
Jeśli konstruowanie samochodów porównać do gotowania, to przepis na hot hatcha jest absolutnym pewniakiem. Niska masa + duża moc po prostu musi smakować. I w kuchni, i w motoryzacji rzeczy dobre od fantastycznych oddzielają jednak detale. Małe, mocne auto też można przyprawić na wiele sposobów.
REKLAMA
Koncern PSA to doświadczony szef kuchni, wszak niedawno świętowaliśmy 30-lecie 205 GTI, a Peugeot uczcił tę okoliczność specjalną edycją mocnej 208-ki. Ta tutaj nie jest serią limitowaną, ale zdecydowanie się wyróżnia. Lakier (nie oklejenie!) robi fenomenalne wrażenie. Przez tydzień jazdy tym samochodem nie spotkałem nikogo, kto nie zachwyciłby się grafitowym matem. Wygląda fantastycznie, jeździ niestety – jak na hot hatcha – nieco gorzej.
Osiągi – rewelacja. Stary druh 1.6 THP (tu o mocy... 208 KM) katapultuje to auto jak z procy. Kiedy przekraczacie 3500 obrotów, Peugeot dostaje od turbiny potężnego kopniaka mocy. Pierwszą setkę robi w 6,5 sekundy i nie są to tylko papierowe przechwałki. To naprawdę czuć, może dlatego, że jak na dzisiejsze realia 208-ka jest lekka – GTI waży 1160 kg. Świetnie hamuje, choć hamulce wymagają przyzwyczajenia – w pierwszej fazie wciskania nie dzieje się nic, a potem nagle stajemy dęba.
I tu w zasadzie kończą się walory 208 GTI jako hot hatcha. Mimo, że układ kierowniczy jest bardzo bezpośredni i błyskawicznie reaguje na zachcianki kierowcy, to wspomaganie jest zdecydowanie za mocne (casus DS3 Racing, który cierpiał dokładnie na to samo). O ile w mieście to absolutnie nie przeszkadza, to przy większych prędkościach nie potrafiłem zaufać mu w 100%. Zwłaszcza, że zawieszenie jest za miękkie. Dowód? Wykorzystałem 208 GTI do przeprowadzki. Na nienajrówniejszych warszawskich ulicach nie stłukł ani jednego talerza! W zakrętach zachowuje się trochę jak ponton. Hot hatch nie może tak bujać!
Skrzynia biegów to kolejne rozczarowanie. 6-stopniowy manual działa typowo po francusku. Jak mówi moja radiowa partnerka Asia Zientarska – to jakby mieszać kijem w wiadrze łoju. Nie lubimy. Zwłaszcza w tak fajnych autach. Wypadałoby coś w końcu pochwalić... Kubełki świetnie opinają ciało. Duża w tym rola siedzisk, które są wyjątkowo wąskie, ale niestety za miękkie. Minus – siedzi się za wysoko, ale taki to już urok segmentu B. Tę litanię gorzkich żali zakończę zbyt cichym i mdłym wydechem. Przy niskich obrotach nawet trochę buczy, ale w szybszej jeździe nie słychać go wcale.
To nie jest zły hot hatch, bo takie auto z definicji złe być nie może. 208 GTI na pewno jest gorący, choć nie przyprawiony zbyt ostro. Ale! Jeśli w klasie małych mocarnych autek obowiązywałyby specjalizacje, to 208 GTI byłby bezkonkurencyjny w mieście, na dziurawych ulicach. Szybki, a jednocześnie miękki. Trochę ostry, trochę łagodny. Niektórzy twierdzą, że nawet słodki.
PS
To jeszcze słowo o pieniądzach. Podczas tygodnia spędzonego z 208 i przejechaniu ponad 700 km, spalił mi średnio 9,5 l/100 km (miasto, trasa krajowa, droga bardzo ekspresowa). Cennik startuje od 87 000 zł, co stawia go w połowie stawki (za 78 000 kupicie najtańszą w tej klasie Ibizę Cuprę, która mniejszą moc nadrabia lepszym zawieszeniem i skrzynią). Konfigurując Peugeota spokojnie możecie darować sobie wydanie 2000 zł na system audio JBL - gra co najmniej przeciętnie. Lepiej zainwestować w matowy lakier (2900 zł), który robi prawdziwy show. No chyba, że nie chcecie żeby każdy macał Wasz samochód, pytając „To naklejone?”.
