O żadnych wyborach samorządowych na świecie zagraniczna prasa nie pisze tak często i chętnie. Ktoś powie – ale po co, skoro prawdopodobnie wygra faworyt, czyli popierany przez Kreml Siergiej Sobianin. Dodajmy, że wygra uczciwie, gdyż naprawdę cieszy się poparciem znacznej części mieszkańców Moskwy. Jedna Rosja mogłaby bez zdenerwowania czekać na wynik wyborów – tak jednak nie jest, ludzie Sobianina nie zaprzestają w wysiłkach, by kandydat zdobył jak najwięcej głosów. Niedzielne głosowanie to nie tylko wybór gospodarza 15-milionowego miasta. To także sprawdzian popularności Jednej Rosji. Ta, choć nadal jest najważniejszym graczem na rosyjskiej scenie politycznej, nie jest już tak popularna, jak jeszcze kilka lat temu. A to na pewno nie poprawia nastroju Władimirowi Putinowi.
Niedzielne wybory są ważne również dlatego, że po raz pierwszy po 10-letniej przerwie to mieszkańcy zadecydują, kto będzie dzierżył samorządowe stery. W 2004 r. Putin zniósł powszechne wybory prezydentów republik, gubernatorów regionów i merów największych miast. Zostały przywrócone w 2012 r. przez prezydenta Dmitrija Miedwiediewa.
Z reguły jest tak, że gwiazdą wyborów jest ten, komu sondaże dają największe szanse na zwycięstwo. Tym razem jest inaczej, bo to Aleksiej Nawalny skradł całe show Sobianinowi. Praktycznie nie ma poświęconych wyborom artykułów, których autor w co najmniej kilku zdaniach nie pochyliłby się nad szansami Nawalnego, wyrokiem skazującym, który prawie uniemożliwił mu start w wyborach czy wreszcie "geście dobrej woli", polegającym na wypuszczeniu go do domu, tak by na wyrok sądu apelacyjnego w sprawie o zdefraudowanie środków publicznych mógł poczekać poza aresztem. To Nawalny jest dla świata twarzą wyborów – oto rzutki społecznik, doskonale wykształcony młody człowiek spoza układu stara się przejąć stery w mieście, w którym korupcja wśród najwyższych urzędników tak spowszedniała, że powoli przestaje bulwersować opinię publiczną.
Jeszcze do niedawna zaliczałam się do fanek Nawalnego, widząc w nim nową siłę, gotową zmienić zmurszały porządek. Dziś, po głębszej analizie jego zachowań i wypowiedzi, jestem bardziej sceptyczna – po prostu widzę, że on także prowadzi swoje gierki, a każdy medialny sukces tylko utwierdza go w przekonaniu, że może kreować się na politycznego lidera bez oglądania się na innych. Obawiam się, że wkrótce Nawalny może postępować tak, jak ci, z którymi dziś sam walczy, a więc może zacząć budować swoje "państwo w państwie", obsadzać urzędy ludźmi sobie przychylnymi i bezpardonowo pobyć się tych, którzy z nim nie sympatyzują. Nie chcę rozwijać tej myśli, bo to temat na osobny artykuł – chcę jedynie podkreślić, że mam wrażenie, że Zachód zbyt wiele się po Nawalnym spodziewa i to może doprowadzić do niemiłego rozczarowania.
1 września Centrum Lewady opublikowało badania, z których wynika, że na Nawalnego jest gotowe oddać głos 18% wyborców. Sobianin może liczyć na blisko 60-procentowe poparcie. Przez kilka kolejnych lat Moskwą będzie zatem rządził człowiek, który przez ostatnie trzy lata nie sprawił, by miasto stało się jakoś znacząco lepsze, ale też nie zaszkodził. Nie wypełnił obietnic złożonych w dniu powołania go na stanowisko. Obiecał m.in. walczyć z korupcją wśród urzędników. Jego poprzednik, Jurij Łużkow, który rządził Moskwą przez 18 lat, został odwołany, gdyż prezydent Miedwiediew miał stracić do niego zaufanie. Między panami dochodziło do spięć, Łużkow otwarcie krytykował niektóre posunięcia prezydenta. Nieoficjalnie – został zdymisjonowany za zbyt śmiałe przyznawanie firmie Inteko wielomilionowych kontraktów budowlanych. Firma należy do małżonki eksmera i w ostatnich latach rozwijała się na państwowych kontraktach tak dobrze, że władze nie mogły już dłużej udawać, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem. 74-letni Łużkow udał się na zasłużoną emeryturą. Nie wiem, jakimi środkami na koncie dysponował on w chwili zdymisjonowania. Wiem, że małżonka mogła cieszyć się fortuną w wysokości 2,9 mld dolarów, dzięki czemu znalazła się na liście magazynu "Forbes".
Sobianin nie dość, że nie odniósł znaczącego zwycięstwa na froncie walki z korupcją, to sam również stał się uczestnikiem afery. Został oskarżony o sprywatyzowanie służbowego mieszkania, wartego – bagatela – 5 mln dolarów. Mieszkanie zostało mu przyznane, gdy w 2005 r. został szefem prezydenckiej administracji. Zgodnie z zasadami przyznawania mieszkań urzędnikom, nie mogą one zostać wykupione. Merowi ten wyczyn się udał i to za 20% ceny rynkowej apartamentu. Mieszkania w Moskwie są niezwykle drogie i ten, kto ma własny lokal, może uważać się za bogacza. Zapewnienie większej dostępności mieszkań jest jednym z podstawowych zadań, jakie stoją przed kolejnym merem. Sobianin pokazał, że umie zadbać o najbliższych, gdyż moskiwskie mieszkanie przypadło córce. Aby starsza córka nie czuła się pokrzywdzona, dostała w prezencie apartament w Petersburgu. Rewelacje te ujawnił Nawalny. Sobinin musiał się publicznie tłumaczyć z całej tej sytuacji, a pikanterii dodawał fakt, że z zeznania majątkowego nie wynikało, by dysponował on środkami koniecznymi do nabycia tak drogich nieruchomości.
W czerwcu 2013 r. Sobianin złożył dymisję. Putin przyjął ją i powierzył dotychczasowemu merowi dalsze wykonywanie obowiązków. Nie ma jednego konkretnego powodu, dla których dymisja została złożona – był to po prostu chwyt polityczny. Wybory mera miały odbyć się dopiero w 2015 r. Informacja o przyśpieszonych wyborach zaskoczyła przeciwników Sobianina i właściwie uniemożliwiła im przeprowadzenie normalnej, pełnej kampanii wyborczej. Sobianin prawdopodobnie już dużo wcześniej przygotowywał się do niej – miał środki finansowe, program, plan prowadzenia kampanii, więc już kilka dni po złożeniu dymisji mógł zacząć prowadzić odpowiednie działania. Co więcej, zdecydował się na złożenie dymisji w czasie, gdy partia Jedna Rosja cieszyła się jeszcze dużym, choć powoli słabnącym, poparciem. W otoczeniu Sobianina obawiano się, że w 2015 r. poparcie może być na tyle niesatysfakcjonujące, że wygranie wyborów będzie wymagało większych starań, więc lepiej ogłosić wybory niezwłocznie. Wyrachowane podejście, prawda?
Zmniejszenie korków, polityka mieszkaniowa - niebotycznie wysokie ceny mieszkań powodują, że choć w mieście jest wiele czekających na kupujących lokali, po prostu mało kogo na to stać, walka z nielegalną imigracją, konieczność zapewniania dojazdu miejskiej komunikacji do coraz dalej od centrum położonych nowych dzielnic – to tylko kilka z zadań, które czekają na kolejnego mera Moskwy. Zainteresowanym pozostaje wierzyć, że Sobianin, jeśli szczęście mu dopisze, będzie bardziej konsekwentny w realizacji swego programu wyborczego, niż był przez ostatnie 3 lata.