Kiedy zobaczyłem pierwszą scenę, zaatakowała mnie lekka panika, że film będzie na siłę szokował. Jak oglądałem kolejne sceny z Polakami lecącymi samolotem pasażerskim, zaatakowała mnie lekka panika, że będzie przaśnie. Kiedy zobaczyłem nastolatków wypalających fifkę za fifką, i nie piszę tu o grze, to zaatakowała mnie lekka panika, że film będzie infantylny. Nic bardziej mylnego.
Panika towarzyszy nam codziennie, ta lekka, średnia i druzgocąca. Droga od tej lightowej do skrajnie neurotycznej jest - w zależności od sytuacji - bardzo krótka lub przygnębiająco długa. Film pokazuje wszystkie rodzaje paniki. A skoro pojawia się stres, to są także kolejne etapy, czyli frustracja i agresja. I w tym kontekście film z jednej strony bardzo śmieszy, ale z drugiej jest przekrojową i niestety gorzką diagnozą naszego społeczeństwa.
I w zasadzie tyle chciałbym tu napisać o świetnej fabule, która w wielu momentach zaskakuje, a nawet szokuje. Nie opiszę nic więcej, bo zbyt wielu „recenzentów” to robi i odbiera nam skutecznie radość z obiektywnych niespodzianek podczas seansów.
Na dobrą i bardzo dobrą ocenę zasługują aktorzy. Najbardziej znani na pewno dodali ciekawą kreację do obszernego zbioru swoich najlepszych ról. Natomiast młode pokolenie, zwłaszcza dziewczyny, zdecydowanie pokazały aktorskiego pazura. I to nawet nie zapraszając Czarka na plan :)
„Atak paniki” jest filmem przewrotnym, który trochę namiesza w polskiej kinematografii, głównie dlatego, że jest typem filmu, jakiego dawno nie widzieliśmy. A może nie widzieliśmy wcale. Młodemu reżyserowi zapewne będą kibicować gdzieś z zaświatów filmowo Stanisław Bareja i literacko Janusz Głowacki.