Wadowicki samorząd to kolejne miejsce, gdzie gender nie ma czego szukać. Radni PO i PiS przyjęli właśnie uchwałę o obronie praw rodziny wobec zagrożenia gender. Wyślą ją teraz do Premiera, marszałków obu izb Parlamentu, ministra edukacji oraz kuratorium. Wróg pokonany.
Polityka, nauka, narkotyki, prawa obywatelskie – okiem dr prawa i aktywisty
Kolejne samorządy podejmują rękawicę i walczą ze złem największym. Nic dziwnego, że deklarujący wieczną wierność papieskiemu nauczaniu samorząd postanowił być w forpoczcie krucjaty. Choć powiat bankrutuje, bezrobocie szaleje, a miasto pogrążyło się w stagnacji pod rządami towarzyskiego układu piastującego publiczne funkcje od 20 lat, to gender stał się właśnie palącym politycznym tematem. Ma to oczywiście związek z nadchodzącymi wyborami samorządowymi - solidnie opłacani radni, którzy nie rozwiązali żadnego z lokalnych problemów mieszkańców, postanowili razem ze Starostą coś wreszcie zrobić. Zrobili więc sobie jaja.
Przyjęta uchwała okazuje się głosem powiatowej rady w obronie rodziny i sprzeciwem na adopcje dzieci przez pary osób tej samej płci - wszystko w trosce o młode pokolenie i prawo do wychowywania dzieci w zgodzie z przekonaniami rodziców. Kabaretowy występ radnych opisały lokalne media (treść rezolucji przytoczono tutaj), lecz warto spojrzeć na niego w szerszym kontekście. Gender urasta bowiem do miana dyżurnego tematu zastępczego także lokalnie. A także probierza kruchtowości.
Kruchta i słowa padające z ambon są w stanie przesądzić o wyniku wyborów, politycy lokalni więc na wyścigi wpisują się w rozpędzony przez Kościół mechanizm organizowania wiernych wokół wspólnego wroga, wymyślonego w głowie geniusza politycznego piaru. Enigmatyczna nazwa, za którą nie wiadomo co się kryje, złączona z terminem "ideologia", staje się wygodnym polem do krytyki różnych ewokowanych na potrzeby chwili fantasmagorii. Kto politycznie narazi się na słowo sprzeciwu, tego kapłan wymieni później na mszy. Stąd poparcie gremialne, bezwarunkowe. Dyskusji przy tym nie ma, bo i o czym? Żaden z radnych nie wie, co przegłosowuje, ani czym gender jest. Komedia omyłek, czeski film, głosujmy i uciekajmy do domu.
Polityczny mechanizm powstawania lokalnych antygenderowych inicjatyw wspiera również niemoc i bezradność lokalnego samorządu wobec wszelkich problemów - radni często wybierani są z list w ramach rozbudowanych lokalnych układów, gdzie mandat jest swoistą synekurą przyznawaną w ramach transakcji wiązanej. Jego sprawowanie ogranicza się do klepania kolejnych uchwał podsuwanych pod nos przez zarząd starostwa. Nie inaczej jest w Wadowicach, gdzie przez 3 lata głosowano wszystko szybko i gładko - przy pełnej zgodzie. Pod koniec kadencji przychodzi jednak pora na rozliczenie i wykazanie się "pracą" w chocholim tańcu przed obliczem wyborców. Bezrobocie w górę, długi rosną, drogi się rozpadają, kolej likwiduje, młodzi uciekają za granicę. Stąd potrzeba chwytliwych problemów zastępczych, którym urwać łeb można mocą pojedynczej uchwały, najlepiej niezbyt długiej.
Jak na tą radosną twórczość zareaguje nadzór prawny wojewody? Przecież apele w obronie rodziny trudno podciągnąć pod zadania powiatu? Mechanizm służy jednak lokalnie najważniejszym partiom i nadal będzie wykorzystywany. Czym bliżej do wyborów, tym gender bardziej w defensywie...
Ps. Wygłupy powiatowej rady są niczym wobec wygłupów Rady Miejskiej Wadowic. Zebrałem je wszystkie w jednym miejscu: Największa z szopek.