O służbach specjalnych przeciętny obywatel powinien wiedzieć, że są – i w zasadzie nic więcej. W naszym kraju grono ekspertów od specsłużb liczone jest co najmniej w tysiącach, jeśli nie w milionach. Każdy dziennikarz, polityk i wielu „Kowalskich” doskonale wie co się w służbach dzieje, a jeśli nie wie zbyt dokładnie, to przynajmniej może perfekcyjnie wskazać, jak służby powinny działać.
Terapeuta i propagator naturalnych metod uzdrawiania. Publicysta, komentator i bloger.
Spec-wiedzę o specsłużbach nabywa się dość prosto. Gdy do dymisji podaje się szef ABW Krzysztof Bonadaryk, wszyscy zaczynają głośno dyskutować o motywach tej decyzji, sposobach działania służb, błędach, wypaczeniach i nieprawidłowościach – wystarczy posiedzieć przed telewizorem, przeczytać parę artykułów w prasie, posłuchać radia i już się wie! Z każdym artykułem, wypowiedzią, internetowym postem – grono ekspertów rośnie w postępie geometrycznym.
Dymisje, skandale, błędy - stają się przyczynkiem do publicznego grzebania w służbach specjalnych i byłoby to może ciekawe, a nawet i śmieszne, gdyby nie to, że działania służb to niezwykle istotna i delikatna sfera funkcjonowania każdego państwa, która powinna być otoczona szczególną troską rządzących, pozbawiona politykierstwa, zdeterminowana wyłącznie racją stanu, a co najważniejsze - po prostu niejawna. Niestety w naszym kraju jest zupełnie inaczej niż w wielu demokratycznych państwach świata. Rządzący politycy od wielu lat nie pozwalają służbom specjalnym i mundurowym funkcjonować normalnie. Wszyscy pamiętamy chyba słynny raport Antoniego Macierewicza z likwidacji Wojskowych Służby Informacyjnych , z którego wynikało, że WSI to organizacja przestępcza, mająca nieograniczone wpływy w mediach, polityce i biznesie. Choć reforma wojskowych służb po zmianie systemu była niezbędna, to taki początek nowej historii wywiadu, raczej nie był pożyteczny dla naszego państwa.
Wielu polityków przez ostatnie dziesięciolecia robiło naprawdę dużo, aby bałagan w spec-sektorze trwał. Nie sposób zapomnieć tutaj o wojskowych jednostkach specjalnych, które wprawdzie mają odmienne zadania od służb specjalnych, ale ich bezpośredni związek z nimi i wzajemna zależność jest oczywista. Tutaj także się działo! Pamiętamy cyrk ministra – koordynatora Janusza Pałubickiego, który w 1999 r. nakazał rozprucie sejfu dowódcy GROM-u gen. Petelickiego. Potem były m.in. dymisje w atmosferze skandalu kolejnych dowódców tej elitarnej jednostki - gen. Romana Polko i płk. Dariusza Zawadki. Ostatnie wydarzenia związane z dymisją szefa ABW, potwierdzają tylko, że zasady kadrowej gry w służbach, na pewno nie są fair. To zadziwiające, że tak wielu ludzi na najwyższych stanowiskach, nie zostało uszanowanych, że pokazano im palcem drzwi, zamiast wykorzystać ich wiedzę, doświadczenia i kompetencje na rzecz organizacji, w których przez lata pracowali. Kadrowe awantury, zaskakujące dymisje świadczą wyłącznie o indolencji polityków. To niedojrzałość, a nawet głupota, na której najbardziej traci nasze państwo, jego bezpieczeństwo i siła.
Takie działania przekładają się bezpośrednio na jakość i sposób pracy służb. Jako oficer Sił Powietrznych miałem z nimi kontakt wielokrotnie. Najciekawsze wspomnienia mam jednak z misji w Bośni i Hercegowinie. „Z braku laku”, złaknieni sukcesów i jakiejkolwiek sensacji – oficerowie WSI doszukiwali się wszędzie potencjalnych problemów wywiadowczych. Jako że pełniłem służbę w międzynarodowym sztabie i w swojej komórce byłem jedynym Polakiem, dla służb stanowiłem potencjalny „przeciek”. Byłem więc szczegółowo rozpytywany o kontakty z oficerami innych krajów. Pytano mnie o czym rozmawiamy, czy inni interesują się naszą armią, czy coś szczególnego zwróciło moją uwagę, itd., itp. Pytania były nieprzyzwoicie durne i mało logiczne – tak jak przygotowanie oficerów WSI do swoich zadań. Wystarczy wspomnieć, że w Bośni tworzyliśmy wraz z 13 europejskimi nacjami jedną strukturę i wiedzieliśmy o sobie wzajemnie wszystko. Przygotowywaliśmy wspólne operacje, w kantynach jedliśmy przy jednych stołach, w sztabie siedzieliśmy przy wspólnych biurkach. Razem piliśmy piwo i opowiadaliśmy sobie o dziewczynach, rodzinie, pracy i problemach. Co zwróciło moją uwagę? – dociekał jednak uparcie oficer WSI - To, że mój czeski szef wypijał 12 piw i nadal bawił się świetnie – odpowiedziałem – i to była ostatnia rozmowa, na którą mnie wezwano.
To i szereg innych doświadczeń, pokazało mi, że w służbach coś ewidentnie nie gra i choć wydarzenia te miały miejsce kilka lat temu, także i dziś jestem przekonany o tym, że zbyt wiele się nie zmieniło. Ostatnia dymisja gen. Bondaryka - szefa ABW, a wcześniej np. wiceministra Adama Rapackiego, potwierdzją niestety fakt, że politycy w swojej niekompetencji i nieodpowiedzialności, nadal nie potrafią organizować działalności państwa w tak newralgicznych sektorach jak służby specjalne i mundurowe. Kadrowa gangrena nieodpowiedzialności toczy niestety wiele publicznych sektorów.
W rozsądek i dojrzałość politycznych notabli trudno mi uwierzyć i tutaj nie mam żadnych nadziei. Nadzieję dają mi jednak pewne nazwiska, zwłaszcza w obszarze wojsk specjalnych. Ostatnio dowódcą Jednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca został mój kolega z ławy szkoły oficerskiej – płk Wiesław Kukuła. W takich okolicznościach komandosi na pewno będą działali skutecznie - oby tylko politycy z rozwagą słuchali doświadczonych oficerów i znowu czegoś nie spartolili. Bo drodzy panowie politycy - aby służby działały profesjonalnie, to musi być o nich i wokół nich cicho - cicho i skutecznie…