Ostatnio pisałem o przezwiskach, a przecież język młodzieżowy jest bardzo produktywny i trudno za nim nadążyć. Czasem trendy komunikacyjne (obrazki także pełnią funkcję komunikatów i są istotne w przekazach internetowych) to kwestia mody, ale mimo tego niektóre jego elementy mają stałą bazę i są związane w dużej mierze z etapem dojrzewania, rolami w grupie, kodem porozumiewania się, który również wynika z płci. Warto o tym pamiętać, „czytając” wpisy młodzieży np. w mediach społecznościowych.
Analizując aktualne zjawiska języka młodzieżowego, którym poświęciłem dwa rozdziały w swojej książce „Zakaz wstępu! O młodzieżowej (pop)kulturze i relacjach społecznych”, zaskoczyło mnie to, jak użytkownicy internetu skutecznie dyskredytują lekcje języka polskiego i przy okazji swoją własną kulturę osobistą. Sposób komunikowania w mediach społecznościowych jest niechlujny, ale też młodzi ludzie zupełnie nie przywiązują wagi do tego, by dopasować komunikat do odbiorcy. Nastolatki pytające się na Twitterze prezydenta, czy lubi muzykę Zayna Malika, nie dość, że kompletnie zignorowały formy grzecznościowe, to jeszcze zupełnie nie przejęły się zasadami pisowni. Chyba najgorsze jest przyzwolenie na taki język idące z samej góry, skoro nie jest to odbierane jako niegrzeczne zachowanie. Ale zmieniają się czasy, za pośrednictwem smartfonu trudno komunikować się pełnymi zdaniami, pilnować interpunkcji i sensu wypowiedzi.
Polonistki i poloniści powinni zgrzytać zębami z przerażenia, ale przede wszystkim powinni wiedzieć, że tak młodzi ludzie się komunikują ze wszystkimi, nie tylko między sobą. Pamiętam warsztaty językowe dla młodzieży licealnej sprzed lat (bo nie były to typowe lekcje), które prowadziłem w oparciu o popularne czasopisma młodzieżowe i wypowiedzi z internetu – wówczas nastolatki mogły przejrzeć się jak w zwierciadle w swoich własnych komunikatach. To jest jakiś trop, by spróbować zapanować nad plagą niechlujstwa komunikacyjnego u młodych ludzi. Chociaż powinno się większy nacisk położyć na kulturę języka polskiego w szkołach. Nawet gimbopatrioci zalewający internet swoimi prawdami objawionymi o wyższości Polski i Polaków nad innymi nacjami, nie potrafią pisać po polsku.
Krótko o określeniach dziewcząt i chłopców w języku młodzieżowym
Poniższy tekst jest skrótem analiz z mojej książki, został poskładany na potrzeby niniejszego postu. To tylko przykład trendu językowego, żadna pogłębiona analiza, ale dość dobrze pokazujący, jak odbija się płeć w języku i jaka kryje się za tym wizja świata. Dla porównania – portal Miejski.pl, który można uznać za słownik współczesnej polszczyzny potocznej, podaje ponad sto haseł związanych z dziewczynami, a tylko kilkanaście związanych z chłopcami (po wpisaniu do wyszukiwarki haseł: ‘dziewczyna’, ‘chłopiec’). To także pokazuje, że produktywność określeń związanych z dziewczynami jest nieporównywalnie większa i odwrotnie proporcjonalna do ich pozycji społecznej.
Dziewczyny są typiarami, świniami, laskami, lachonami, festyniarami, foczkami, dupami, szprychami, dziewojami, larwami, cziksami, sukami, Barbie, dziuniami, raszplami, panienkami. Tych określeń jest bardzo dużo. Większość z nich jest nacechowana seksualnie. Mówienie o dziewczynie świnia, lachon wprost odnosi do przedmiotowego traktowania. Określenia te są obelżywe. Niestety, niektóre dziewczyny też tak same na siebie mówią. Przejmują słownictwo chłopaków, niby dla żartów, ale w ten sposób szykanują siebie i akceptują zjawisko. Historia języka polskiego pokazuje, że określenia kobiet zmieniały się w pejoratywne, głównie w kontekście seksualnym. Lafirynda oznaczała elegantkę, dziewka – dziewicę, kurtyzana – damę dworu. Obecnie status taki otrzymują słowa zdawałoby się neutralne, jak panienka czy dziewczynka (w niektórych kontekstach nawet określenie profesjonalistka ma konotocje seksualne).
Myślę, że ten trend mnożenia określeń dziewczyn głównie w kontekście seksualnym, jest propagowany m.in. przez twórczość hip-hopową, w której nadal dominuje stereotyp blokersa czy dresiarza rapującego o swoim otoczeniu, w tym o relacjach z dziewczynami. Wynika także z wieku, zainteresowań, podkreślenia różnicy płciowej i konstruowania własnej tożsamości mężczyzny w kulturze patriarchalnej, czasem jest to powielanie schematów dorosłych. Ale tak też było za moich czasów. Wpływ na to ma popkultura, wszechobecna pornografia i społeczne przyzwolenie. Nadal pozycję na osiedlu gwarantuje liczba „zaliczonych” dziewczyn, a więc traktowanie ich przedmiotowo. Amerykańska kultura hip-hopowa, jako wzorzec dla innych, manifestuje wręcz takie podejście do dziewczyn.
Sukces najpopularniejszego zespołu w Polsce, czyli Gangu Albanii i Popka podkreślającego wręcz mizoginistyczny i zarazem bardzo przedmiotowy stosunek do kobiet, jest pokłosiem tej tendencji, która przy okazji bardzo dobrze się sprzedaje. To niektórych dziewcząt nawet nie oburza, wywołuje śmiech pozbawiony refleksji, że to o nich Popek nawija. Owszem, zespół ten podkreśla dystans do świata i pewną kreację „artystyczną”, ale słowa zostają wypowiedziane i utrwalają przekaz. Zwłaszcza dla chłopców, którzy mają z tego bekę, ale niektórzy chcą być jak ich idol.
Skoro mowa o chłopakach, to warto zwrócić uwagę na to, że te określenia nie są nacechowane seksualnie. Mamy więc typa, kolesia, ziomala, bro, mordę, mośka, gostka itp. Te sformułowania dotyczą komunikowania się wewnątrz grupy kumpli. Jednak gdy chce się ośmieszyć kolegę, sięga się po określenia umniejszające, a więc nawiązujące do dziewczyn (Ken, solar – czyli o chłopakach dbających o siebie) i gejów. Według danych GUS-u „Społeczna percepcja mowy nienawiści” z 2007 roku, określenie pedał i ciota było najpopularniejszą obelgą. Niewiele się zmieniło przez niecałą dekadę. To też odzwierciedla wzorce kulturowe dotyczące podziału płciowego, które mają swoje odbicie w kulturze świata dorosłych.
Nie zazdroszczę nauczycielkom i nauczycielom języka polskiego. Ale niechlujstwo językowe to ledwie jeden z problemów młodzieżowej komunikacji. Odbijają się w niej przede wszystkim relacje rówieśnicze, wobec dorosłych, stosunek do świata, a także ich własna rzeczywistość. To wymaga zbadania, a równocześnie jest to trudne, z uwagi na kontekstualność języka młodzieżowego i kanały komunikowania się, które często nie są dostępne dla dorosłych. Jednak warto zrobić coś więcej, by nastolatki umiały komunikować się w języku polskim i dbały o kulturę języka polskiego choćby po to, by rozumiały komunikaty i umiały formułować własne sądy. Do tego trzeba także zachęcić do czytania książek – to podstawa i największy dramat naszych czasów, że książki odeszły do lamusa. Na razie, póki co, wtórny analfabetyzm jest faktem.