Odświeżony Mroczny Rycerz pozostawia wiele do życzenia, a największym plusem albumu jest praca Szymona Kudrańskiego, który zilustrował jedną z historii.
Blog o kulturze popularnej (nie tylko fantastycznej) i o prasie; zero gier komputerowych (brak czasu), zero polityki (brak słów)
Choć ich ekranizacje niepodzielne władają wyobraźnią miłośników kina, zarabiając już nawet nie setki milionów, ale miliardy dolarów, same komiksy nie mają się najlepiej – ludzie chcą oglądać filmy o Batmanie i X-Menach, ale nie garną się do kupowania zeszytów z ich przygodami. Wyjściem miał być wielki restart, przeprowadzony jakiś czas temu przez wydawnictwo DC Comics (ci od Batmana, Supermana, Ligi Sprawiedliwości). Idea była taka, aby wszystko wyzerować, dzięki czemu potencjalni nowi czytelnicy nie zrażali by się do serii tylko dlatego, że musieli by zaczynać od zeszytu 302 czy 104.
Tak oto powstało New 52, czyli rozpoczynające się od zera pięćdziesiąt dwa sztandarowe tytuły DC. W tym jeden z najstarszych, „Detective Comics”, w którym postacią wiodącą jest Batman.
Polscy czytelnicy mieli już okazję zobaczyć odmienionego Mrocznego Rycerza w całkiem niezłym albumie „Trybunał sów”, teraz zaś do sprzedaży trafiły „Oblicza śmierci. Tom 1”. I jest gorzej. „Oblicza…” wyszły we wspomnianej serii „Detective Comics”, teoretycznie więc powinno to narzucać historii pewien określony charakter. Batman od zawsze był detektywem. Owszem, jest wielki, silny i ma fajne zabawki, jednakże jego najpotężniejszą bronią winna być dedukcja. I tak zaczynają się „Oblicza…”, jest nawet związana ze zniknięciem z Arkham Jokera zagadka. Szybko jednak Tony S. Daniel (scenarzysta i rysownik serii) odchodzi od klimatów detektywistycznych na rzecz akcji i efektownych kopnięć – im dalej w album, tym Batman mniej myśli, a więcej leje po mordzie. Owszem, scenarzysta wprowadza ciekawą postać Dollmakera, ale z drugiej strony jednym, czego dokonuje owy złoczyńca jest pozwalanie Batmanowi na uciekanie z kolejnych pułapek – gdzie w tym dramatyzm?
Strona wizualna niestety nie ratuje „Oblicz…”. Nie jest źle, raczej jedynie nijako. Gdzie mroczny klimat Gotham? Gdzie Batman kryjący się w cieniach? Niewiadomo. Miasto jak miasto, bez żadnego charakteru, Mroczny Rycerz działa zaś bardziej jak Hulk – pręży klatę, a następnie wali z dyńki. Znajdzie się nawet kilka „szpanerskich” plansz, z których najdziwniejsza jest rozkładówka z Batmanem na motorze, skaczącym gdzieś nad drzewami – ogólnie dużo jest ujęć jak ze średniego akcyjniaka, Daniel ewidentnie wolał widzieć herosa prężącego muskuły, niż wykazującego się sprytem.
Na tym tle zdecydowanie wyróżnia się krótka „Rosyjska ruletka”, do której rysunki wykonał nasz rodak, Szymon Kudrański – jego Gotham jest mroczne, dużo w nim kryje cień, ciekawa jest też sama technika, dzięki której postacie nie sprawiają wrażenia odlanych z plastiku (u Daniela ma się wrażenie obserwowania parady figurek ze sklepu z zabawkami). Krótka rzecz, ale na pewno warta uwagi.
Nowe oblicze Batmana na chwilę obecną więc nie zachwyca, choć przy nieco innym rozłożeniu akcentów opowieść o starciu z Dollmakerem może być ciekawsza. Tylko niech to będzie Batman, a nie jakiś tępy osiłek w masce i pelerynie.