Ta popularna rymowanka jest kwintesencją Ostatniego Etapu Jednoczenia Lewicy.

REKLAMA
- Twój Ruch uchwala, że idzie do wyborów samorządowych sam,
- kilka dni później zarząd SLD proponuje Twojemu Ruchowi wspólne listy do sejmików wojewódzkich,
- w wyniku rozmów Miller-Palikot powstaje roboczy zespół dla uzgodnienia programu i innych szczegółów (Barbara Nowacka, Krzysztof Gawkowski),
- szefowie wojewódzcy SLD odrzucają pomysł współpracy,
- SLD jest jednak gotowy przyjąć na swoje listy kandydatów z innych ugrupowań,
- Twój Ruch chce, aby powstał wspólny komitet SLD-TR (lub Lewica Razem),
- od wczoraj wiadomo, że propozycja Twojego Ruchu zostanie odrzucona.
W polityce jest tak, że można czegoś chcieć, albo czegoś nie chcieć. SLD nie chciał współpracy, ale zaproponował inkorporację działaczy i kandydatów TR. Używając modnego ostatnio języka powstańczego – miało to być nie tyle przejście z bronią pod komendę SLD, ale rozbrojenie, złożenie sztandarów i ewentualna amnestia.
Tak naprawdę nie ma dziś warunków do żadnego zjednoczenia. Gdy słuchałem rano sekretarza generalnego SLD, który paternalistycznym tonem ogłosił, że Sojusz z pozycji starszego brata jest w stanie ciągnąć za uszy młodszego, to ręce opadają…
Wydawało się, że wybory europejskie czegoś SLD nauczyły. Jak widać potrzebne są kolejne, aby do wszystkich na lewicy dotarł brutalny komunikat: gdzie jesteśmy w pojedynkę, a gdzie moglibyśmy być wspólnie.
Lepiej żeby to się stało późno niż wcale, bo przyszłość zdecyduje się w kolejnych bataliach – prezydenckiej i parlamentarnej.