Wszystko to, co dzieje się wokół tzw. Jamału II, z rosyjskiej strony ma cechy profesjonalnej gry, a z polskiej chaotycznej farsy. Gdy opublikowano fragmenty rozmowy Putina z szefem Gazpromu Aleksiejem Millerem, minister skarbu Mikołaj Budzanowski napiął muskuły i powiedział – "Po moim trupie! Żadnego Jamału!". Tymczasem powinien zadać sobie pytanie – "Co jest grane?" – bo gdy w Rosji ktoś coś obiecuje prezydentowi, to zwykle nie dla żartu.
I już następnego dnia Miller w świetle jupiterów podpisał odpowiedni dokument z szefem EuRoPol Gazu, Mirosławem Dobrutem. Po 48% udziałów w tej spółce posiadają Gazprom i PGNiG (pozostałe 4% to firma śp. A. Gudzowatego), można więc powiedzieć, że w sporej części szef Gazpromu podpisał dokument… sam ze sobą, przy akceptacji strony polskiej. Strona polska ma w zarządzie i radzie nadzorczej aktualnych bądź byłych wysokich funkcjonariuszy PGNiG, a sam Dobrut był wiceprezesem tej państwowej spółki do 2010 roku. Wiedział więc dokładnie, co robi. Musiał też wiedzieć o porozumieniu obecny w Petersburgu wicepremier Janusz Piechociński.
Nic nie wiedzieli za to Mikołaj Budzanowski i prezes Rady Ministrów. Rozbiegany wzrok ministra i wściekły Tuska mówiły wczoraj wszystko. W tej sprawie zostali wystrychnięci na dudka, a raczej dudków.
Zapewnienie ministra skarbu o tym, że dokument nic nie znaczy, nie jest ważny i do niczego nie zobowiązuje, brzmią żałośnie. Na pierwszy rzut oka widać, że nie chodzi o żaden Jamał, tylko o to, że polska państwowa firma chce ominąć Ukrainę w transporcie rosyjskiego gazu. Podpisano dokument ekonomicznie bez sensu i politycznie samobójczy. Powstaje więc pytanie – jak mogło dojść do takiej sytuacji? Prezes Dobrut wiedział co podpisuje i uczynił to albo w stanie pomroczności albo kierował się innymi niż polityczne argumentami.
Gdzie byli jednak jego szefowie? Gdzie była pani zastępczyni przewodniczącego rady nadzorczej EuRoPol Gazu i jednocześnie prezes PGNiG, pani Grażyna Piotrowska-Oliwa? Gdzie byli polscy członkowie rady nadzorczej EuRoPol Gazu, panowie Dudziński, Hinc i Szkałuba?
Tu jest właśnie pies pogrzebany. Jednym podpisem została narażona na szwank wiarygodność Polski jako sojusznika Ukrainy w trudnej walce o niezależność energetyczną.
PS Jutro, tuż po 9, zapraszam do Radia ZET, do słuchania programu Moniki Olejnik "7 Dzień Tygodnia".