Nadieżda Tołokonnikowa, która w sierpniu 2012 r. została skazana na karę 2 lat pozbawienia wolności za udział w skierowanym przeciw władzy na Kremlu performansie, napisała list otwarty, w którym wskazuje na nieprawidłowości i możliwe naruszenia praw człowieka, które dotykają osadzone w kolonii karnej w Mordowii . Przypomnijmy, że kontrowersyjny występ miał miejsce w Soborze Chrystusa Zbawiciela w Moskwie w lutym 2012 r.
W poniedziałek Tołokonnikowa rozpoczęła strajk głodowy, a w skierowanym do mediów liście opowiada o "niewolniczej" pracy osadzonych razem z nią kobiet.
W rozesłanym liście pisze, że przebywa w zimnym i pozbawionym wystarczającej ilości światła pokoju. "Mogę chodzić w swoim normalnym ubraniu, ale nawet pięć warstw swetrów nie uchroni mniej przed zimnem. Siedzę na zimnej, chłodnej ławce i piszę. Siedzieć na łóżku – lub co gorsza, leżeć na nim – nie mam prawa. W czasie głodówki bardzo trudno jest siedzieć i marznąć przez cały dzień; temperatura ciała obniża się" - czytamy w liście. Dalej Tołokonnikowa opowiada o niewolniczej pracy osadzonych w kolonii kobiet – pracują po 16-17 godzin dziennie, śpią po maksymalnie 4 godziny. Na dzień wolny mogą liczyć raz na półtora miesiąca. W kolonii podobno istnieje system odpowiedzialności zbiorowej – przykładowo, jeśli jedna z osadzonych poskarży się na brak ciepłej wody w pokoju, jej dopływ także do pozostałych pomieszczeń zostaje wyłączony. Tołokonnikowa wyjaśniła także, że po tym, jak jej adwokat wystąpił z oficjalnym zażaleniem na warunki, w jakich przebywa jego klienta, zaostrzono wobec niej rygor. Poddawana była nieustannym rewizjom, zagrożono, że zostanie pozbawiona części rzeczy osobistych. Aktywistka zapowiedziała, że będzie odmawiała spożywania posiłków tak długo, jak nie zmieni się sposób traktowania pozostałych dziewczyn.
Do Mordowii udali się już przedstawiciele działającej przy prezydencie FR Rady ds. Praw człowieka, b osobiście sprawdzić panujące tam warunki.
To nie pierwszy list otwarty, który napisany został w związku ze sprawą dziewczyn z Pussy Riot. Przed kilkoma miesiącami pisałam o liście sygnowanym przez blisko 100 artystów światowego formatu, którzy żądali wypuszczenia aktywistek na wolność. W tym miejscu pozwolę sobie na refleksję.
Pisząc ów krótki tekst o liście otwartym gwiazd, nie miałam wyrobionego zdania co do słuszności tego kroku – prawdę powiedziawszy, nie miałam także wyrobionego zdania na temat oceny zachowania dziewczyn. Przez długi czas uważałam, że są ofiarami politycznej nagonki. W dalszym ciągu jestem zdania, że wymierzona im kara narusza zasadę proporcjonalności kary w stosunku do przewinienia, lecz jednocześnie zmniejszył się mój poziom sympatii wobec Pussy Riot. Zadecydował o tym prosty fakt – w sierpniu byłam w Soborze Chrystusa Zbawiciela i mogłam nacieszyć oczy pięknem tego miejsca. Cerkwie urzekają mnie, bardzo lubię architekturę prawoisławną, a Sobór Chrystusa Zbawiciela jest szczególny. Nie tylko uważany jest za najpiękniejszą moskiewską świątynię, także jego historia powoduje, że należy (moim zdaniem), traktować go z ogromnym szacunkiem.
Decyzja o budowie Soboru zapadła niedługo po tym, jak żołnierze Napoleona opuścili Moskwę Miał być wotum wdzięczności za uratowanie miasta. Inicjatorem budowy Soboru był car Aleksander I, który zdecydował, że budowla ma przyćmić pięknem inne moskiewskie świątynie. Tak się stało. Niestety, piękna tego miejsca nie docenił Józef Stalin, który wydał rozkaz o wysadzeniu jej w powietrze. W latach 30. XX wieku podobny los podzieliło wiele innych świątyń, a wszystko to odbywało się w ramach walki z kościołem prawosławnym. W 1931 r. potężna eksplozja miała zniszczyć piękne mury soboru. Nie zniszczyła. Trzeba było ponowić próbę.
Pod koniec lat 50. w miejscu nieistniejącej świątyni wybudowano basen.
Mieszkańcy Moskwy nie darowali Stalinowi zniszczenia architektonicznego i sakralnego cudu i kilkakrotnie przymierzali się do jego odbudowy. Ostatecznie rozpoczęto odbudowę w 1994 r. Uroczyste poświęcenie świątyni miało miejsce w 2000 r.
Pussy Riot doskonale wiedziały, że wykonując polityczny protest-song w Soborze Chrystusa Zbawiciela, w autentyczny sposób skrzywdzą tysiące ludzi, dla których świątynia ta ma znaczenie szczególne. Trudno było mi sobie wyobrazić, że w tym pięknym miejscu ktoś przerwał ciszę i atmosferę zadumy, by wzywać Bogurodzicę, aby interweniowała w sprawie Putina. Takich rzeczy się nie robi w miejscach – symbolach. Dziewczyny zagrał na bardzo emocjonalnej strunie i dlatego dziś trudno mi się z nimi solidaryzować, choć, jak zaznaczyłam wcześniej, wymierzona kara wydaje mi się niewspółmierna do naruszonej normy prawnej. Lektura komentarzy pod przywołanym wcześniej artykułem każe mi myśleć, że nie jestem w swoim przekonaniu odosobniona.