W ostatnią sobotę, po dłuższej przerwie, wyciągnąłem winylowe wersje "Kujaviak Goes Funky" i "Terra Deflorata" z autografami Twórców. Omen?
W "BUfffO", mojej powieści, Zbigniew Namysłowski pojawia się dwukrotnie, podobnie jak Komeda i Miles. Jako nasz saksofonowy Chopin musiał.
Miałem ogromną przyjemność spotkać Pana Zbigniewa również dwukrotnie. Najpierw podczas jednej z edycji Jazzu nad Odrą, czyli na moim terenie, oraz po Jego ostatnim jazzowym maratonie na Jazz Jamboree w ubiegłym roku. Pierwsze spotkanie face to face. Zdziwił się, że mam pierwsze monofoniczne wydanie "Zbigniew Namysłowski Quartet, Polish Jazz vol. 6". Podpisał je, "Winobranie" i "Kujaviak..." - wszystkie z pierwszego tłoczenia. Podziękowałem i uścisnąłem dłoń. Drugie spotkanie zaaranżował mój syn Mateusz, zapracowany muzycznie dziesięciolatek. Uparł się, że musi mieć autograf Mistrza. I dostał!
Powtórzę jeszcze raz. Komeda jest tym naszym jazzowym Uranosem, siłą sprawczą, niemal mitologicznym bogiem ojcem improwizowanej muzyki. Jednak Namysłowski zawsze dla mnie był, jest i będzie saksofono- i kompozycyjnowładnym panem na rodzimym jazzowym Olimpie. Potwierdził to bezapelacyjnie i do samego końca jego sobotni maraton. Uważam, że „Winobranie” oraz „Kujawiak Goes Funky” to kamienie milowe nie tylko w wymiarze polskim, ale światowym. Po koncercie w najprostszych słowach tłumaczyłem ten fenomen mojemu synowi. Mówiłem, że to nasz rodzimy jazz, autorski, oryginalny, bo rodem z polskiego folkloru. Jak Chopin! A zachwycali się nim, a nawet grali najwięksi, z Marcusem Millerem na czele.
Jazz w "BUfffO"
Moja świeżutka powieść jest po brzegi wypełniona jazzem. Bohaterowie słuchają go niemal co wieczór, analizują, syntetyzują, chłoną, praktycznie nim oddychają. Dlatego w treści "BUfffO" nie mogło zabraknąć koryfeuszy jazzu. Jednym z nich jest Zbigniew Namysłowski. Poniżej dwa krótkie cytaty, bez szerszego kontekstu. Ten jest w powieści, która będzie dostępna za kilka dni.
"Noc trwała dalej. Muzyka płynęła z głośników, tworząc tym samym upragnione sacrum, a dokładnie playlistę, która miała wypełnić klub trzech przyjaciółek. Rychło skrupulatnie dyktował paniom z pamięci daty, nazwiska muzyków, tytuły albumów i poszczególnych utworów. (...) Osobną, choć nie mniej ważną listę, stanowili polscy twórcy. Wśród nich znaleźli się między wieloma innymi: Namysłowski, Stańko, Urbaniak, Muniak, Niemen, Jagodziński, Dutkiewicz, Tymański, Wasilewski, Robotobibok i Mazolewski."
"– Kojarzysz… co grają? – zgrabnie ominęła jego odważną deklarację. On, także zaskoczony, potrzebował chwili do namysłu.
– Taki… funky, groove… trochę jazzu… fusion… – starał się. Nie chciał jej zawieść. Nie w takim momencie. – Hancock, Ponty…
– Nieźle! Liczyłam głównie na twój zachwyt. Byłam pewna, że nie skojarzysz niczego – żartowała i wręczyła mu kartkę. – Takie rzeczy gramy.
Gangster zaczął czytać niemal anonimową listę. Tym bardziej, że wykonawcy byli wpisani z nazwiska, czasem fragmentu nazwy. Większość utworów miała poskracane tytuły… (...)
BIS
• „Bitches …" Davis
• „Lucy …” McCraven
• „Kujaviak …" Namysłowski
(...)
– Ogarniacie… Kujaviak? To obszerne granie – niemal dukał, ale musiał zabłysnąć choć trochę. Znał utwór z wieczorów Jana. (...)
– Bardziej syntetycznie… Jak Urbaniak z Dudziak… Chcemy garnąć ludzi do klasyki."