Dzisiaj po południu na krakowskich ulicach wybuchnie gniew. Gniew węża gniewosza, który pełzając pod Urząd Miasta zamierza powstrzymać kolejny zamach na treny zielone firmowany przez lokalnych polityków. Towarzyszyć mu będzie motyl modraszek.
Polityka, nauka, narkotyki, prawa obywatelskie – okiem dr prawa i aktywisty
Kraków zdaje się aspirować do miana nieoficjalnej stolicy ruchów miejskich. Po sukcesie inicjatywy Kraków Przeciwko Igrzyskom, która de facto rozbiła rządzącą miastem koalicję prezydenta Jacka Majchrowskiego z Klubem Platformy Obywatelskiej, doprowadzając do igrzyskowego referendum, przychodzi czas na kolejne miejskie ruchy.
Tym razem mieszkańców Krakowa zmobilizowała sprawa Zakrzówka, czyli położonego w centrum miasta malowniczego zalewu. Zalew powstał w niecce dawnego kamieniołomu i stał się popularnym miejscem rekreacji. Problem w tym, że zielone tereny wokół przykuły uwagę potencjalnych inwestorów. Nieoczekiwanie, już przed kilkoma laty, teren samego zalewu wykupił portugalski deweloper, który ogrodził kąpielisko, a prasa zaczęła pisać o szykującej się inwestycji i zamianie działek z miastem. Zmieniono zapisy studium kierunków zagospodarowania przestrzennego dopuszczając możliwość zabudowy łąk - siedliska motyla modraszka. Teraz wystarczyło tylko uchwalić miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego…
Taki obrót spraw oburzył i zrewoltował część mieszkańców, a oburzenie trwa do dzisiaj. Sprawa Zakrzówka to nie tylko przecież kwestia motyla czy dostępu do kąpieliska, ale przede wszystkim ilustracja złej polityki miejskiej, gdzie miasto traktowane jest przez urzędników i lokalnych polityków jako okazja do zarobku, a nie dobro wspólne. I gdzie rozwój miasta postrzegany jest jako pochodna zainwestowanych przez prywatny kapitał środków.
O złych intencjach władzy świadczą chociażby argumenty wysuwane w dyskusji z mieszkańcami, przedstawianymi czasem jako szaleni ekolodzy. Wiceprezydent Elżbieta Koterba robi dobrą minę do złej gry, ale nie potrafi wyjaśnić, dlaczego modraszkowe łąki utraciły w oczach miejskich planistów status terenów zielonych. W zamian słyszymy, że przecież na tafli zalewu żadne bloki nie powstaną. Zwolennikiem ochrony świętego prawa własności okazuje się również Grzegorz Stawowy, lider PO w Radzie Miejskiej Krakowa i przewodniczący Komisji Planowania Przestrzennego i Ochrony Środowiska. Radny niedawno zasłynął z tego, że jako szef Agencji Mienia Wojskowego sprzedał pod deweloperkę inny miejski unikat – Fort Bronowice. Wcześniej, podobnie jak w przypadku Zakrzówka, tereny przekwalifikowano w studium pod zabudowę. Protesty mieszkańców na nic się zdały.
Radny Stawowy i klub PO deklarują, że chcą chronić właścicieli terenów zielonych wokół Zakrzówka. Ochrona ta polegać ma na umożliwieniu im zabudowy łąk… blokami. Czy jest to w interesie ogółu mieszkańców? Nie sposób w to uwierzyć.
Stowarzyszenie Zielony Zakrzówek i performerzy z Modraszek Kolektyw zorganizowali już kilka spektakularnych akcji w obronie zalewu oraz otaczających go łąk. Mieszkańcy ze skrzydłami fotografowali się na nich, dopinali skrzydła do miejskich monumentów, protestowali pod Urzędem Miasta. Ostatnio w całonocnej okupacji placu przed urzędem wzięło udział kilkadziesiąt osób. Powstała tam zaimprowizowana plaża i teren rekreacyjny, śpiewano pieśni i bito w bębny. Akcję wsparły wszystkie inne miejskie inicjatywy.
Pod wpływem społecznego nacisku i zainteresowania mediów klub PO postanowił wycofać uchwalenie spornego planu spod obrad Rady. Po dwutygodniowych konsultacjach temat jednak wraca, a Platforma prze do zabudowy Zakrzówka. Dzisiaj odbywa się więc kolejna akcja modraszków: protest pod hasłem "Gniew Gniewosza". Protestujący przejdą pod Urząd Miasta, gdzie jutro zbiera się Rada Miejska, aby głosować kontrowersyjną uchwałę.
Gniewosz plamisty to nieoczekiwany sprzymierzeniec protestujących. Kładzie się on cieniem na merkantylne plany Jacka Majchrowskiego i jego kompanów z PO. Ten zagrożony wyginięciem gad jest ostatnim atutem w walce o Zakrzówek. Istnienie jego siedliska zostało potwierdzone przez przyrodników, lokalne media obiegły nawet zdjęcia żywych osobników wykonane przez pracowników RDOŚ. To oznacza konieczność wprowadzenia strefy ochronnej i stawia pod znakiem zapytania proponowany plan zagospodarowania przestrzennego.
Czy wąż, jego gniew i działające w kolektywie modraszki będą w stanie naprawić politykę miejską? Niebawem się przekonamy.
PS. Dokładniej kulisy sporu o Zakrzówek opisałem tutaj.