Trzeci sezon jednego z najpopularniejszych seriali na świecie powoli zbliża się ku finałowi, dwie z jego gwiazd, Liam Cunningham (Davos Seaworth vel Cebulowy Rycerz) i Maisie Williams (Arya Stark), zawitały zaś do Warszawy.
Blog o kulturze popularnej (nie tylko fantastycznej) i o prasie; zero gier komputerowych (brak czasu), zero polityki (brak słów)
Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, nie towarzyszył im Alfie Allen, serialowy Theon Greyjoy, i choć przedstawiciele HBO nie zdradzili powodów tej nieobecności, można się domyślać, że po tym, czego doświadczył w ostatnich kilku odcinkach, mógł być niezdolny do podróży (a szkoda, bo chciałem się przekonać, czy zmienił mu się głos).
Po standardowej chwili dla reporterów (jeszcze nigdy nie widziałem tylko osób jednocześnie krzyczących: „Look at me!”), aktorzy zasiedli w fotelach i najpierw odpowiadali na pytania prowadzącej, następnie zaś zgromadzonych na sali reporterów.
Show skradł Liam Cunningham, niezwykle otwarty, energiczny, pełen entuzjazmu i tryskający humorem. Ze względu na swoją aparycję, raczej groźny wygląd (nie dziw, że w „Dog Soldiers” grał wilkołaka) i role, w jakich go obsadzano, łatwo można go sobie wyobrazić jako twardego, stanowczego i może nieco oschłego. Tymczasem jest zupełnie inny. Chętnie odpowiadał na pytania, włączał się nawet wtedy, gdy dziennikarze zwracali się do Maisie.
Ta z kolei jest zupełnie inna od wyszczekanej i butnej Aryi Stark. Widać było, że dopiero oswaja się z popularnością, całym tym zamieszaniem wokół jej osoby, z odpowiadaniem na dziwne pytania dziennikarzy. Urzeka w niej fakt, że nie stara się pozować na gwiazdkę-filozofa (częsta przypadłość, objawiająca się wygłaszaniem prawd o życiu i takich tam), dosyć często przyznawała, że nie ma na dany temat zdania/nie wie/trudno jej to wyjaśnić. Była bardzo naturalna, choć stremowana. Dlatego też tworzyli z Cunninghamem dobraną parę – gdy tylko Maisie miała problemy bądź nie była w stanie odpowiedzieć inaczej, niż lakonicznie, jej towarzysz przychodził z pomocą.
Jeżeli zaś chodzi o pytania i odpowiedzi aktorów, pojawiło się kilka standardowych. Zarówno Williams, jak i Cunningham nie chcieliby mieszkać w Westeros, te realia ich przerażają. Oboje również życzą śmierci Joffreyowi (choć o aktorze, Jacku Gleesonie wyrażają się bardzo ciepło, Cunningham chyba nawet troszkę zazdrości mu tak ciekawej roli) i kibicują Daenerys (podkreślają, że jako jedna z nielicznych postępuje honorowo, chce władzy, by pomagać innym). Aczkolwiek pierwszym typem Cunninghama jest oczywiście Stannis – gdyby wskazał inaczej, mógłby mieć kłopoty.
Dłuższą chwilę Cunningham poświęcił temu, co najbardziej lubi w serialu (oboje podkreślili, że historia ma tyle wątków, że oglądając gotowe odcinki, odkrywają ją na nowo, jak zwykli fani). Według niego to typowa produkcja dla dojrzałego widza, bardzo odważna, przede wszystkim zaś pełna niespodzianek, bez czarno-białego podziału bohaterów, za to ze zmieniającymi się sympatiami (tutaj wskazał przykład Jaimego Lannistera, który ostatnio wiele zyskał w oczach fanów; dodał jednak, że w przypadku Joffreya nie ma chyba co liczyć na ocieplenie wizerunku).
Oboje poznali George’a R.R. Martina (choć Cunningham dopiero niedawno, około półtora miesiąca temu. Przy tej okazji przytoczył anegdotkę, iż Martin poddał twórców serialu, Weissa i Benioffa, testowi na wiedzę, żeby sprawdzić, czy zależy im na książkach i czy powierza swoje dzieło odpowiednim osobom – ponoć pytał o coś związanego z Jonem Snowem). Nie czytali natomiast książek. Williams była na nie za młoda, więc jej matka i ojczym po prostu opowiedzieli jej, co się dalej wydarzy z Aryią, Cunningham natomiast świadomie nie sięga po oryginały – twierdzi, że gra postać z serialu, nie z książki, a pewne różnice fabularne mogłyby tylko namieszać mu w głowie. Twierdzi również, że woli być zaskakiwany, gdy otrzymuje scenariusz, ponieważ pozwala to mu być ciągle entuzjastycznie nastawionym do historii. Maisie Williams dodała zaś, że na pewno sięgnie po „Pieśń Lodu i Ognia” już po zakończeniu prac nad serialem, by zobaczyć, jak w książce potoczyły się losy jej bohaterki.
Cunningham podkreślił także, że ponieważ twórcy serialu wprowadzają pewne zmiany względem fabuły książek, a już w pierwszym sezonie zabito głównego bohatera, nikt nie może czuć się bezpieczny, profilaktycznie starają się więc być miłymi dla producentów. Williams z kolei podkreśliła, że gdyby miała odejść, życzyłaby sobie dramatycznej i drastycznej sceny śmierci.
Na koniec cofnięto się do początków, a więc pierwszych kroków w aktorskich karierach gwiazd serialu. Williams przyznała, że do czasu aż Weiss i Benioff jej nie znaleźli, nawet nie myślała o aktorstwie. Teraz jednak jest zachwycona tym, jak zmieniło się jej życie. Cunningham z kolei zaczynał jako elektryk w Zimbabwe, gdzie pracował w parku narodowym. Aktorem został późno, w wieku 29 lat, przez przypadek – gdy trafił do Dublina, stwierdził, że przydałoby mu się jakieś hobby. Poszedł więc na kurs aktorski i właśnie wtedy zakochał się w tym zawodzie. Rzucił więc starą pracę i spróbował czegoś nowego. A teraz gra w „Grze o Tron”.