Reklama.
A co to właściwie jest nieposłuszeństwo obywatelskie?
Czy można chodzić po ulicach z obraźliwymi tekstami wobec prezydenta, żeby dać się aresztować a potem domagać się pomocy innych, jako bezprawnie represjonowany?
Czy można proponować zbieranie podpisów pod pomysłem rozwiązania parlamentu albo delegalizacji jakiejś partii politycznej?
Czy można apelować, że musimy ich zmieść od władzy, bo...?
Oczywiście, wszystko można. Ale nazywanie tego obywatelskim nieposłuszeństwem jest niepoważne.
Kiedy opresyjne państwo zakazuje nam podejmować działania, których wymaga od nas nasze sumienie, możemy nie zgodzić się i przyjąć na siebie karę. Kiedy opresyjne państwo zmusza nas do działań, które są sprzeczne z naszym sumieniem, możemy odmówić i przyjąć na siebie karę. Postawa obywatelska wymaga szacunku dla prawa. A nieposłuszeństwo obywatelskie zakłada, że prawo funkcjonuje, ale ponieważ jest złe i się z nim nie zgadzamy, to pokażemy na własnej skórze, jak bardzo jest ono złe. W nadziei, że kiedy ktoś to zobaczy, zmieni prawo.
Nieposłuszeństwo obywatelskie nie jest nastawione na burzenie porządku prawnego, ale na jego zmianę. Nie zakłada natychmiastowych efektów ani nie służy obronie własnej pozycji. To poświęcenie jednostek, żeby pokazać absurdy systemu, w którym żyją, a nie obrona jakiegoś status quo.
Kto chce dowiedzieć się czegoś więcej na temat obywatelskiego nieposłuszeństwa, niech postudiuje historię ruchów wolnościowych nie używających przemocy. Mahtma Gandhi, Nelson Mandela, Martin Luter King, Lech Wałęsa - to tylko niektóre symbole takich ruchów. Oni swoim życiem i swoim cierpieniem pokazali, że walczą o prawdziwe wartości i że te wartości są dla nich ważne. Nie ośmieszajmy ich dokonań kabaretowymi pomysłami.