W najbliższy piątek w Warszawie będzie można nie tylko dać wyraz sympatii dla Białorusinów, ale także posłuchać muzyki zza wschodniej granicy. Gratka dla tych, którzy nigdy nie słyszeli białoruskiego rocka.
O koncercie i tym, czym na co dzień zajmuje się stowarzyszenie Inicjatywa Wolna Białoruś, rozmawiam z Feliksem Tuszko, wiceprezesem.
Nieprzypadkowo spotykamy się właśnie dziś. 11 kwietnia odbędzie się kolejna edycja koncertu Solidarni z Białorusią, który już chyba na stałe wpisał się do kalendarza otwartych warszawskich wydarzeń kulturalnych
To prawda, ani czas, ani miejsce (rozmawiamy w Ogrodzie Saskim – M.K.) nie są przypadkowe. W najbliższy piątek obok Hotelu Bristol stanie scena, na której wystąpią cztery zespoły: dwa białoruskie i po jednym z Polski i Ukrainy – z oczywistych względów w tym roku solidaryzujemy się także z Ukraińcami i dlatego zaprosiliśmy ukraińską grupę Kozak System. Z Białorusi przyjadą zespoły Amaroka i Lyapis Trubetskoy, który jest w tej chwili najbardziej znaną gwiazdą białoruskiej sceny rockowej. Jak co roku, będą z nami grać Maleo Reggae Rockers.
Szczegółowe informacje można przeczytać na naszej stronie internetowej oraz na naszym profilu na Facebooku'u.
Jak było w poprzednich latach?
Pierwsze edycje koncertu były aktywnie wspierane finansowo przez miasto, mogliśmy też liczyć na pomoc mediów. Pierwsza edycja (2006 r.), która odbywała się na Rynku Nowego Miasta, była transmitowana na żywo w telewizji. Niestety, światowy kryzys finansowy w 2009 roku, dotknął także nas. Spowodował zmniejszenie środków z budżetu miasta, nie mogliśmy też już liczyć na udział w koncertu Telewizji Polskiej. Te czynniki zmniejszyły początkowy rozmach tego wydarzenia. Jakby tego było mało, w 2009 roku, podczas koncertu była fatalna pogoda, padał deszcz ze śniegiem. Można sobie łatwo wyobrazić jaka musiała być wtedy frekwencja.
Wcześniej zależało nam, by koncert odbywał się w marcu, możliwie najbliżej Dnia Wolności. To nieuznawany przez władze dzień niepodległości, chcieliśmy, by nasz koncert wpisywał się w jego obchody. Ze względu na to, że marcowa pogoda jest nieprzewidywalna, przesunęliśmy termin koncertu na kwiecień.
W ten sposób dochodzimy do najtrudniejszego momentu w historii koncertów „Solidarni z Białorusią”. Koncert w 2010 roku miał się odbyć w niedzielę 11 kwietnia. Całkowicie oczywiste dla nas było to, że koncert nie może się odbyć dzień po katastrofie lotniczej w Smoleńsku.
Przepełnione kryzysami, naprawdę ciężkie, dwa lata dały nam impuls by poszukiwać jakiejś nowej jakości i zastanowić się nad zmianą formuły koncertów. Staramy się dywersyfikować źródła finansowania koncertu. Przez to, że w sponsorowanie wydarzenia włączonych jest więcej podmiotów, znacznie wzrasta szansa na powodzenie koncertu.
Dla formalności upewnię się – nie macie co liczyć na współpracę ze strony Ambasady Białoruskiej?
Nie, nie współpracujemy z Ambasadą. Jakiś czas temu Ambasada wykupiła domenę internetową jednej z edycji naszego koncertu, więc, jak widać, nie ma co liczyć na przychylność mieszkających przy ulicy Wiertniczej dyplomatów.
Czy jakieś konkretne wydarzenia stanowiły inspirację dla utworzenia stowarzyszenia?
Stowarzyszenie powstało w 2005 r. na fali różnorakich akcjach wsparcia, które w Warszawie odbywały się w czasie trwania Pomarańczowej Rewolucji. Po jej ówczesnym powodzeniu, grupa osób, zaangażowanych w organizację tamtych akcji, pomyślała, że pozostał w Europie jeszcze jeden kraj, który nie może się cieszyć ze swojej wolności. Postawili sobie za cel nagłaśniać w Polsce i Europie sprawy ważne dla Białorusinów. Uznali, że ważne, by był ktoś, kto nie zasłoni sobie oczu i będzie będzie krzyczał, gdy na Białorusi będzie działo się coś złego.
Czy to znaczy, że uważacie, że rząd polski niewystarczająco dużo robi dla Białorusi?
To się zmienia na przestrzeni lat. Polska wykazuje od pewnego czasu większe zaangażowanie w sprawy białoruskie. Niemniej wciąż zdarzają się nieprzyjemne sytuacje, które nie powinny mieć nigdy miejsca. Przykładem niech będzie przekazanie przez polską Prokuraturę Generalną informacje o funduszach gromadzonych na kontach przez organizację Alesia Bialackiego. Zasadniczo dokumenty, potwierdzające takie rozliczenia, powinny utrzymywane w tajemnicy, zwłaszcza w tak drażliwych kwestiach, które mogą skutkować sprowadzeniem na kogoś kłopoty, ze strony niedemokratycznego reżimu. Ujawnione przez Polskę informacje wystarczyły do oskarżenia Bialackiego o oszustwa podatkowe, w efekcie którego trafił do więzienia. Ta historia stanowi z pewnością czarną plamę na polskiej polityce wschodniej.
Z drugiej strony chciałbym podkreślić, że Polska robi dużo w sprawie Białorusi i szeroko pojętej polityki wschodniej. Minister Sikorski był jednym z pomysłodawców Partnerstwa Wschodniego. Oprócz tego nasz kraj samodzielnie organizuje wiele programów wsparcia, z których większość jest skierowana na budowanie na Białorusi społeczeństwa obywatelskiego.
Paradoksalne, w pozytywnym według mnie rozumieniu, jest to, że Polska, która nie jest krajem jakoś szczególnie zamożnym, silnym militarnie, najgłośniej wspiera Ukrainę i Białoruś, nawet za cenę dobrych stosunków z Rosją. Ma odwagę wyrazić kategoryczną dezaprobatę w stosunku do działań wymierzonych w naszych wschodnich sąsiadów, choć płaci za to wysoką cenę. Robi coś co moralnie jest uzasadnione, pomimo że trudno odnaleźć w tym narodowy interes ekonomiczny.
Powiedział Pan, że IWB miała być głosem, który krzyczy, gdy coś złego dzieje się na Białorusi. Jakie działania obecnie podejmujecie, jak wygląda Wasza codzienna praca?
IWB to nie jest nasza działalność zawodowa. Nie żyjemy z tego. Jest wiele organizacji, których członkowie utrzymują się z prowadzenia działalności, zatrudniają pracowników - nie ma w tym nic złego, bo to na pewno bardzo intensyfikuje ilość działań. My działamy na zasadzie wolontariatu.
W ciągu roku, nie wliczając w to koncertu, przeprowadzamy średnio cztery duże projekty. Na ten moment wiadomo, że w tym roku na pewno przeprowadzimy trzy projekty.
Pierwszy to szkolenia dla osób niepełnosprawnych z Białorusi. Uczestnicy przyjechali do nas na warsztaty dziennikarskie. Szkolenia dziennikarskie pojawiają się w naszych działaniach dosyć często. Uważamy, za istotne kształcić Białorusinów do pracy w mediach, tak by umiejętniej, skuteczniej docierali do odbiorców z informacjami, które tym się będą wyróżniały tym, że nie będą przetworzone przez reżimową propagandę.
Drugi projekt, który będzie realizowany w wakacje, to trzecia edycja serii filmów dokumentalnych „Pasjonaci”. Założenie jest taki, że białorusko – polska ekipa filmowa kręci na Białorusi krótkie, 20-minutowe reportaże o przejawach społeczeństwa obywatelskiego, różnorodnych inicjatywach społecznych. Na przykład o niesamowitej działalności niezwykle dużego stowarzyszenia obserwatorów przyrody. Wymyślając ten projekt pomyśleliśmy, że polskiemu widzowi przyda się spojrzenie na Białoruś z innej strony – nie tylko przez pryzmat, kolokwialnie mówiąc, „pałowania opozycji”. Chcemy, by widzowie zobaczyli to, że na Białorusi żyje masa ludzi, podobnych do nas, którzy mają zainteresowania, pasje i je realizują. Wszystkie dotychczas powstałe reportaże można obejrzeć na naszej stronie.
Trzeci projekt, który w tym roku przygotowujemy, to projekt wspierający aktywizację zawodową Białorusinek.
Wraz z trzema innymi organizacjami tworzymy miejsce, która nazywa się Pracownia Duży Pokój i znajduje się na ulicy Koszykowej w Warszawie. Pracownia w założeniu jest przestrzenią otwarta na kulturę i każdy kto chce, bezpłatnie może zorganizować tam swoje wydarzenie – na przykład wystawę czy próby teatralne.