Warszawski sąd uznał powództwo Michała Tuska, który ustami byłego wicepremiera, mecenasa Giertycha, domagał się od "Faktu" przeprosin. Dziennik napisał, że synowi premiera za współpracę z OLT grozi 10 lat więzienia. Mam swoje doświadczenia z sali sądowej, gdy występowałem w obronie swojego dobrego imienia. Są one dobre, ale długotrwałe. W dodatku redakcje potrafią nie wykonywać wyroków sądów. Bezkarnie.
Wydawało się, że pozycja "Faktu" jest dość mocna. Swoje pomówienie opatrzył znakiem zapytania, a w dodatku powołał się na doniesienie na młodego Tuska, które w prokuraturze złożył inny obywatel walczący z korupcją. Sąd w pełni jednak uznał racje powoda.
Ten wyrok tworzy precedens, gdyż w przyszłości trudniej będzie mieszać z błotem ludzi używając cytatów, znaków zapytania oraz magicznych formułek typu: "podobno", "mówi się", "słyszano na mieście". Oczywiście to dopiero pierwsza instancja, ale wyrok idzie w świat. Jeśli nawet gdzieś w tle rozumowania sędziego była magia nazwisk Tusk i Giertych, to i tak zadziałał w słusznej sprawie.
I jeszcze jedno. Czas. Sąd pobił "rekord świata" w rozpatrywaniu skargi. Od publikacji do wyroku nie minął nawet rok!!! Okazuje się więc, że gdy wokół sądów robi się gorąco w ogóle, to w pojedynczym przypadku ten akurat sędzia potrafi.