Zbigniew Boniek jest szefem najważniejszego związku w Polsce, Bogusław Leśnodorski zarządza najlepszym klubem w Polsce, Cezary Kucharski jest agentem najlepszego piłkarza naszej reprezentacji, Bogusław Cupiał zatrudnił najgorszego trenera reprezentacji w historii polskiej piłki, a Przemysław Rudzki odpowiada za "poważny" tytuł w Polsce. Czy wszyscy gwarantują sukces czyli jak wygląda dzisiaj polskie piekiełko piłkarskie?
Dłuższa przerwa w pisaniu pozwala nabrać dystansu do wielu wydarzeń i ludzi, które wymagają komentarza. Nie gwarantuje to obiektywnej oceny, ale spróbujmy zrobić przegląd. Pewne sprawy są krystaliczne i nie podlegają złożonej dyskusji, ale są takie, gdzie plusy z minusami remisują. Poniżej kilka wybranych tematów piłkarskiej Polski:
Zbigniew Boniek i Roman Kosecki - cóż, nie powinno tak być, że interesy i ambicje wypływają na forum publiczne i powodują, że znów zaczynamy myśleć o PZPN jak za poprzednika Pana Zbyszka. Zibi to niewątpliwie gość, który nauczył się reguł korporacyjnych. Potrafi PR-owo opowiadać o tym, co robi, ale również zna się na piłce i biznesie. Mam również świadomość, że próbuje zmienić nawyki starych struktur i nauczyć ich, że jedynie kompetencją można zbudować coś na dole. Niestety region wciąż w większości stanowią "działacze" wychowani na podręczniku Talagi.
Z drugiej strony mamy Romana Koseckiego, faceta, w którego długo wierzyłem, dopóty nie został politykiem. Stworzył fajną szkółkę, wychował zdolnego piłkarza i z faceta, który słuchał zespołu "Izrael" stał się facetem z wielkimi ambicjami bez zrozumienia, że dzisiaj potrzebujemy zespołu, aby skutecznie wejść na wyższy poziom. Wiem, brzmi to jak papka firmowa, ale w takim miejscu jak PZPN potrzebny jest tryb nowoczesnego managementu bez gierek o wpływy i z szacunkiem do decyzji przełożonego.
Wniosek jest taki - dajmy czas Zbyszkowi i mam nadzieję, że nie będzie bronił się jak panujący premier, tylko przemówi faktami.
Bogusław Leśnodorski, dla środowiska człowiek z gwiazd - szanuję tego gościa, bo wszedł do świata, którego reguł nie respektuje, a jednocześnie przenosi pozytywne doświadczenia i zasady na grunt krajowego futbolu. Rozumiem doskonale jego krytyczną ocenę Franza Smudy. To potwierdza, że kieruje się zdrowym rozsądkiem, a nie szarlatańskimi metodami. Dobrze, że ten prawnik prowadzi Legię i próbuje reformować środowisko.
Proszę, niech tylko nie uprawia przesadnej polityki miłości do "Starucha", bo tego przy wielkim szacunku do chłopaków z "Żylety" nie jestem w stanie zaakceptować. Sam osobiście wyznaję inny model kibicowania, przede wszystkim oglądam mecz, patrzę i przeżywam każdą akcję, chwile ciszy, tak jak na Camp Nou czy Old Trafford mi nie przeszkadzają. Myślę, że bardziej należy popierać, tych, co piknikują z orłem na piersi, regularnie chodzą na mecze swoich drużyn, znają się na piłce, a może nie do końca na kibicowaniu. Natomiast trybuna północna zawsze się obroni i puszczanie oczka nie jest potrzebne. Mimo wszystko, nie ulega wątpliwości, że do Legii przyszedł konkretny facet. Projekt LM ma szansę realizacji w przyszłym roku, w tym sezonie będzie to ogromna niespodzianka. Kierunek jest dobry i czuję, że kibice wreszcie doczekają się WIELKIEJ LEGII.
Cezary Kucharski, zbawca piłkarzy, czy chciwy manager? - podobno najbardziej skuteczny agent w Polsce Jarosław Kołakowski mawiał, że Pan Czarek, gdy jeszcze grał w piłkę, bardziej był zainteresowany kasą przy wyborze klubu niż rozwojem piłkarskim. Nie ma w tym nic złego, gdyby Robertowi załatwiał przyszłość i przy okazji pieniądze, choć sądzę, że w przypadku tego drugiego, "Lewy" już prezentuje określoną markę i można wynegocjować ładny kontrakt mając innego opiekuna i to jest na tym poziomie sprawa drugoplanowa. Istotna jest sportowa przyszłość piłkarza, a bycie kolejnym numerem w Bayernie Monachium nie jest chyba najlepszym rozwiązaniem dla samego zawodnika, to bardziej obsesja menadżera związana z dochodami.
Niestety Pan Kucharski wciąż myśli w kategoriach kolejny klub, kolejna prowizja. Działanie nie ma nic wspólnego z dobrem piłkarza, który jest lekko obrażony na ludzi, którzy czekali cierpliwie na formę, wprowadzali spokojnie do zespołu i nie wyrzucali po dwóch występach bez bramki. Tego poseł RP nie chce przyjąć do wiadomości i kompromituje się w mediach oraz wśród środowiska managerów w Niemczech obwieszczając, że Robert na 100% zagra w Bayernie sezonie 2013/2014. Mecz o SP Niemiec pokazał wbrew opiniom wielu dziennikarzy, w tym Michała Pola, czy Dariusza Tuzimka, którzy prorokowali wyprzedaż i spadek wartości sportowej BvB po finale LM, że klub z Dortmundu czuje się dobrze i wygląda lepiej niż poprzednim sezonie. Generalnie to dobre miejsce do grania w piłkę i decyzja Kuby Błaszczykowskiego to potwierdza.
A propos menadżera "Kucharza" nie wspomnę o Wolskim i bajkach z Fergusonem. Z pewnością ten człowiek nie jest wyjątkiem i sprawa np. Bereszyńskiego pokazuje jak wiele złego robią agenci piłkarscy. Obecnie Pan Czarek już nie jest, tak wylewny i chciałbym, aby zostawił Roberta Lewandowskiego. Sam rynek menadżerów powinien być wzięty pod lupę i zweryfikowany pod kątem etycznym. Dzisiaj to chamski handel młodymi ludźmi, którym się wiele obiecuje i nie bierze pod uwagę realnych szans rozwoju.
Cupiał - kiedyś zbawca i hegemon na krajowym podwórku, ale również ten, który nie zdobył szczytu - przepraszam, ale swój pozna swego, o tym za moment. Nigdy nie szanowałem facetów, którzy mieli kasę, ale wykazywali brak klasy. Szef "Telefoniki" przypomina mi przedsiębiorcę w białych skarpetkach i mokasynach. Kiedy była koniunktura dawał pieniądze i miał cel - LM. Było blisko i nic. W mojej ocenie zabrakło fachowego otoczenia i cierpliwości np. sprawa z Petrescu. Ponadto zawsze miałem wrażenie, że w krakowskim klubie o porażce decydowały jednostki. Radek Majdan mógł lepiej się zachować w meczu w Atenach, a nie efektownie padać na murawę, Później Pan Bednarz mógł wreszcie poznać się na talencie "Lewego" i dać porządnego napastnika Wiśle.
Teraz w klubie mamy trenera, który cytując prezesa Legii reprezentuje formułę, która się wyczerpała. Skandalem jest, że tacy ludzie jak Pan Smuda dostają pracę w Polsce. W warunkach obecnego rynku pracy pracownik bez wykształcenia i praktycznych umiejętności (bardziej to drugie) nie ma szans. Najgorsze jest to, że taki gość jak "trener motywator" po kompromitacji na Euro czytaj styl i brak koncepcji i spuszczeniu niemieckiej Ratyzbony do III ligi, dostaje kolejną szansę.
Problem jest głębszy, tutaj nie chodzi o Bońka, należy zmienić ludzi, którzy zarządzają polskimi klubami, tam nie ma drugich Watzke. Pieniądze, jeżeli są, to nie wszystko, musi być w tym wszystkim wiedza, kultura i wizja, nie ma przypadków. Być może na przykładzie "Białej Gwiazdy" można stwierdzić, jaki prezes, taki trener. Przy okazji kompetencji, niech Jacek Zieliński (ten z mojej Legii) niech nie broni Franza, bo mógł coś mądrego na Euro przeforsować, a poddał się "charyzmatycznemu specjaliście".
Pan Rudzki - dziennikarz czy dziennikarzyna? - nie lubię pisać o dziennikarzach, bo pośrednio, to moje środowisko, z jednym wyjątkiem, ja z tego nie żyję i mam prawo coś sobie popisać. Tymczasem Pan Przemek poza tym, że nigdy nie odpowiedział na konkretnie pytanie Tomka Smokowskiego czy Andrzeja Twarowskiego, a podczas analizy meczu Premiership porażał brakiem wiedzy boiskowej, czym wprawił w osłupienie eksperta Krzysztofa Przytułę. Można być felietonistą, ale troszkę na piłce należy się znać.
Teraz wspomniany, niewątpliwie pasjonat zarządza redakcją sportową "Faktu" i pisze m.in., że Ljubo przechodzi do Pogoni, a wcześniej podaje "wiarygodne" źródło w temacie nowego trenera na Old Trafford. Żaden z niusów nie znalazł potwierdzenia w rzeczywistości. Można dywagować, ale szanujący się journalista nie może karmić internetu takimi bajkami publikując jako fakt dokonany. Być może jestem naiwny i walczę z wiatrakami, ale coś nie gra w strategii medium (dla poważnego odbiorcy). Niestety na czoło wychodzą wymysły, które niestety ku radości Pana Przemka i jego pracodawców czytamy.
Powyższy tekst jest moją subiektywną oceną (zresztą, jak każdy inny) i wskazaniem moim skromnym zdaniem poważnych problemów personalnych, kulturowych i biznesowych w polskim futbolu. Jeśli fachowcy nie wezmą się za rzecz bardzo poważną jaką niewątpliwie jest piłka nożna, to jeszcze długo będziemy mieli więcej powodów do rozczarowań, niż do radości.