Profesor Płaźnik zaapelował niedawno do Minister Nauki Barbary Kudryckiej o szybką zmianę prowadzonej przez nią polityki “reform”. Przyłączam się do tego apelu, bo też stoję już nad grobem - własnych marzeń o działalności naukowej.
Polityka, nauka, narkotyki, prawa obywatelskie – okiem dr prawa i aktywisty
Nauka polska stoi nad grobem, w który wpycha ją Barbara Kudrycka - twierdzi w liście otwartym profesor Adam Płaźnik. Apel ten jest o tyle cenny, że jego autorem jest profesor, a więc beneficjent feudalnego systemu, jakim jest polska nauka i szkolnictwo wyższe (więcej podobnych głosów profesorów przytaczam tutaj). To od tego systemu właśnie politycy demokratycznego (!) państwa oczekują efektów na miarę XXI wieku. I przekonują nas, jak czyni sama Minister Kudrycka, że efekty te są możliwe do uzyskania. W liście sporo jest trafnych spostrzeżeń, lecz główny argument koncentruje się na wskazaniu, że pomimo zapewnień o coraz szerszym strumieniu pieniędzy płynącym do naukowców, w istocie ich sytuacja uległa pogorszeniu. Stało się tak przede wszystkim za sprawą błędów popełnionych przez Ministerstwo Nauki.
Rządzący tradycyjnie nie mają sobie nic do zarzucenia. Odpowiedź Minister Kudryckiej zaczyna się od stwierdzenia, że “to, co dziś umiera w nauce polskiej, to dobre samopoczucie słabych naukowców, którzy nie są w stanie konkurować z kolegami w Europie i na świecie”. Czy nie jest to dowód urzędniczej arogancji?
Następnie Minister zręcznie prześlizguje się nad podniesionymi zarzutami, w zamian biorąc w obronę młodych naukowców, w których interesy miał rzekomo godzić profesor Płaźnik. Zagadnieniu młodych naukowców i rzekomej troski o nas ze strony Minister chciałbym więc poświęcić trochę miejsca. Mam nadzieję, że Pani Minister zechce mnie wysłuchać.
Reforma Min. Kudryckiej uderzyła w młodych naukowców
Pani Minister,
Przedstawia Pani swoje reformy jako szansę dla polskiej nauki, realizowaną poprzez skierowanie strumienia dotacji do ludzi młodych - studentów ("Diamentowe granty"), doktorantów i młodych doktorów (NCN) oraz najlepszych młodych naukowców (stypendia Ministra Nauki). To pobożne życzenia.
Po pierwsze, czy zwiększono wpływ owych młodych naukowców na zarządzanie tym strumieniem pieniędzy i/lub uczelniami (jednostkami badawczymi), w których młodzi uczą się lub pracują? Uniwersytety to nadal struktury feudalne, gdzie znakomita większość pracowników nie ma prawa głosu w wyborach władz! Ci "wykluczeni" to oczywiście niemal w 100% owi “młodzi naukowcy”, o których Pani "zadbała". Niestety, mimo Pani wysiłków nadal jesteśmy chłopstwem pańszczyźnianym, a wszelkie uzgodnienia nas dotyczące zapadają w gronie polityków i profesorów.
A co z obietnicą zlikwidowania habilitacji, na fali której rozpoczęła Pani swoje urzędowanie?
Co z faktem, że uniwersytety podniosły opodatkowanie przyznawanych (z rzadka - o czym zaraz) młodym badaczom grantów do 30%? Żerowanie profesorskich elit na młodych pracownikach trwa więc w najlepsze - wbrew Pani zapewnieniom.
Skandaliczne jest też działanie sztandarowej instytucji Pani reformy, czyli Narodowego Centrum Nauki (opisywałem ją już wielokrotnie, choćby tutaj) - przyznawanie środków odbywa się według niejasnych kryteriów, na podstawie nieprzemyślanych wniosków, bez sprecyzowanych procedur ich sporządzania i oceny. Działanie tej instytucji nie ma wiele wspólnego z profesjonalnym zarządzaniem nauką - to dziecko przypadku i typowa polska partyzantka.
NCN stworzono od podstaw. Można było zrobić to dobrze, w sposób przemyślany. Niestety, w Ministerstwie zabrakło osób kompetentnych, które przygotowałyby powstanie takiej instytucji. Zwyciężyła ułańska fantazja.
Że mamy do czynienia z katastrofą świadczą dwa czynniki - po pierwsze wskazany przez prof. Płaźnika współczynnik sukcesu - dramatycznie niski, zniechęcający do udziału w kolejnych konkursach. Po drugie, w wielu dziedzinach nauk społecznych nie nagradza się projektów realnych, które mają szansę prowadzić do znaczących efektów. Rozdaje się groszowe wsparcie, które z pewnością nie służy budowaniu zespołów badawczych.
Po kilku próbach nie zamierzam już tracić czasu na aplikowanie o granty do NCN, zwłaszcza, że zniechęceni porażkami partnerzy również mają tej instytucji dość. Wygląda na to, że młodzi naukowcy pieniędzy muszą szukać gdzie indziej. Gdzie?
Kolejnym przykładem rozdawnictwa publicznych pieniędzy są “Diamentowe granty”, w których studenci otrzymują setki tysięcy złotych, podczas gdy zespoły badawcze młodych doktorów mogą liczyć najwyżej na kilkadziesiąt tysięcy z NCN-u! Dlaczego te pieniądze nie idą do młodych naukowców, którzy mogliby zatrudniać owych studentów we własnych projektach badawczych? Wątpię, aby diamentowe granty obrodziły talentami. Idą one na konsumpcję - studenci jeżdżą za nie po świecie, uprawiają turystykę konferencyjną. Dodatkowo, ten "diamentowy Erasmus", z którego jest Pani tak dumna, nakazuje wypłacanie sobie przez studenta wynagrodzenia w wysokości min. 2 tys. zł. Co ciekawe, takie wynagrodzenie doktora w projekcie badawczym NCN oceniał jako zawyżone. To kolejna żenująca niekonsekwencja.
Nieciekawie wypada urobek stypendium Ministra - kryteria oceny wniosków nieznane, podobnie procedury i sami oceniający. Ostatnio otrzymałem kolejną decyzję odmowną, a mój dorobek naukowy określono jako “rokujący, ale nie wybitny”. To dość zaskakujące dla rozpoznawalnego naukowca, laureata prestiżowych nagród za wybitne osiągnięcia. Jednocześnie na liście nagrodzonych nie brakuje nazwisk osób z mniejszą liczbą publikacji. Itd. Itp.
Przytaczam te przykłady z jednego powodu - na własnej skórze przekonuję się, ile warte są Pani obietnice i słowa o wsparciu "młodych naukowców".
Chcemy władzy, a nie politycznego piaru
Podsumowując, nie znajduję powodów, dla których nie uważać Pani reform, zapewnień i sukcesów za czysty piar. Twierdzi Pani, dyskredytując głos Adama Płaźnika, że rząd stawia na młodych naukowców. W rzeczywistości sypiecie nam okruchy ze stołu, zostawiając na rękach kajdany.
Pani Minister, rozczarowanie Pani i innych polityków deklaracjami i “reformami” jest tak duże, że wielu z nas zamierza na zawsze pożegnać się z nauką. My, młodzi pracownicy naukowi polskich uniwersytetów, dość mamy takiego traktowania. Chcemy prawdziwej demokracji na uczelniach, w miejsce feudalnych zależności, i prawdziwej władzy. Wówczas szybko zreformujemy polską naukę i wyprowadzimy ją na prostą. Niestety, korporacja uprzywilejowanych profesorów ma monopol na uniwersytety, a politycy 50+ na stanowiska rządowe. Pozostaje nam więc kultywować naukowe dziadostwo w nadziei na dołączenie za kila dekad do grona naukowej arystokracji w gronostajach, bo przecież nie do czołówki europejskiej nauki.
Gdy zaczynała Pani urzędowanie, wierzyłem, że coś się zmieni. Dziś wiem, że “młodzi naukowcy” to w Pani ustach jedynie hasło pozwalające zaistnieć politykowi, który ostatecznie pogrzebał moje nadzieje na uprawianie nauki w Polsce. Pozostaje mi jedynie wiara, że może idąc do polityki zdołamy małymi krokami odebrać Wam wreszcie władzę i stworzyć warunki dla rozwoju naukowego dla przyszłych pokoleń.