Moje pokolenie jest pierwszym, które coś dziedziczy po swoich rodzicach. Nie chodzi o pamiątki, ale o coś konkretnego, np. nieruchomości. Tak jak wszędzie na świecie - społeczeństwa niedoświadczone totalnym zniszczeniem kumulują dobra, raz mniejsze, raz większe. W przypadku Polski i ciągle biednego społeczeństwa, mieszkanie, dom czy działka przekazane dzieciom mogły stanowić o niewielkim, ale jednak awansie materialnym następnego pokolenia.

REKLAMA
Na pierwszej stronie Gazety Wyborczej czytam dziś, że rząd pracuje nad ustawą, która ułatwi ludziom starszym wyjście z nędzy, którą im zafundowano poprzez chory system emerytalny. Odwrotna hipoteka 65-letniej kobiecie gwarantuje ponad 500zł do emerytury, a mężczyźnie ponad 600, bo żyje krócej. Wszystko to za przepisanie małego, własnego mieszkania na bank.
Wyobrażam sobie dylemat starszych ludzi, którym brakuje na wszystko, ale żyją z myślą, że przynajmniej ich dzieciom będzie łatwiej – coś im zostawią…
System odwrotnej hipoteki jest znany na całym świecie, ale stanowi margines rozwiązań emerytalnych. W Polsce dumny wiceminister gospodarki Mariusz Haładyj ogłasza, że rząd miłosiernie rozwiązał problem niskich emerytur.
Wstyd.