Przezwiska to stały element młodzieżowej komunikacji. Jak pisze Krzysztof Polak w książce „Kultura szkoły: od relacji społecznych do języka uczniowskiego” (Wyd. UJ, Kraków 2007): "w lokalnej gwarze uczniowskiej zawsze zajmowały ważne miejsce". Każdy z nas (lub większość) takie przezwisko miało nadane przez grupę rówieśniczą w szkole czy na podwórku, niektórym zostało ono dane na całe życie. Przezwiska to jedno, obrażające pojawiające się w przestrzeni publicznej to już mowa nienawiści - podkreślam rozróżnienie (oczywiście zależne od kontekstu) już na wstępie, bo bazgrania po ścianach w przestrzeni publicznej nie akceptuję, traktuję jako akt dewastacji.
Nie wszystkie określenia są obraźliwe ani wyrażające negatywne emocje, zdecydowana większość służy po prostu „nazywaniu” osób, co w pewnym stopniu jest wyrazem aprobaty w gronie rówieśników, przynależności do danej grupy społecznej i ułatwia identyfikację z rolą odgrywaną w grupie. Wszystko jest w porządku, pod warunkiem, że akceptujemy dane przezwisko, wówczas z czasem zastępuje ono imię, niektórzy nawet przedstawiają się przezwiskami – tak bardzo się z nimi identyfikują.
Przezywanie bywa jednak aktem przemocy, a przezwisko przezwisku nie jest równe. Ten napis w szkolnej toalecie był obraźliwy, ale sądzę, że dzieciak, który to napisał, mało interesuje się polityką, może nawet ledwo kojarzy jak wygląda prezydent. Po prostu śmieszyła go ta sytuacja, gdy zamiana jednej literki w nazwisku sprawiła, że powstał wyraz „dupa”. Nawet jeśli podsłuchał dorosłych, to i tak nie było to aktem wymierzonym w głowę państwa. I to nauczyciele powinni wiedzieć.
Jak pokazał przykład z napisem w szkolnej toalecie – niektóre określenia mogą błyskawicznie się rozprzestrzenić i przylgnąć na dłużej oraz wcale nie muszą być powodem chluby ich „nosicieli”… Zwłaszcza dotyczy to nauczycieli, którzy nazywani są od zawsze w niewybredny sposób, często obraźliwie. Sam mam w pamięci bardzo chamskie i wulgarne przezwiska nadawane kadrze pedagogicznej w mojej szkole (druga połowa lat 90. XX wieku), którymi operowaliśmy w codziennych sytuacjach. Może być tak, że nie pamięta się po latach nazwiska nauczyciela, ale przezwisko zawsze. Nauczycielom także bywa przykro z tego powodu, jak zostali określeni, zwłaszcza gdy dowiadują się o tym przypadkiem i gdy są one obraźliwe czy nadane na podstawie jakiejś cechy, na którą nie ma się wpływu. Ale tak to jest w relacjach między nauczycielami a uczniami, zwłaszcza że nie są one pozbawione emocji. Na tym to właśnie polega - przezwiska wyrażają stosunek emocjonalny „nadawcy” wobec osoby przezywanej.
Przezwiska są naturalnym zjawiskiem. Nazwiska także powstały z przezwisk (na przykład od nazw profesji, tzw. „nazwiska zwyczajowe”). W relacjach rówieśniczych powstają najczęściej od nazwisk bądź imion. Każda dowolna cecha może być inspiracją do nadawania przezwiska (wzrost, nawyk językowy, podobieństwo do znanej postaci). Po drugie, jak pisze Krzysztof Polak, obrywa się nauczycielom, a ich określania bardzo często przylegają na całą pracę zawodową, przekazywane są z pokolenia na pokolenie: przezwiska tworzone są jako rodzaj diagnozy stylu pracy nauczyciela, nadającej mu cechy śmieszne, często obraźliwe. Tutaj badacz przywołuje sytuację stresową uczniów jako czynnik odreagowania poprzez przezwanie nauczyciela, jako formę „odwetu”, czyli w kontrze do nauczycielskiej władzy. Ale przecież także można przezywać nauczyciela z sympatii do niego.
Jeżeli doniesienia z mediów o tym, że nauczyciele spanikowali i przesłuchiwali uczniów w sprawie pojawiającego się napisu w szkolnej toalecie obrażającego prezydenta są prawdziwe (według relacji medialnej: chodzi o nieletnich wzywanych na rozmowy w formie przesłuchania bez obecności opiekunów – nawet organy uprawnione do tego mają swoje ograniczenia wobec nieletnich), to jest to skandal i jestem za tym by nagłaśniać sprawę. Tylko że do mediów mam ograniczone zaufanie, a już na pewno nie można wyrokować bez oddania głosu nauczycielom, którzy zwykle nie robią głupot.
Prezydent Andrzej Duda pokazał dystans wobec internetowej beki z niego („odkręcony filmik”), więc nie sądzę, by taką obelgą autorstwa ucznia się przejął (zwłaszcza że ma dobre relacje z młodymi ludźmi, co widać na Twitterze). Ale stała się rzecz niezamierzona – określenie to zaczęło funkcjonować już w języku i – jak pokazują Google – jest bardzo ekspansywne. Niektórzy adwersarze działań prezydenta będą go w ten sposób obrażać do końca kadencji. To także wiele mówi o tym, jak łatwo przezwiska zostają utrwalone w środowisku i jak niewiele trzeba, by je rozpowszechnić na masową skalę. Internet nigdy nie odpuszcza.
Większość kryzysów medialnych, jak uczą specjaliści od zarządzania sytuacjami kryzysowymi, da się zamienić w sukces. A szkole, która od kilku dni pojawia się na czołówkach mediów polecam wspaniałe rozwiązanie. Wspólna akcja (uczniów, nauczycieli i rodziców) zamalowywania ścian pełnych wulgaryzmów pojawiających się na budynkach np. w otoczeniu szkoły, w połączeniu z pogadanką na temat mowy nienawiści, byłaby najlepszym wyjściem z tej sytuacji. I zapewniam, że media by to „kupiły” i zrelacjonowały ochoczo. Nawet prezydent mógłby dołączyć, gdyby go zaproszono.
Mam nadzieję, że pozostałe szkoły wyciągną wnioski z tego zamieszania medialnego i podejmą adekwatne działania wychowawcze promujące przy okazji rozwój kapitału społecznego w społeczności lokalnej. A nauczyciele, których położenie nawet rozumiem i to poczucie zagrożenia (to temat na inny post), niech się skupią na swojej misji.
Do poczytania:
Artykuł dr Renaty Gliwy krótko wyjaśniający, czym jest antroponomastyka (subdyscyplina onomastyki zajmująca się m.in. przezwiskami), wraz z przestawieniem najważniejszych obszarów problemowych: TUTAJ.
Krzysztof Polak, „Język uczniowski jako narzędzie kodowania kultury szkoły”, [w:] „Kultura szkoły: od relacji społecznych do języka uczniowskiego”, Wyd. UJ, Kraków 2007.