Okładka płyty Braci Figo Fagot "Eleganckie chłopaki"
Okładka płyty Braci Figo Fagot "Eleganckie chłopaki" SP Records

Niewątpliwie pozytywnym aspektem popularności prześmiewczego duetu disco polo Bracia Figo Fagot jest fakt, że jako naród chyba dojrzewamy do umiejętności śmiania się z samych siebie.

REKLAMA
Jak to bywa w przypadku prześmiewców, Bracia Figo Fagot przedstawiani są przez polskie media trochę niepoważnie czasami strasznie (zarzuty podżegania do nienawiści rasowej wobec Romów w piosence "Bożenka"). Fenomen tego zespołu jest jednak żywy, autentyczny i daję rękę uciąć - kwalifikuje się na pracę magisterską z socjologii.
Ponad setka koncertów w roku, zapełnione sale w największych polskich miastach (potwierdzam, bo wiosną sam widziałem nabity do ostatniego miejsca krakowski klub Kwadrat) no i nowa płyta, która dotarła do 6. miejsca listy bestsellerów płytowych w Polsce (OLIS), wyprzedzając takich tuzów, jak Metallica, Moby, czy Justin Timberlake.
Co zatem na tej płycie?
Polska muzyka chodnikowa istniała i święciła triumfy rzecz jasna już dużo wcześniej, lecz to właśnie Bartosz Walaszek i Piotr Połać jako pierwsi odkryli, banalnie prosty, zdawałoby się, patent na sukces. Postanowili uczynić z mało elastycznego gatunku muzyki, jakim jest disco polo pastisz, czy też - paszkwil na życie polskiej prowincji, a nawet szerzej - wszystkich nas, Polaków.
Jednym słowem, zdjęli z tego nurtu odium dosłowności.
Najnowszy album Braci Figo Fagot "Eleganckie chłopaki", pozornie jest przeciętną płytą discopolową, gdzie świat wiruje wokół nieszczęśliwej miłości, nieskrępowanej zabawy i sobotniego wyjścia na dyskotekę.
Diabeł tkwi jednak w formie, gdyż disco polo Fagotów, ma się mniej więcej tak do "klasyki gatunku", jak "Wesele" Andrzeja Wajdy do "Wesela" Wojciecha Smarzowskiego.
Podmiot liryczny tekstów Braci Figo Fagot, to wypisz-wymaluj synonim polskiego "buraka", który marzy o wyjściu na dyskotekę, wypiciu morza wódki i przygodnym seksie z przypadkowo napotkaną "świnią", bo tak Fagoci określają młode bywalczynie potańcówek płci żeńskiej. Bezceremonialnym i wulgarnym tekstom towarzyszy muzyka, która ogranicza się w zasadzie do podstawowego oręża, którym dysponują zespoły discopolowe - keyboardu.
Ktoś zarzuci mi z pewnością, że poświęcam czas analizie muzyki bezwartościowej, i pozbawionej walorów artystycznych. Wtedy odpowiem - jesteście w błędzie!
Pozytywnym aspektem wielkiej popularności prześmiewczego tandemu Bracia Figo Fagot jest fakt, że jako Polacy, chyba powoli dojrzewamy do umiejętności śmiania się z samych w siebie.
Niejeden z nas, słuchając prostolinijnych tekstów "Pisarza miłości", czy "Wóda zryje banie" z płyty "Eleganckie chłopaki", przypomina sobie swoje własne, najbardziej żenujące wnioski wynikające z obserwacji naszego społeczeństwa, a nawet lepiej - dostrzega ten plaster buraka w oku swoim, podśmiewając się przy tym.
Co więcej, potrafimy wyciągnąć z kieszeni te ciężko zarobione 30 złotych i iść na koncert Braci Figo Fagot, aby śpiewając przaśne piosenki przeżyć swego rodzaju katharsis, bawiąc się przy muzyce, której słuchać nie wypada.
I mówiąc szczerze, wolę tych wszystkich fanów Fagotów, którzy na koncerty przychodzą ubrani w filcowe kalosze i beret z antenką, niż ich rówieśników pozujących na Hiszpanów bądź Amerykanów, zarzekających się, że nigdy, przenigdy nie byli na polskiej wsi.

Chcesz dostawać info o nowych wpisach?