Dzisiaj irlandzki premier Enda Kenny zaskoczył rynki finansowe stwierdzając podczas wystąpienia w parlamencie, iż naród ma prawo wypowiedzieć się w tak ważnej kwestii jak przyjęcie nowego paktu fiskalnego, który został wstępnie zaakceptowany przez przywódców aż 25 krajów Unii Europejskiej (poza Czechami i Wielką Brytanią) podczas styczniowego szczytu. To pierwsze tak jednoznaczne słowa irlandzkiego polityka w tej kwestii – wprawdzie już kilka tygodni temu o takiej możliwości wspominała minister ds. europejskich, Lucinda Creighton, chociaż jak zaznaczała w łonie rządu toczy się burzliwa dyskusja na ten temat. Argumentem przeciw miałoby być duże ryzyko odrzucenia traktatu przez społeczeństwo (Irlandczycy dali temu dowód chociażby podczas referendum dotyczącego traktatu lizbońskiego kilka lat temu), natomiast czynnikiem przemawiającym za taką opcją, dość duże poparcie dla tego pomysłu w społeczeństwie (ponad 70 proc.). Wygląda na to, że irlandzki premier zaczął obawiać się opinii społecznej, a także opozycji – niemniej, jeżeli tak, to musi się liczyć z tym, że ta decyzja, która jak zapowiedział dzisiaj ma zostać ostatecznie podjęta w najbliższych tygodniach, może przynieść fatalne skutki dla Irlandii. Odrzucenie nowego paktu fiskalnego może oznaczać zablokowanie kolejnych transz pomocy finansowej, która została przyznana Irlandii w ubiegłym roku, a także oddalenie się perspektyw powrotu na rynek długu w 2013 r. Kluczowe będzie jednak pytanie o przyszłość tego kraju w strefie euro i trzeba przyznać, że nie ma na to prostej odpowiedzi. Wprawdzie europejscy politycy zabezpieczyli się przed ryzykiem fiaska paktu fiskalnego, zakładając, że wejdzie on w życie, jeżeli przynajmniej 12 z 17 krajów zdąży go ratyfikować przed 1 stycznia 2013 r., ale chyba nikt realnie nie zakładał możliwości veta jednego z członków Eurolandu.
Wprawdzie nie jest jeszcze w pełni przesądzone, że Irlandia zdecyduje się na taki krok - reakcja EUR/USD i irlandzkiego długu jest na razie minimalna - to jednak ta kwestia będzie „wisieć” w najbliższych tygodniach nad rynkami finansowymi. Pesymiści zyskali mocny argument, który przytaczałem w wielu wcześniejszych komentarzach – będą nim problemy z ratyfikacją nowego traktatu fiskalnego przez poszczególne kraje. Niemniej dopiero, kiedy rynek dostrzeże poważne ryzyko jego odrzucenia przez Francję (w przypadku przegranej Nicholasa Sarkozy’ego w wyborach prezydenckich w maju, co jest realne), wtedy zobaczymy wyraźniejszy ruch na rynkach (abstrahując od innych czynników jak problemy Grecji, czy też drożejąca ropa za sprawą potencjalnego konfliktu z Iranem).