekend "Ona tańczy dla mnie".
Mimo tego, należy mieć nadzieję, że większy prestiż nagrody spowoduje, iż nagroda ta stanie się odpowiednikiem literackiej Nike, której przynanie niejednokrotnie sprawiało już, że niszowa literatura trafiała na pierwsze miejsca list książkowych bestsellerów.
Skowronkiem zmian w dobrym kierunku był ubiegłoroczny sukces Ani Rusowicz, której album "Mój Big-Bit", właśnie dzięki triumfowi na Fryderykach, został zauważony przez masowego odbiorcę.
Zwycięzców Fryderyków 2013 roku poznamy już 25 kwietnia.
Oto pełna lista nominowanych w kategoriach muzyki rozrywkowej:
Album roku:
Brodka - "LAX"
Hey - "Do rycerzy, do Szlachty, doo Mieszczan"
Luxtorpeda - "Robaki"
Maria Peszek - "Jezus Maria Peszek"
T. Love - "Old Is Gold"
Artysta roku:
Artur Andrus
Brodka
Hey
Mela Koteluk
Maria Peszek
Debiut roku:
Kari Amirian
Maria Kleszcz
Mela Koteluk
LemON
Skubas