Gdy nastolatka mówi: „jestem Directionerką”, to brzmi jak wyznanie wiary. Wiary w najpopularniejszy na świecie od pięciu lat boysband One Direction (zwanym skrótowo 1D). Nie, nie przesadziłem, w niektórych przypadkach miłość do zespołu objawia się obsesją religijną.
Bycie Directionerką jest ważnym elementem tożsamości fanek, a fandomy (fani samowolnie zrzeszają się w wirtualnym świecie wokół swojego idola i to je wyróżnia w Internecie, gdy tworzą grupę) działające na portalach społecznościowych są niczym kościoły. Z wizerunkiem 1D jest już wszystko, nawet szczoteczka do zębów odtwarzająca ich piosenki. O przyborach szkolnych czy ubraniach nie wspominam, bo to oczywiste. Naklejki z wizerunkami chłopaków pojawiają się nawet na zeszytach do religii.
Śledzę losy polskich Directionerek od początku popularności zespołu również dlatego, że mam je w swoim otoczeniu. Wiem także, że nie jest łatwo wychowywać Directionerkę. Mam przećwiczonych kilka sytuacji kryzysowych w komunikowaniu się z fanką zespołu 1D, najczęściej wówczas gdy któryś z chłopaków spotykał się z dziewczyną albo zrobił coś niefajnego. Prawdziwym kryzysem było jednak odejście Zayna Malika z zespołu kilka tygodni temu, co wywołało histerię fanek na całym świecie. Do tej pory fanki za nim płaczą i cierpią, boją się, że odejście jednego członka zespołu sprawi, że zespół się rozpadnie (poniżej podaję przykłady, jak zareagować na tę sytuację).
One Direction, to piątka chłopaków, która pojawiła się w brytyjskim programie „X Factor” oddzielnie, opuściła go jako zespół. Już w trakcie trwania programu młodzież w Wielkiej Brytanii oszalała na punkcie 1D. Potem ukazał się pierwszy singiel, płyta i z miejsca chłopcy stali się najbardziej znanymi nastolatkami na świecie. Od razu pojawili się na ścianach pokojów większości młodych fanek i szybko się z nich nie wyprowadzą. Gdziekolwiek się nie pojawią, towarzyszą im nieprzebrane tłumy piszczących dziewcząt.
Histeria na punkcie idoli w masowej skali znana jest od czasów Beatlesów, przerabiały to także matki Directionerek, ekscytując się chłopakami z New Kids On The Block czy popularnymi później Backstreet Boys, ale w drugiej dekadzie XXI wieku to uwielbienie ma inny wymiar. Idole są dostępni na wyciągnięcie ręki, komunikują się z każdego dostępnego kanału, a kontakt z nimi jest stały. To znacząca różnica, dziś można mieć swojego idola pod ręką, czyli w smartfonie. Przez to więzi z gwiazdą są silniejsze, bardziej emocjonujące i długotrwałe. Poza tym dochodzi tutaj wsparcie innych fanek, w grupie Directionerki są pewne siebie i silne. W okresie adolescencji poczucie przynależności do grupy, która akceptuje i wspiera, jest kluczowe. Także ta relacja wewnątrz grona fanów wzmacnia miłość do idola. W dobie portali społecznościowych można otrzymać wsparcie o każdej porze. Doszło do tego, że polskie fanki zawojowały światowe statystyki Twittera, gdyż dodały rekordową liczbę postów po to, by wymóc na zespole zagranie koncertu w Polsce.
Skoro mowa o wsparciu, to będzie mowa również o zachowaniach hejterskich, które spływają na fanki z każdej możliwej strony. Fanki to jedna z grup narażonych na cyberprzemoc, bywają wyśmiewane przez rówieśników, obrażane w internecie, do tego rodzice często również dokładają swoje, zwłaszcza że z fanką 1D rozmawia się głównie o zespole i chłopakach. Ale w grupie innych Directionerek są silne i dzielnie odpierają niewybredne ataki.
Przejdźmy do kwestii wychowawczych, oto kilka uwag dla rodziców i otoczenia: 1. Przede wszystkim szacunek. Możecie nie znosić muzyki zespołu 1D, możecie nie znosić zachowania Directionerki, która ma w głowie tylko i wyłącznie swój ukochany zespół, ale powinniście to uszanować. Nie wyśmiewać się, nie krytykować, nie obrażać dziecka, okazać zrozumienie. Trzeba to potraktować „poważnie”, z uwagi na nastoletnią wrażliwość i trudny wiek, a zwłaszcza ciężką nastoletnią rzeczywistość. Myślę, że młodzi mają trudniej dlatego, że są oceniani na każdym kroku, zwłaszcza w mediach społecznościowych. Przez to łatwiej narażeni na przemoc rówieśniczą. Miejcie to na względzie i okazujcie wsparcie. Właśnie przez szacunek piszę określenie „Directionerka” wielką literą.
2. Bycie Directionerką nie jest tanią sprawą. Wszelkie gadżety z wizerunkiem chłopaków są stałym wyposażeniem pokoju nastolatki. Do tego czasem trzeba liczyć to razy pięć, gdyż często na jednym gadżecie jest jeden chłopiec. Jeśli chodzi o przybory szkolne, to względnie nie widzę problemu, gdyż i tak trzeba wyposażyć dziecko do szkoły. Gorzej, gdy dochodzą wydatki kosztowne, jak np. perfumy sygnowane nazwą zespołu. Każda fanka musi je mieć i jest gotowa różnymi sposobami wymusić na rodzicach ich kupno, a nie każdego na to stać. Gdy piszę, że muszą je mieć, to tak jest w istocie. Perfumy były najbardziej pożądane ze wszystkich gadżetów, tak jak płyty i książki o zespole. Nie ma wówczas dyskusji o tańszych zamiennikach. Każda Directionerka chce pachnieć swoimi idolami. Wówczas można opracować strategię wspólnego oszczędzania – to już indywidualna sprawa, w jakiej formie i z jakich środków. Obiecać jako prezent urodzinowy czy pod choinkę i zaznaczyć, że innych prezentów nie będzie. Można także zachęcić do odpracowania np. w ogrodzie, zmobilizować tym samym do wysiłku. Ale trzeba negocjować, tłumaczyć, obrócić chęć posiadania gadżetu na konstruktywne rozwiązanie zarobkowe, bo na świecie nie ma nic za darmo. Nastolatki są obezwładnione konsumpcjonizmem, atakowane bodźcami na każdym kroku i z reguły wiodą dość wygodne życie, niech się uczą, że na dodatkowe przyjemności trzeba zapracować. A chęć posiadania np. perfum to najlepsza motywacja do pracy.
3. Miłość do idola to nie przelewki. Członkowie zespołu to wirtualni mężowie waszych nastoletnich córek. Tak, tak – mężowie albo chłopacy, nie inaczej. Dziś chodzą z Harrym i jest to miłość do końca ich życia, jutro będą chodziły z Nailem. Do swoich imion dodają nazwiska chłopaków, tak też o sobie komunikują w internecie. Piszą do nich listy, opowiadania, zwierzają się z sekretów i wpatrują zakochane w plakat. I myślę, że to jest w porządku z kilku względów. Po pierwsze, nie mają potrzeby posiadania chłopaków w realu (obecnie Directionerki podrosły razem ze swoimi idolami, którzy mają ponad 20 lat, ale fanki 12-letnie i 13-letnie też się zdarzają). Po drugie – wzmaga to ich kreatywność, gdyż piszą opowiadania o swoim życiu z ukochanym, śpiewają piosenki razem z nim, uczą się angielskiego, więc jest to rozwijające. Po trzecie motywuje ich to, co mówią chłopcy, np. o tolerancji czy podejściu do nauki albo osiągania swoich celów. Fanki naprawdę biorą sobie ich słowa do serca. Słyszałem wiele razy, że Harry’emu jakieś zachowanie by się podobało, albo że Louis nie lubi dziewczyn, które ubierają się wyzywająco etc. W jakiś sposób chłopcy dają wskazówki dobrego prowadzenia się, choć oczywiście sami nie zawsze są dobrym wzorem. Ciekawostką jest, że fanki akceptują związki chłopaków, szanują ich dziewczyny (może poza Taylor Swift, eksdziewczyną Harry’ego), kibicują ich związkom, gdyż dla nich szczęście chłopaków jest najważniejsze. To w gruncie rzeczy pozytywne.
4. One Direction wyzwala emocje i łzy. Gdy odszedł z zespołu Zayn Malik wszystkie fanki bardzo to przeżyły. Pojawiły się hasztagi na Twitterze, które nawoływały do wspólnego przeżywania poprzez akty samookaleczania się. Znajome Directionerki płakały kilka dni, niektóre nie były w stanie pójść na drugi dzień do szkoły. Wiem, że brzmi to absurdalnie, ale myślę, że można im na to pozwolić. Dla wielu z nich zawalił się świat, dla części będzie to najbardziej traumatyczne doświadczenie w nastoletnim życiu. Jak należy zareagować? Przede wszystkim spokojem. Tłumaczyć cierpliwie, że Zaynowi należą się podziękowania za te cudowne pięc lat. To był trudny okres także dla niego, nagła sława, brak życia prywatnego, ciągłe koncerty, życie na walizkach. Że skoro chce sobie ułożyć życie z Perrie Edwards (wokalistką zespołu Little Mix, który także pokochały Directionerki). Że nikt normalny by nie wytrzymał tego napięcia i odpowiedzialności. Że to smutne, ale ma prawo do własnego życia. Plus to, że nie umarł, tylko zrezygnował z tego życia. Doświadczenie starty i oswajanie sytuacji, przeżywanie pewnej żałoby, również jest potrzebne i jakoś uczy życia. Ale jeśli sprawa histerii wymknie się spod kontroli, należy reagować stanowczo. Z reguły Directionerki zdają sobie sprawę z tego, że jest to dość konwencjonalna lub wirtualna zażyłość, mimo że kochają chłopaków najbardziej na świecie. Muszą sobie także zdawać sprawę z tego, że zespół nie będzie na topie cały czas oraz że kiedyś się rozpadnie. Wówczas to może wyjść naturalnie z uwagi na zmęczenie materiału, zmęczenie fanek również.
Nie jest łatwo wychowywać Directionerkę, ale z moich doświadczeń wynika, że przede wszystkim należy pogodzić się z tym, okazać szacunek, w miarę możliwości wspierać w sytuacjach kryzysowych. Ale także pilnować i reagować, gdy One Direction zawładnęły do tego stopnia, że dziewczyny bujają w obłokach i się nie uczą. Wówczas trzeba ustalić zasady, można też podeprzeć się „autorytetem” np. Harry’ego, któremu z pewnością nie podobałyby się kiepskie oceny. Owszem, Directionerki dorastają już, najwierniejsze fanki mają już około 16-17 lat, więc ta miłość do nich też będzie się zmieniała, jak muzyka chłopaków, która zaczyna być bardziej „dorosła”. Jednak to, co powinien rodzic zrobić, to zaznajomić się z zespołem, ich twórczością, po prostu wiedzieć i śledzić, by móc wesprzeć i zareagować w sytuacjach, które tego wymagają. W gruncie rzeczy Directionerki to fajne dziewczyny, a miłość do idoli oceniam pozytywnie. Wiadomo, że z tego wyrosną, a jeśli mają przeżyć trudny okres dorastania szczęśliwe, to wspierajmy je w tym.