Ostatnie decyzje sądów dotyczące Beaty Sawickiej i CBA wywołały wiele namiętnych dyskusji. Oliwy do ognia dodał film "Układ zamknięty", który jest swoistym aktem oskarżenia wobec wymiaru sprawiedliwości. Oto wątpliwości i pytania, które sam sobie zadaję i nie znajduję na nie odpowiedzi.
Jak to jest możliwe, żeby w oparciu o to samo prawo, ale w różnych miejscach, różni ludzie – sędziowie i prokuratorzy – podejmowali zupełnie rozbieżne decyzje? Jedne były trafne, inne nie. Co dzieje się z ludźmi, którzy popełnili błąd w sztuce? Czy ktoś ich rozlicza? Czy istnieje jakaś solidarność korporacyjna, która piętnuje błędy?
Błędy mogą być popełniane z powodu niewiedzy, presji politycznej, bądź za pieniądze. Jaką mamy szansę, my – obywatele, dowiedzieć się, jak było naprawdę?
Teoria względności i uznaniowości wygląda na główną zasadę wymiaru sprawiedliwości. Dlaczego "niby-minister sprawiedliwości" śledzi zarodki, zamiast stanąć po stronie prawa i wraz ze środowiskiem sędziów i prokuratorów walczyć ze złem?
I wreszcie pytanie ostanie, kto wie, czy nie najważniejsze. Dlaczego, gdy po długotrwałej i kosztownej walce, oskarżony w końcu udowadnia, że jest ofiarą, bardzo rzadko ma wymiar sprawiedliwości po swojej stronie? Bardzo często odmawia się odszkodowań, choć straty, które ludzie ponieśli, bywają nieodwracalne.
Jest jeszcze jedna instytucja, która potrafi wykończyć człowieka, przedsiębiorcę – urząd skarbowy. To oddzielna historia, ale kto wie, czy niebawem nie powstanie film pt. "Drugi układ zamknięty".