Według obowiązującego stereotypu Ukraina podzielona jest na prorosyjski Wschód i sprzyjający Europie Zachód. Pojechałem do Ługańska (dalej na wschód już nie można), aby sprawdzić, ile jest prawdy w takim myśleniu.
Nie potrafię do końca podsumować tej wizyty, ale jedno jest pewne – nikt z moich rozmówców, od władz regionu, przez wykładowców i studentów Uniwersytetu im. Tarasa Szewczenki, nie ma wątpliwości, że chce do Unii Europejskiej. Niektóre obrazki są jednak wzruszające i przerażające. Na przykład w galerii portretów byłych rektorów uniwersytetu, pierwszych ośmiu w latach 1921-32 sprawowało swoją funkcję najwyżej dwa lata. Na moje pytanie – dlaczego? – padła prosta odpowiedź: wszyscy zostali rozstrzelani w czasach stalinowskich…
Uniwersytet prowadzi 10 międzynarodowych instytutów sponsorowanych m.in. przez Chiny, Niemcy, Japonię, Izrael i Stany Zjednoczone. Nauka języka i kultury prowadzona jest na najwyższym poziomie, a największa konkurencja jest na instytucie chińskim.
Jutro na Ukrainie dzień wolny od pracy – obchodzony jest Dzień Zwycięstwa, ale Ukraińcy świętują już dziś. Z tej okazji złożyliśmy kwiaty pod trzema pomnikami – bohaterów wojny 1941-1945, matek, które utraciły w jej czasie synów oraz mieszkańców Ługańska, którzy zginęli z rąk UPA.
No i niech ktoś spróbuje wpisać to, co zobaczyłem w Ługańsku, w prosty schemat. Nie są za Rosją, nie są przeciw, uczą się ukraińskiego, ale na co dzień go nie używają, a lokalizację miasta na skrzyżowaniu dwóch europejskich szlaków komunikacyjnych (4 i 7) traktują jako zrządzenie losu i szansę na rozwój gospodarczy.
Pewnie będę wracał do tej wizyty wielokrotnie, bo spodziewałem się ponurych górniczych osiedli, zniszczonej przyrody i „jednowymiarowych” elit. Było inaczej.