Klasycy kryminałów żmudne prace na rzecz wykrycia sprawcy rozpoczynają od pytania: "Qui bono?". Spróbujmy tę metodę zastosować do przypadku Zakładów Azotowych w Tarnowie-Mościcach i Acronu. Przestępstwa co prawda nie ma, ale widać wyraźnie, że ktoś mija się z prawdą. Zadaję więc publicznie pytanie – kto ma interes w tym, aby dzisiaj sprawę wywołać, nagłośnić, a przy okazji rozmijać się z prawdą?
Pan Kantor chciał kupić fabrykę. Poprosił więc prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego o rozpoznanie gruntu w Warszawie i potem dalej prowadził zdecydowane działania na rzecz zakupu. Można zatem założyć, że dostał pozytywny sygnał, sformułowany na podstawie rozmów, które odbył Kwaśniewski z przedstawicielami rządu. Kantor wydał do tej pory dużo pieniędzy, a był gotów wydać jeszcze więcej. W końcu został jednak zablokowany.
Pozostają nam dwie możliwości. Albo pan premier mija się z prawdą relacjonując rozmowę z prezydentem Kwaśniewskim, albo Aleksander Kwaśniewski chciał wystawić do wiatru i narazić na straty Kantora.
Dla mnie wnioski są oczywiste.
Pozostaje jednak pytanie – co takiego stało się w rządzie, że odstąpiono od planowanej prywatyzacji? Myślę, że cichym bohaterem takiej wolty jest smoleńska brzoza i reprezentujący ją Jarosław Kaczyński. Pan premier mógł się przestraszyć antyrosyjskiego zgiełku, jaki pojawiłby się, gdyby do tej transakcji dopuścił. No więc nie dopuścił, a dzisiaj musi delikatnie mijać się z prawdą.
I jeszcze jedno. We wczorajszej wypowiedzi Donald Tusk akceptował działalność byłych polityków, polegającą na pozyskiwaniu inwestycji w Polsce. Z przekąsem stwierdził przy okazji, że były prezydent wrócił do polityki, więc nie powinien robić takich rzeczy. Premier zapomniał jednak, że tzw. "misja" w sprawie Azotów miała miejsce ponad rok temu.