Dziś Parlament Europejski przyjmie rezolucję na temat Ukrainy. Piszę to przed głosowaniem, bo przyjęty tekst zapewne zdobędzie większość – w języku parlamentarnym oznacza to, że jest kompromisowy. Wokół tekstu rozegrało się jednak kilka znamiennych sporów. Łatwiej je zrozumieć tym, którzy twittują i czytają cudze twitty.
We wtorek, 4 lutego, Paweł Zalewski (PO) napisał tak: "Pracujemy w PE nad rezolucją ws. Ukrainy. Zgłosiłem poprawkę uznającą prawo Ukrainy do członkostwa w UE po spełnieniu traktatowych warunków."
Następnego dnia odpowiedział mu kolega z Platformy, Jacek Saryusz-Wolski, główny autor rezolucji ze strony EPP: "Tych, którzy przeoczyli nawiązanie do 'perspektywy europejskiej' w tekście rezolucji o Ukrainie, odsyłam do paragrafu drugiego przywołującego mój raport PE z 23 października. Znajduje się tam wyraźne odniesienie do Artykułu 49 Traktatu. Rezolucja, nad którą teraz pracujemy opisuje obecną sytuację na Ukrainie. Nie widzę potrzeby powtarzania wcześniejszych wpisów."
Krótko mówiąc, pierwszy z posłów PO chciał wpisać do rezolucji perspektywę członkowska w tym dramatycznym momencie, a drugi, Saryusz-Wolski, uznał to za zbędne i postawił na swoim. W całym tekście nie znajdzie się też słowa na temat misji Donalda Tuska, a mówi się, że zabiega w Europie właśnie o perspektywę członkostwa i jakąś kasę dla Ukrainy. Idzie mu podobno nieźle, ale wsparcia w tej rezolucji nie dostaje, choć jak widać powyżej, była taka możliwość.
Dwie osoby wycofały się z podpisu pod kompromisem. Jacek Protasiewicz z powodów, o których wyżej, i ja z dwóch innych. Oto moje przyczyny.
Wczorajsza dyskusja na wszelkie sposoby odmieniała słowo "sankcje". Uważam, choć jestem w mniejszości, że sankcje kończą dialog. Są karą za brak dialogu. Ich skuteczność widać bardzo dobrze na przykładzie Białorusi. Z kolei w innym punkcie Parlament Europejski wzywa władze Ukrainy do powrotu do konstytucji z 2004 roku. Jest to dla mnie przejaw arogancji i wchodzenia z butami w cudze sprawy. Aby przepełnić czarę goryczy, można przeczytać kolejny paragraf, który wzywa Rosję, by nie mieszała się w wewnętrzne sprawy Ukrainy.
Szkoda, że niezła rezolucja, która mówi dużo o dialogu, porozumieniu i potępia przemoc, została zepsuta kilkoma zdaniami, które stawiają nas po jednej ze stron konfliktu. Kosztem wiarygodności po drugiej stronie.