Inteligentna, nie przesłodzona komedia romantyczna to dzisiaj rzadkość. A inteligentna hollywoodzka komedia romantyczna to wręcz gatunek zagrożony wyginięciem. Dlatego warto docenić najnowszy film Davida O. Russella. Dlatego, i ze względu na wyśmienitą grę całej obsady.
Blog o kulturze popularnej (nie tylko fantastycznej) i o prasie; zero gier komputerowych (brak czasu), zero polityki (brak słów)
W tym filmie wszyscy są mniej lub bardziej walnięci. Głównym bohaterem jest były nauczyciel historii, Pat Solitano (w tej roli Bradley Cooper), który po załamaniu nerwowym po zdradzie żony trafił do zakładu psychiatrycznego. Po ośmiu miesiącach wychodzi, tyle że można odnieść wrażenie, iż środowisko, do którego trafia, nie jest normalniejsze od kolegów z ośrodka. Ojciec, matka, brat, najlepszy kumpel i jego żona, nowopoznana dziewczyna – każde z nich jest „wyjątkowe”; Pat Senior na ten przykład jest hazardzistą, fanatycznym kibicem miejscowej drużyny futbolowej, ma także problem z panowaniem nad sobą; z kolei wspomniana dziewczyna to skłonna do wybuchów wdowa-seksoholiczka. I właśnie oni mają pomóc Patowi zapomnieć o żonie Nikki, którą ten wciąż kocha, a do której – z powodu sądowego zakazu – nie może się zbliżać na mniej niż 150 metrów.
W skrócie: ten film stoi postaciami. I świetną grą całej obsady. Sam scenariusz (oparty na książce Matthew Quicka) jest średnio skomplikowany czy zaskakujący, nie obyło się także bez klasycznego happy endu. Obserwowanie interakcji w grupie całkowicie popapranych ludzi jest jednak fascynujące i nie dziw, że „Poradnik…” zgarnął nominacje we wszystkich oscarowych kategoriach aktorskich. Bradley Cooper, znany przede wszystkim z „Kac Vegas”, dostał szansę udowodnienia, że jest bardzo dobrym aktorem. I w pełni ją wykorzystał. Jeniffer Lawrence już wcześniej dała się poznać jako jedna z najzdolniejszych aktorek młodego pokolenia, teraz tylko potwierdziła swój talent. Robert De Niro z kolei po dłuższej przerwie został obsadzony w roli odpowiadającej jego kunsztowi i w mojej opinii błyszczy najbardziej z całej obsady. Jeżeli już, zastrzeżenia miałbym do nominowania za rolę drugoplanową wcielającej się w rolę matki Pata Jacki Weaver, ale tylko dlatego, że przez większość swojego czasu na ekranie stanowiła ledwie milczące, roniące łzy lub śmiejące się tło dla innych aktorów.
Na tym jednak nie koniec, bo absolutnie przecudowne role mieli Chris Tucker, wcielający się w uciekającego z zakładu kumpla Pata, a także John Ortiz, czyli niezadowolony ze swojego życia najlepszy kumpel głównego bohatera.
Istna parada niesamowitych osobowości.
Dlatego też nie dziwi nominacja Russela jako najlepszego reżysera – tak doskonałe prowadzenie całej obsady, bez wyjątku wyciskającej ze swoich ról pełen potencjał, świadczy o niesamowitym drygu do pracy z aktorami. Dorzućmy do tego inteligentny humor i ciekawą pracę kamery, zwłaszcza w momentach załamań nerwowych Pata dobrze podkreślającą jego stan psychiczny (co ciekawe, podobnie w „Igrzyskach śmierci” w Jennifer Lawrence oddawano zagubienie głównej bohaterki), a otrzymamy film może nie rewelacyjny, ale na pewno zasługujący na uwagę. „Poradnik pozytywnego myślenia” wygrywa przede wszystkim tym, że cała historia nie jest podporządkowana jednemu wątkowi – miłosnemu. Ten film to afirmacja optymizmu, opowieść o więzach rodzinnych i szukaniu akceptacji. A przy okazji historia miłosna.
Ciekawa, choć prosta historia, ze świetnie prowadzonymi postaciami, która daje widzowi nadzieję na to, że Walentynki przestaną się wreszcie kojarzyć z żenującymi i ckliwymi opowiastkami o królewnach i królewiczach na białym koniu. Ten królewicz zamiast wierzchowca ma proszki.