W znakomitym acz nieco zapomnianym filmie „Filip z konopi” w reżyserii Józefa Gębskiego Bohdan Smoleń odgrywający jedną z ról wypowiada zdanie: „(…) czasem taki kołek wystrzeli w górę, a potem to już tylko dziura i smród”.
Nie, nie będę się pastwił nad tematem dachu ani nawet o sporcie się nie zająknę więcej niż to konieczne. Po pierwsze, nie o tym jest ten blog. Po drugie, ta nieszczęsna sytuacja z zadaszeniem stadionu narodowego jest, niestety, pewną wizualizacją dużo poważniejszego, by nie napisać nagminnego zjawiska.
Czego zabrakło w tej wczorajszej sytuacji? Tego samego, czego brakuje w sytuacjach kryzysowych niemal wszystkim polskim firmom, korporacjom, przedsiębiorstwom etc., etc. Średniego szczebla managementu, który mógłby w odpowiednim czasie podjąć właściwą decyzję. Niczego więcej.
W firmach awansuje się dwojako: poziomo (od pracownika do eksperta) i pionowo (od pracownika do dyrektora). Kłopot w tym, że już na szczeblach kierowniczych pełniącym te obowiązki odcina się jakąkolwiek decyzyjność i samodzielność. Od typowego przedstawiciela kadry kierowniczej w naszych przedsiębiorstwach nie zależy tak monstrualne NIC, że całą energię zmuszony jest on nomen-omen kierować w stronę podwładnych, którym próbuje (najczęściej w niezręcznie markowanych relacjach koleżeńskich) wmówić, że tak długo, jak długo nikt nie zapyta, co robią, będzie dobrze. Lepiej więc …nic nie robić.
Ten brak decyzyjności przenosi się w górę, docierając finalnie aż do drzwi prezesa. Skąd takie ubezwłasnowolnienie? Kto je zaprogramował? Wina leży w tak wielu miejscach, że trudno o właściwą diagnozę. Z jednej strony (każdy to przerabiał) mamy system promujący najwierniejszych z miernych (lub jak kto woli najmierniejszych z wiernych), z drugiej – co dużo poważniej odciska swoje piętno na jakości zarządzania – już w początkowych etapach budowania firmy i kreowania zespołu z zaskakującą łatwością mylone są dwie „kompetencje”: pragmatyzm (wyrażany w dociekaniu do prawdy) oraz apodyktyczność (najczęściej …tylko wyrażana).
O ile przydatność pierwszej z postaw należy tłumaczyć zdrowym rozsądkiem i biznesową ostrożnością, o tyle przydatność drugiej jest wciąż jeszcze przeze mnie niezgłębiona, ale za to z jej skutkami dla przedsiębiorstwa spotykamy się wszyscy, i to niemal na każdym kroku. Gdyby wczoraj pewien Prezes… a zresztą, nieważne.
Wspomniany we wstępie film, do którego dialogi pisała Maria Czubaszek, jest dowcipną satyrą na życie w aglomeracjach PRLu. Szkoda tylko, że i dzisiaj tak częste są sytuacje, w których jakiś kołek wystrzelił w górę…