
Czytając zalew dyskusji o świeżakach, łatwo wpaść na to, że ten naród zgłupiał. Bo faktycznie emocje, jakie wyzwoliły świeżaki, są wyolbrzymione, a rozmiar zjawiska nieadekwatny do tematu. Te zwykłe maskotki jako zabawki dla dziecka są tak naprawdę obiektem pożądania dorosłych. Czytałem komentarze pełne infantylizmów, zdrobnień i spieszczeń, w których dorosłe kobiety spierały się o to, który świeżak jest najładniejszy. Wszystkie rozmówczynie znały imiona maskotek. Dorośli zachowują się jak dzieci. Widocznie Biedronka przypadkiem uruchomiła jakąś czułą nutę „wewnętrznego dziecka” u dorosłych Polek i Polaków. Wszystko pod pretekstem promowania jedzenia warzyw u dzieci – skądinąd bardzo słusznym.
Im większa beka z miłośników świeżaków jako ludzi infantylnych, tym większa jedność jest po drugiej stronie. Z obrońcami świeżaków jest jak z obrońcami innych wartości – w internecie stanowią zwartą grupę dyskutantów, gotowi z pełnym poświęceniem bronić tej idei. Są też zdolni do bezpardonowych ataków, kiedy czują, że ktoś po nich „jedzie”. Jednak zawsze zwrócą uwagę, gdy świeżak ma zostać kupiony niezgodnie z ich wyobrażeniem.
Już nie pokutuje łatka Biedronki jako sklepu dla „biedaków”. „Biedacy” nie kupują win portugalskich, prosecco w lecie, serów, krewetek czy awokado. Jesteśmy dumni, że dla nas teraz to żaden luksus. Awansowaliśmy cywilizacyjnie, choć wciąż się wkurzamy w internecie, że Niemcy zarabiają cztery razy więcej, a ceny mamy podobne. Ale już nas stać na te same produkty. To po prostu sklep dla każdego. Możesz w Biedronce wydać dziesięć złotych, jak i dwieście. I wszyscy będą zadowoleni z cen i jakości.
Wystarczy w towarzystwie wspomnieć, że się nie kupuje w Biedronce, by nastąpił zmasowany atak. To deklaracja „odrębności” zbyt duża dla przeciętnej Polki i przeciętnego Polaka. Atakując Biedronkę, atakuje się nas samych. Byłem świadkiem wielu takich rozmów. Zaczynają się one od lekkiej konsternacji, jakbyśmy na chwilę odświeżyli sobie własne kompleksy, już po sekundzie następuje odwet przepełniony pewnością siebie. Miliony Polek i Polaków nie mogą się mylić. Ale dochodzi też do sytuacji, w których gospodarze na pytania gości przy stole odpowiadają z dumą, że to wszystko z Biedronki. Dotyczy to też ludzi bardziej zamożnych, którzy publicznie wychwalają wino z Biedronki, obnoszą się zakupem: „prosecco z Biedronki za jedyne dwadzieścia złotych”. Nie wspominając o niskich względnie cenach drogich z reguły alkoholi. Polaka stać już na whiskey!
Teraz skoro cały naród przeprosił się z kapitalizmem, trochę się dorobił, ma też wsparcie państwa w postaci 500+, a pracy w Polsce jest dużo i do tego wbrew kłamstwu obecnej władzy Polska wcale nie jest w ruinie – Biedronka przestała być obciachem jako miejsce pracy (znam kasjerów, którzy chwalą tę pracę) oraz jako miejsce robienia zakupów. W tej ostoi polskości przy okazji niby zwykłej czynności, jaką jest robienie zakupów, świeżaki stały się dyplomem z miłości nie tylko do Biedronki, lecz także do konsumpcjonizmu, wyboru towarów w różnych cenach z różnych stron świata, swoistej wolności. Skoro wszystkich nas zjednoczyła Biedronka, teraz dopiero można zacząć się wyróżniać, np. zebraną kolekcją świeżaków. Można wysłać dzieciaka do szkoły, których maskotki będą wzbudzały autentyczną zazdrość. Można pochwalić się na forum czy Facebooku, że się je ma. Dorośli będą zazdrościć jeszcze bardziej. I na chwilę poczują się lepiej.
PS
Zapraszam do lektury moich dawnych postów związanych z tematem: Dżesiki i Brajany - co nowe imiona mówią nam o Polsce
Czego słuchają Polacy? YouTube a prawda o narodzie