Nie ma Ukrainy w Davos w tym roku. To znaczy jest, ale nie tak okazale jak w poprzednich latach. W środę odbyła się kameralna dyskusja z udziałem Martina Schulza, Pata Coxa i Aleksandra Kwaśniewskiego. Władzę reprezentował wicepremier Jurij Bojko, a opozycję Petro Poroszenko. Można sobie wyobrazić jak wyglądało to spotkanie.
Następnego dnia Wiktor Pinczuk, jak co roku, zorganizował charytatywny okrągły stół. Do pełnej sali mówili Tony Blair, Bill Gates, Richard Branson i Muhammad Yunus, laureat Nagrody Nobla z ekonomii w 2006 roku.
Filantropia filantropią, ale w tle dyskusji był Majdan. Zebrani uczcili ofiary minutą ciszy i w czasie licznych zakulisowych rozmów padało pytanie – co dalej? Niestety, nie spotkałem żadnego optymisty. Przedstawiciele opozycji apelują o sankcje, a władza udowadnia, że granice obywatelskiego nieposłuszeństwa zostały dawno przekroczone.
Jeden z uczestników powiedział mi, że Ukraina jest kolejnym dowodem na prawdziwość twierdzenia, że młoda demokracja jest groźniejsza od starej dyktatury. Rzeczywiście, w Kijowie większość (władza) uważa, że może wszystko zrobić, a mniejszość (opozycja) jest przekonana, że może żądać wszystkiego.
Przy takim podejściu może nie być miejsca na jakiekolwiek porozumienie.