Łatwo zrobić z nastolatka obiekt szykan, drwin, przemocy fizycznej i internetowych hejtów. Wystarczy, że nosi rurki, bo taka jest moda. Ktoś rzuci w szkole hasło „pedał” i płynie fala przemocy z wielu stron, również nauczycieli.
Czytam kolejny artykuł na temat samobójstwa 14-letniego Dominika. Z zasady nie poruszam takich tematów z szacunku dla rodzin zmarłych, by nie rozgrzebywać niepotrzebnych ran. Ale sprawa jest poważna i dotyczy wielu przypadków w różnym stopniu natężania tragedii. Trzeba działać, nie chować głowy w piasek i udawać, że problemu przemocy w szkołach nie ma, skoro realizowane są programy i wytyczne Ministerstwa Edukacji Narodowej. Smutne, że w czasie tęczowych profili na Facebooku homofobia wśród nastolatków zbiera okrutne żniwo.
Ten wpis powodowany jest moim rozżaleniem i poczuciem niemocy. Od lat przyglądam się młodzieży, opisuję jej świat, bardzo kibicuję, gdyż nastolatkom przyszło żyć w trudnej rzeczywistości, w której nie radzą sobie nawet dorośli, która się nieustannie zmienia dzięki postępowi technologicznemu i zmianie formuł relacji pod wpływem internetu oraz presji konsumpcjonizmu wywoływanej przez artefakty popkulturowe i coraz to nowe trendy. Śmierci Dominika można było uniknąć. Można obwiniać za to poszczególnych ludzi, którzy zawiedli z pozycji autorytetów, ale można mieć pretensję do rozwiązań systemowych, które się nie sprawdzają. Należy je zmienić i uczynić bardziej skutecznymi.
O typach przemocy, której doświadczają nastolatki, programach ministerialnych i rekomendacjach autorytetów dotyczących jej przeciwdziałania oraz raportach obrazujących zjawisko pisałem w poście Conchita, Biedroń i Grodzka w gimnazjalnej gablocie i ostry sprzeciw wójta. Polecam lekturę przed przeczytaniem niniejszego artykułu - to merytoryczne opracowanie tematu przemocy w szkole.
Tydzień temu opisywany był w mediach przypadek nastolatki, która wpadła pod koła tira, prawdopodobnie celowo, gdy wychowawca wszedł na profil społecznościowy jej koleżanki i przeczytał w zamkniętej grupie dyskusyjnej uczniów niewybredne komentarze na swój temat. Opieram się na doniesieniach medialnych, nie wiem, co jest prawdą, ale wiem, że śmierć wzorowej uczennicy i lubianej nastolatki jest faktem. I ktoś powinien za to odpowiedzieć. Nauczyciel powiadomił władze szkoły, pedagoga, rozpoczął krucjatę przeciwko uczennicom. Jak wykazały anonimowe ankiety kuratorium oświaty przeprowadzone w szkole, były to strzały z armaty do wróbla. Dziewczyna nie dała rady. To smutna historia i niepotrzebna śmierć, bo jakiemuś nauczycielowi z rozdętym ego zabrakło wyobraźni, a dyrektorka szkoły wolała zamiatać sprawę pod dywan. Kto w prywatnych rozmowach w niewybrednych słowach wypowiadał się o nauczycielach, będąc nastolatkiem, niech pierwszy rzuci kamieniem. Znów zabrakło wyczucia, łatwiej do szkoły wezwać policję, by być krytym na wypadek interwencji kuratorium i pretensji rodziców, niż załatwić sprawę po ludzku.
14-letni Dominik był szykanowany przez to, że nosił rurki (jak 80% gimnazjalistów w większych miastach i 90% nastoletnich idoli), miał swój świat, wyzywany był od „pedałów” (najbardziej obraźliwe określenie według danych CBOS-u), dostawało mu się także od nauczycieli, którzy uważali go za głąba. A to był po prostu wyalienowany chłopak, może nadwrażliwy, może niemający warunków, by ujawniły się jego zdolności, ale nie umiał sobie poradzić, choć miał przed sobą całe życie.
W swojej książce „Zakaz wstępu! O (pop)kulturze młodzieżowej i relacjach Społecznych” podałem przykład ze Stanów Zjednoczonych, gdy młody chłopiec usiłował popełnić samobójstwo po tym, jak grupa rówieśnicza zauważyła, że bawi się kucykami Pony. Historię tę opisałem w rozdziale „Gender w krainie chłopców” – o najnowszych trendach popkulturowych i zmianie paradygmatu oraz kodów – młodzi chłopcy z jednej strony mocno tkwią w oczekiwanych przez otoczenie rolach wynikających z ich płci biologicznych (tradycyjnie ujmowanej „męskości”, choć to pojęcie naprawdę niewiele znaczy), ale zmieniają się okoliczności, a co za tym idzie role płciowe społeczno-kulturowe, wynikające ze zmian społecznych oraz oddziaływania popkultury jako kultury dominującej. Takimi emblematemi zmian są moda oraz nowi idole nastolatków kreujący pewne postawy. Był okres, gdy gimbusi nosili fryzury na wczesnego Justina Biebera (choć się nie przyznawali do słuchania jego muzyki, bo był to wstyd) oraz nosili rurki, coraz bardziej obcisłe. Spójrzcie, jak nosi się Dawid Kwiatkowski, największy idol polskich nastolatek i uosobienie męskości. To kwintesencja wyglądu młodego chłopaka, o kimś takim marzy przeciętna nastolatka. Moda na „drwalopodobnych” dotyczy dorosłych facetów i pojawiła się niedawno, choć „lumberseksualność” uwypukla również pewną wrażliwość u faceta jako cechę pożądaną przez kobietę.
Przemoc werbalna i niewerbalna spowodowana tym, że ktoś się nosi czy zachowuje tak a nie inaczej, powinna być tępiona w zarodku od razu po akcie przemocy. Szkoła powinna reagować, chronić ofiary, uczyć postaw, nie przyzwalać na przemoc. Tutaj potrzebne jest spotkanie „na szczycie”, głośne, medialne, doniosłe, któremu patronowałaby Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Może należałoby przeszkolić dyrektorów szkół, uwrażliwić pedagogów oraz wychowawców – to bardzo trudne i odpowiedzialne role. Może trzeba by napisać i wdrożyć nowe programy, stworzyć nowe narzędzia realnie przeciwdziałające przemocy. Może należałoby zmienić statusy szkoły i więcej miejsca poświęcić na edukację antydyskryminacyjną i antyprzemocową. To bardzo obszerne tematy, trudne, ale należy zrobić wszystko, by chronić dzieciaki przez przemocą rówieśniczą i ze strony dorosłych także. Gimnazjaliści już potrafią reagować i rozumieją świat.
Z homofobią zetknęła się także tegoroczna maturzystka Banshee, największa idolka młodzieżowego internetu w Polsce. Zmieniła w niedzielę swoje zdjęcie profile na Facebooku na tęczowe, jak wielu użytkowników. Spotkała się z falą krytyki. Ale Banshee jest gwiazdą, słynie z niekonwencjonalnych fryzur i zachowań (skakała w kostiumie świnki na bangee), co oczywiście zobaczyło pół nastoletniego internetu, bo filmik na YouTube być musi. Banshee zbudowała swoją pozycję na byciu sobą – jest silna, bo jako znana youtuberka, była wielokrotnie hejtowana. Teraz może sobie pozwolić na powiedzenie do fanów szantażujących ją, że przestaną lajkować profil, żeby spadali, że nie chce takich obserwatorów. Ale komentarzy negatywnych było sporo, zdziwiło mnie, że fani kolorowej i odjechanej gwiazdy są tacy bezpośredni w wyrażaniu agresji i przepełnieni homofobią.
Gdy w Stanach Zjednocznych czternastolatek Jamey z Buffalo popełnił samobójstwo powodowane homofobicznymi szykanami, Lady Gaga – wówczas największa światowa gwiazda – pisała na swoich profilach na portalach społecznościowych (na samym Facebooku ma prawie 70 milionów fanów), że właśnie jedzie spotkać się w tej sprawie z prezydentem Obamą. Napisały o tym wszystkie media amerykańskie, sprawa zyskała rozgłos. Przypadek ten w mediach społecznościowych tagowana była hasłem #MakeALawForJamey, czyli zmianą dotychczasowego prawa i ochroną ofiar homofobii.
Nie mamy Lady Gagi, mamy za to Ministerstwo Edukacji Narodowej, które powinno ostro zareagować i zaproponować nowe rozwiązania, przy współpracy kadry nauczycielskiej i organizacji pozarządowych wypracować skuteczne i szybkie mechanizmy interweniowania oraz otoczenia ochroną ofiary przemocy, również tej powodowanej homofobią. Jest to wykonalne.
Skoro słynny youtuber Rezigiusz reklamuje szkolnictwo techniczne w kampanii MEN, to można zatrudnić np. Banshee do kampanii antyprzemocowej, by przemówiła do swoich równolatków ich własnym językiem. Jako kolorowa gwiazda internetu jest bardzo wiarygodna.
Pani Minister, nalaży zrobić wszystko, by zapobiec kolejnym dramatom młodych ludzi, którzy mogliby mieć całe życie przed sobą. Takie tragedie nie mogą się już zdarzać.